Albańscy dziennikarze, powołując się na swoje źródła w policji, twierdzą, że znaleziony w Tiranie zmarły, to nie Andrzej I., handlarz bronią i respiratorami, tylko osoba o inicjałach A.H.
O Andrzeju I. po raz pierwszy głośno zrobiło się, kiedy na jaw wyszło, że Ministerstwo Zdrowia lekką ręką wydało u niego 154 mln złotych na zakup respiratorów, które w znakomitej większości nigdy do Polski nie dotarły (a te nieliczne, które dotarły, nie nadawały się do użytku). Po raz drugi, kiedy okazało się, że prokuratura list gończy za nim wydała dopiero w marcu tego roku, podczas gdy I. „wybył” z Polski jeszcze w grudniu 2020 r.
Po raz trzeci kilka dni temu, kiedy media poinformowały, opierając się na danych od policji, że I. został znaleziony martwy w Albanii jeszcze w czerwcu 2022 r.
I? H? Czy ktoś inny?
Teraz okazuje się, że znalezione ciało to niekoniecznie był Andrzej I. Albańscy dziennikarze piszą o mężczyźnie o inicjałach A.H.
„Ci [dziennikarze], opierając się na źródłach miejscowej policji, twierdzą, że znalezionym zmarłym nie był Andrzej I., a osoba o inicjałach A.H. Nijak do polskiego handlarza bronią nie pasuje też wiek ofiary. Jest ona bowiem o dwa lata starsza od 71-letniego Andrzeja I.”, podał niemiecki tabloid „Fakt”, zaprzeczając tym samym rewelacjom podanym przez też cudzoziemski TVN.
„20.06.2022 przy bulwarze Bajram Curri, w wynajętym lokalu znaleziono, bez znaków życia, polskiego obywatela A.H., lat 73. Podczas badania wstępnego nie stwierdzono śladów przemocy”, cytuje raport albańskiej policji portal „Albanian Daily News”.
Czyżby więc to jednak nie Andrzej I., a cała „zabawa” zaczynała się od początku?
Nie ma Andrzeja I. Nie ma winnych afery. Nie ma 50 mln złotych. I oczywiście nikt nic nie wie.
Za to na pewno już niebawem na CAI24. druga część tekstu o Andrzeju I., jego niezwykłej karierze i o tym, co wspólnego miał ze słynnym „panem życia i śmierci”.