Jak zarobić na epidemii? Pokazał to sprytny tynkarz z Częstochowy. To pasierb posła Andrzeja Sośnierza, byłego szefa Narodowego Funduszu Zdrowia (za pierwszego rządu PiS).
Pan Mateusz z Częstochowy postanowił wykorzystać chaos wywołany przez działania resortu zdrowia i zarobić fortunę. Przeniósł się do Warszawy i otworzył tam cztery punkty wymazowe.
Od Narodowego Funduszu Zdrowia dostał za to ponad 2,1 mln złotych. Później do jego „menu” doszły szczepienia.
– Jestem przedsiębiorcą i jako przedsiębiorca mogę otworzyć taki punkt, niezależnie od tego, czy mam w PKD wpisane „tynkarz”, czy nie – mówi „Faktowi” pan Mateusz.
Przyznaje też, że nie startował w żadnych konkursach i skorzystał ze ścieżki, która była dostępna dla każdego.
Poseł Andrzej Sośnierz zarzeka się, że nie ułatwił pasierbowi „ścieżki” w otwarciu punktów wymazowych, które posłużyły także za punkty szczepień. Przyznał jednak, iż służył „dobrą radą” i cieszy się, że tynkarz z niej skorzystał, bo punkty wymazowe były potrzebne.
– Całe szczęście, że pasierb nosi inne nazwisko, bo nie tyle mogłoby to pomóc, co zaszkodzić. Jest zupełnie odwrotnie niż niektórzy mogą sądzić. Ja się modliłem o to, w cudzysłowie, żeby w NFZ nie wiedzieli, że to jest osoba jakoś tam związana ze mną, bo by na pewno nie dostał zezwolenia. Moja pomoc mogła być tylko w formie porady – podkreślił poseł.
Pytany o to, czy każdy może zajmować się testowaniem i szczepieniem, poseł odpowiedział: „To nowe zajęcie, które każdy może wykonywać, kto ma na to chęć, zaryzykuje i to zrobi. To nie ma znaczenia, kto otworzy takie punkty, ważne, żeby je otwierał zgodnie z przepisami”.
Po efektach widać, że Wisielski też musi być tynkarzem.