Pogrzeb królowej będzie niesamowitym wydarzeniem. Także dlatego, że zaproszeni na uroczystość oficjele zostali też poproszeni, żeby przylecieć rejsowymi samolotami. Joe Biden zajmujący miejsce w środkowym rzędzie samolotu z Waszyngtonu do Londynu?
Nikt nie ma wątpliwości, że pogrzeb królowej Elżbiety będzie obserwowany przez cały świat i ściągnie do Londynu rekordową liczbę uczestników, w tym koronowane głowy i przywódców z całego świata.
Opactwo Westminsterskie, gdzie odbędą się główne uroczystości żałobne ma ograniczoną „pojemność”. Może się w nim zmieścić tylko ok. 8 tys. osób i nikt nie ma wątpliwości, że będzie zapełnione do ostatniego miejsca. Z tego powodu dany kraj może reprezentować tylko jeden przedstawiciel z „osobą towarzyszącą” – para prezydencka, premier z żoną, minister spraw zagranicznych z mężem itp. Nie ma mowy o zabraniu potomstwa, żeby sobie popatrzyło czy swojego sekretarza lub innego tłumacza. To jest zrozumiałe. Ale dalsza część zaleceń brytyjskiego MSZ może zaskoczyć.
Prezydenci w autobusach
Otóż, zaleciło ono, aby żałobnicy „w miarę możliwości” przybyli do Londynu… rejsowymi samolotami i uprzedziło, że „prywatne maszyny” nie będą mogły lądować na Heathrow, które będzie zamknięte dla prywatnych lotów.
Z powyższego wynika, że te rejsowe będą się odbywały normalnie, co może budzić spore zaskoczenie, biorąc pod uwagę listę żałobników, otwieraną przez samego Joe Bidena. Internauci już zapytali ironicznie, czy brytyjski MSZ wyobraża sobie prezydenta USA wsiadającego do rejsowego lotu w Waszyngtonie i w ten sposób przybywającego na pogrzeb królowej. To nie koniec niespodzianek.
Rzecz w tym, że żałobnicy zaczną przybywać do Londynu najpóźniej w przeddzień pogrzebu królowej i w niedzielę wieczorem zostaną przyjęci przez nowego króla Karola III w Pałacu Buckingham. Później goście będą mogli oddać hołd przed trumną z ciałem królowej i wpisać się do księgi kondolencyjnej. Dla każdego z nich zarezerwowano na to po trzy minuty. Można powiedzieć, że przebiegną przed trumną monarchini „galopkiem”, co mając na względzie poczucie humoru zmarłej, gdzieś w zaświatach może ją nawet ubawi (w końcu uwielbiała wyścigi konne).
Oczywiście nikt nie poinformował, gdzie będą zakwaterowani oficjele przybywający do Londynu, najprawdopodobniej w królewskich rezydencjach lub/i w luksusowych hotelach. I tu kolejna ciekawostka – nie będą mogli korzystać z limuzyn. Ani swoich, ani zapewnianych przez hotele czy brytyjskie władze. Do katedry Westminsterskiej mają zostać przywiezieni… autokarami. To też będzie dla prezydentów, premierów i królów ciekawe doświadczenie. Po pięćdziesięciu do autobusu. Ciekawe, jak będą zajmować miejsca? W kolejności alfabetycznej? A „pilot” będzie odczytywał listę obecności? I tupał, bo któraś z pań prezydentowych będzie za długo poprawiała włosy i cała „wycieczka” będzie na nią czekać?
W dodatku wsadzenie niektórych polityków do tego samego autobusu może się skończyć poważnym zgrzytem dyplomatycznym.
Joe Biden w autobusie
Na razie premier Australii Anthony Albanese poinformował, że do Londynu przylecu już w czwartek na pokładzie prywatnego samolotu, gdyż będzie to bezpieczniejsze niż przelot przez pół świata rejsowym samolotem. Biały Dom jeszcze nie przekazał informacji o sposobie, w jaki do Londynu ma zamiar dotrzeć Joe Biden. Informacji takiej nie podał też Pałac Prezydencki w Warszawie.
Warto w tym miejscu pamiętać, że pogrzeb królowej, czyli Operacja London Brigde zaczęła być przygotowywana zaraz po objęciu tronu przez Elżbietę II i przećwiczona przy okazji pogrzebu księżnej Diany, który odbywał się według tego samego scenariusza, z tą różnicą, że polityków zastąpili celebryci, aktorzy, projektanci mody i im podobni. Być może więc chodzi o ekologię, ulubionego „konika” nowego króla Karola III.