Zachód uważa, że obozy koncentracyjne były „polskie” i ginęli w nich Niemcy. Niemcy wypłacili odszkodowania swoim zbrodniarzom, ale uważają, że Polska nie ma prawa ich żądać. Oto dzisiejsza narracja o II wojnie światowej.
Publikacja Raportu o polskich startach wojennych na jeden dzień przykuła uwagę światowej opinii publicznej, chociaż można wątpić, by cokolwiek do tej opinii dotarło. Raczej oburzyła się ona polskimi żądaniami wobec Niemiec, które były w oczach Zachodu „największymi ofiarami wojny”. Jak tak dalej pójdzie, to za 50 lat to Polska będzie wypłacać Niemcom odszkodowania na II wojnę światową. I nie ma w tym żadnej przesady. Oto dowód. Z okazji publikacji Raportu o polskich startach wojennych debatę „on-line” przeprowadziła popularna w krajach arabskich (i śledzona przez media na całym świecie) stacja Al Jazeera Wzięli w niej udział politolog Maximilian Hess z Wielkiej Brytanii, prof. Ulrich Bruckner z Uniwersytetu Stanford w Berlinie oraz z Polski, dziennikarz TVP Michał Rachoń. W czasie debaty Maximilian Hessa stwierdził: – Myślę, że nikt nie podważa niemieckiej odpowiedzialności, ale chcę powiedzieć, że Niemcy też mieli bliskich, którzy zginęli w polskich obozach koncentracyjnych.
Słów tych z radosnym uśmiechem, nie prostując ich w żaden sposób słuchał prof. Ulrich Brueckner, który żądanie reparacji uważa za polityczną zagrywkę, a sprawę odszkodowań za zamkniętą. Zareagował tylko polski dziennikarz.
„Przez lata zaniedbań polskie straty i niemieckie obozy koncentracyjne wywołały u Niemców tylko uśmiech. Ofiary stają się przestępcami, a przestępcy ofiarami. Prawda historyczna ma znaczenie! #ReparationsForPoland #HistoricalTruthMatters” skomentowała na Twitterze tę sytuację prof. Wojciech Roszkowski, autor podręcznika Historia i Teraźniejszość.
Tymczasem okazuje się, że Niemcy nawet wypłacając odszkodowania innym państwom i tak zadbały, żeby najwięcej pieniędzy ze swojego budżetu wypłacić sobie. Sprawę ujawniła szefowa oddziału Instytutu Pileckiego w Berlinie Hanna Radziejowska, która na Twitterze podała, że z niemieckiego budżetu najwięcej pieniędzy Niemcy wpłacili samym sobie. Ludność niemiecka zmuszona w wyniku klęski III Rzeszy do opuszczenia terenów Europy Wschodniej (tzw. wypędzeni) otrzymała 75 mld euro, a niemieccy obywatele będący m.in. Żydami, osobami prześladowanymi politycznie czy ze względu na orientację seksualną oraz ofiarami akcji T4, otrzymali 14 mld euro. Łącznie Niemcy otrzymali 89 mld euro, a „wszystkie pozostałe ofiary niemieckich zbrodni i okupacji otrzymały 65 mld euro”, w co wlicza się „odszkodowania wypłacane m.in. na podstawie umowy dwustronnej z Izraelem, pieniądze dla ofiar pracy przymusowej i ofiar eksperymentów medycznych, odszkodowania na podstawie umów międzypaństwowych”. Podkreślić trzeba, że rekompensaty te były wypłacane także Niemcom „wypędzonym” z terenów przed wojną nie należących do Niemiec. Specjalna ustawa przewidywała wypłaty odszkodowań Niemcom, którzy „w wyniku II wojny światowej i jej następstw ponieśli szkody majątkowe lub inne niedogodności”. .To zaś oznacza, że Niemcy zostali osiedleni w domach, z których wyrzucili wcześniej Polaków, co było zbrodnią, a potem wypłacili odszkodowania zbrodniarzom zamiast ich ofiarom. Niemcy nie zapłacili ani centa odszykowania mieszkańcom zrównanej z ziemią Warszawy, ale zapłacili je obywatelom niemieckim, którzy stracili domy w wyniku działań wojennych. Najpierw doszczętnie obrabowali Polskę, a potem jeszcze zbrodniarzom, który stracili domy w wyniku działań wojennych, wypłacali pieniądze za ich zniszczenie. Dziś uważają, że Polsce reparacje się nie należą…
niemcy,co by tu powiedziec aby nie sklamac-nic.