Zdominowana przez Niemcy Unia Europejska „nakłada nowe pakiety sankcji” tak, aby Putin nadal mógł robić kokosowe interesy.
Komisja Europejska pokazała właśnie Litwie jej miejsce w szeregu i kazała udostępnić tranzyt rosyjskich towarów przez terytorium tego suwerennego kraju do ruskiej enklawy – Kaliningradu. Unieważniła tym samym prawo Litwy do decydowania, kogo i co może wpuścić na swoje terytorium. Formalnie Komisji Europejskiej nic do polityki zagranicznej Litwy, dotyczącej kraju nienależącego do Unii, ale, jak widać, prawo międzynarodowe swoją drogą, a niemiecko-rosyjskie interesy – swoją. Trzeba znać priorytety!
W dodatku to, co dotyczy Litwy, dotyczy też Polski, o czym jakoś nasze władze nie mówią. Rzecz w tym, że wydane 13 lipca nowe wytyczne dotyczące przewozów z i do obwodu kaliningradzkiego przez terytorium UE obligują państwa wspólnoty do wznowienia tranzytu towarów objętych sankcjami do rosyjskiej enklawy. Państwa Wspólnoty, czyli w praktyce Litwę i Polskę. Granicy z resztą Rosji co prawda nie mamy, ale mamy granicę z zaprzyjaźnioną z Rosją Białorusią. Jeśli więc Łukaszenka przepuści transporty do Kaliningradu, jest wielce prawdopodobne, że my też będziemy musieli.
Do czego doprowadzi ta polityka, trudno przewidzieć. W końcu Angela obiecała Władimirowi wspólną strefę wolnego handlu od Lizbony do Władywostoku, a Niemcy słowa danego Rosji zawsze dotrzymują. Zwłaszcza gdy grozi im zakręcenie gazowego kurka.
„Masło” w pociągu
Szczytem bezczelności było oświadczenie Olafa Scholza, że sankcje zostały nałożone w celu ograniczenia handlu międzynarodowego, a nie wewnętrznego Rosji! Putin zaciera ręce, bo przecież ostatnio kremlowska propaganda głosi „powrót do macierzy” dawnych sowieckich republik, a teraz Scholz ogłasza, że transport towarów przez terytorium suwerennego państwa to wewnętrzny handel Rosji! Przy czym może ona dokonywać tego transportu drogą morską, a droga kolejowa przez Litwę jest tylko dogadzaniem Putinowi. Wystarczyło, że raz tupnął nogą.
Trzęsące Unią (i Komisją Europejską) Niemcy są jak pies – wracają do wymiocin swoich. W tym przypadku do unowocześnionej koncepcji eksterytorialnego korytarza. Ostatnio, jak zażądali takowego, a Polska im odmówiła, zawiązali sojusz z Rosją i rozpętali najbardziej krwawą wojnę w historii ludzkości. Dlatego Litwa już dziś ma poważny kłopot, a za chwilę identyczny może mieć Polska.
Jeśli ktoś się zastanawia, co strzeliło do pustych łbów Komisji Europejskiej, żeby wprowadzić takie rozwiązanie, powinien spojrzeć głębiej. Konkretnie – na dno Bałtyku. Niewykluczone bowiem, że Litwa padła pierwszą ofiarą ruskiego szantażu wobec Berlina i Brukseli.
Turbina dla Putina
Od kiedy w czerwcu Gazprom przykręcił nieco kurek Nord Stream 1 i ograniczył dostawy gazu do Niemiec, Berlin bardzo się zaniepokoił. Na dowód, że nie żartuje, Putin 11 lipca kazał zakręcić kurek całkowicie. Niemającym ani jednego portu gazowego Niemcom, widmo kryzysu energetycznego zajrzało w oczy. Swoim zwyczajem zaczęły więc żądać, by inne unijne kraje (a zwłaszcza Polska) solidarnie podzieliły się z nimi swoimi zapasami. Przecież Niemcy też się chciały z nimi dzielić – swoimi zapasami nielegalnych imigrantów i terrorystów, przybyłych do Europy na ich zaproszenie, to teraz pora na rewanż, nieprawdaż? Nie można więc wykluczyć, że Putin swoimi kanałami zakomunikował: tranzyt towarów za dostawy gazu. I dostał, co chciał. A będzie chciał jeszcze więcej. Dowodem sprawa turbiny.
Niemcy zaczęły naciskać na Kanadę, żeby ta zrezygnowała z sankcji nałożonych na Rosję i dostarczyła Gazpromowi turbinę, serwisowaną właśnie w Kanadzie, a od wybuchu wojny objętą sankcjami. Kanada początkowo odmawiała, ale ostatecznie wysłała turbinę do Niemiec. Formalnie więc sankcji nie złamała. Niemcy – w ramach unijnych sankcji nałożonych na Rosję – już własnym sumptem przetransportują ją do tego kraju.
Zaraz potem Rosja ogłosiła, że przyczyną wstrzymania dostaw gazu przez Nord Stream 1 wcale nie była awaria turbiny, a tak w ogóle, to ta „kanadyjska” miała być używana dopiero od września.
Unia, która na ten cyrk pozwoliła (raz jeszcze potwierdziło się, kto w niej rządzi), pokazała Putinowi, że jest zależna od jego widzimisię. A gazu i tak może nie dostać.
Gazprom już ogłosił, że czeka, aż Siemens (serwisant turbin) udokumentuje możliwość zwrotu naprawionych turbin dla Nord Stream do Rosji, a także dalszego wypełniania zobowiązań w zakresie ich naprawy i konserwacji. Gazprom oznajmił też, że liczy na „bezwarunkowe [pokreśl. red.] wypełnienie przez grupę Siemensa swoich zobowiązań w ramach obsługi technicznej silników turbinowych, od których niezawodne działanie gazociągu Nord Stream i dostawy gazu ziemnego dla europejskich odbiorców będzie zależeć”.
Teraz to Putin będzie nakładał sankcje na Europę. Unijne głupki same podały mu się na tacy, pozwalając Niemcom na przeciągnięcie po dnie Bałtyku rury, dzięki której Unia stała się zależna od Putina. Swoje zrobił też plan „Fit for 55” (ciekawe, kto go wymyślił, bo chyba nie ten przygłup Timmermans). W efekcie Putin ma dziś Brukselę wijącą się przed nim jak robak na haczyku.
Tylko patrzeć, jak Niemcy ogłoszą, że Nord Stream 1 jako projekt biznesowy nie może być dotknięty sankcjami. Sprawa będzie załatwiona, Putin zadowolony, gaz popłynie, a Niemcy będą go dzielić zgodnie z planem. Putin trzyma unijnych głupków wiadomo za co.
PS.
W ramach siódmego pakietu sankcji antyrosyjskich Komisja Europejska za agresję na Ukrainę przewidziała zakaz importu rosyjskiego złota. Dopiero teraz! W 2020 roku jego wartość wyniosła prawie 19 mld dolarów. Żeby Putinowi krzywda się nie stała, zakaz nie obejmuje biżuterii. Od dziś do Niemiec zamiast sztabek złota do Niemiec będą płynąć z Rosji broszki i pierścionki. Putin po takich „sankcjach” już się nie podniesie.
Tekst ukazał się pierwotnie w tygodniku “Warszawska Gazeta”
taaa, to Litwa planuje aneksję Królewca 🙁
No pasaran!