Mateusz Morawiecki zapewnia, że jest spokojny, jeśli chodzi o pozyskanie przez Polskę środków z funduszu spójności. Dziś jest spokojny, ale…
Od kilku dni trwają spekulacje na temat tego, czy Polska otrzyma środki z funduszu spójności Unii Europejskiej. Trwają zwłaszcza od chwili, gdy „Rzeczpospolita” napisała, że „Polskie regiony nie będą miały pieniędzy na inwestycje z powodu polityki rządu Zjednoczonej Prawicy. Komisja Europejska zapowiedziała, że nie zrefunduje wydatków”.
W dodatku, cytowany przez „Dziennik Gazetę Prawną” Marc Lemaitre, dyrektor generalny ds polityki regionalnej w Komisji Europejskiej, powiedział, że „polskie władze same zadeklarowały, że nie wypełniły jednego z podstawowych warunków umożliwiających zwrot pieniędzy, związanego z kartą praw podstawowych”. I: „To horyzontalny warunek, nie dotyczy poszczególnych sektorów, ale całości funduszy. I dopóki on nie będzie wypełniony przez Polskę, płatności nie będą zwracane przez KE. Te rachunki będą czekać”. Chodzi o zawrotną kwotą 75 mld euro, której wypłaty mają zostać wstrzymane.
Na opinie anonimowych urzędników Komisji Europejskiej powoływał się także „Financial Times”. Według nich większość środków z funduszu spójności na lata 2021-2027 „jest na razie niedostępna dla Polski”. Polska może korzystać tylko ze środków z funduszu spójności z lat 2014-2020, co jak łatwo sobie uświadomić – niewiele daje.
Kością niezgody ma być reforma sądownictwa. Komisja Europejska zmiany w jej wprowadzeniu uznała za niewystarczające i żąda całkowitego wycofania się Warszawy z decyzji w tej materii.
Co na to politycy?
Politycy Zjednoczonej Prawicy, zarówno ci w Parlamencie Europejskim, jak i ci w kraju w pierwszej chwili zapewnili, że środki są bezpieczne i będą Polsce wypłacone, a żadne oczekiwania związane z reformą sądownictwa uzależniające ich wypłatę od wycofania się rządu z wprowadzenia reformy nie zostały sformułowane. Potwierdzili natomiast, że toczą się rozmowy Polski z Komisja Europejską dotyczące funduszy spójności.
„Mogę potwierdzić słowa ministra funduszy i polityki regionalnej Grzegorza Pudy, że akceptowane są kolejne programy, a na kolejne Polska otrzyma zgodnie z przepisami odpowiednie zaliczki. Finalizacja rozmów oczekiwana jest w perspektywie kilku miesięcy. Wtedy też będą mogły być składane wnioski o refundację kosztów implementacji programów”, powiedział Polskiej Agencji Prasowej Stały Przedstawiciel Polski przy Uni Europejskiej Andrzej Sadoś. Dodał, że podobne rozmowy prowadzą także inne kraje członkowskie.
Nieco ostrożniejszy był prezydent. Cytowany przez „Dziennik Gazetę Prawną” Andrzej Duda powiedział w TVP Info: „Jeżeli te doniesienia medialne się potwierdzą, to będzie widać, że w instytucjach europejskich kontynuowane jest wtrącanie się w polską politykę i próba wymuszenia na polskim społeczeństwie zmiany władz w Polsce”. Trudno zakładać, że prezydent nie wie, co się dzieje na szczeblu unijnych rozmów. Bardziej prawdopodobne jest, że wie i że ta wypowiedź była ostrożnym przygotowaniem Polaków do ujawnienia niewygodnych informacji.
Rzecznik rządu Piotr Müller komentując doniesienia o wstrzymaniu wypłat środków z funduszy spójności stwierdził: „Odpowiadam, jak wygląda rzeczywistość: żadne pismo z Komisji Europejskiej w tej sprawie, o której dziś rozpisują się gazety i próbują budować narrację przedstawiciele opozycji, żadne pismo z KE o zablokowaniu środków unijnych tych z polityki klasycznej – czyli spójności czy funduszy rolnych nie wpłynęło. W związku z tym cała dzisiejsza narracja budowana jest na wyciętej z kontekstu wypowiedzi urzędnika, zaznaczam urzędnika KE, a nie członka KE”.
Z kolei Zbigniew Ziobro wprost wskazał winnych blokowania unijnych środków dla Polski. „Za zablokowanie środków europejskich należnych Polsce odpowiada Platforma Obywatelska i Donald Tusk, wraz z politykami niemieckimi, którzy udzielają im w tym wielkiego wsparcia, na czele z Niemką, szefową KE Ursulą von der Leyen”. To akurat żadne „odkrycie Ameryki”, bo zarówno sama opozycja, jak i Komisja Europejska mówią wprost, że środki dla Polski zostaną odblokowane kiedy tylko Donald Tusk i jego ekipa wygrają wybory.
Można też odnieść wrażenie, że rząd w Warszawie „odpuścił” już walkę o środki z KPO, chociaż musi już spłacać od tej pożyczki odsetki. Dzięki Solidarnej Polsce wiadomo, że Mateusz Morawiecki zgodził się na mechanizm „pieniądze za praworządność” (praworządność oczywiście w rozumieniu Komisji Europejskiej), chociaż Polacy miesiącami słyszeli coś innego. Nadal nie bardzo wiadomo, co znalazło się w tzw. „kamieniach milowych”, a rząd jeszcze do niedawna zapewniał, że będzie negocjował odstąpienie od „kamieni”, które sam zaakceptował.
I eksperci?
Zasadniczą kwestią pozostaje teraz, czy Komisja Europejska może zablokować wypłatę Polsce środków z funduszu spójności. Strona rządowa twierdzi, że nie może. Pamiętać jednak trzeba, że to samo mówiła o KPO. Niestety, innego zdania jest część ekspertów. Cytowany przez portal Bussines Insider, mec. Michał Wawrykiewicz (pełnomocnik sędziów SN, NSA i sądów powszechnych przed TSUE oraz Europejskim Trybunałem Praw Człowieka), jeszcze w grudniu 2021 mówił, że „kiedy mechanizm warunkowości wejdzie w życie, na jego podstawie będzie możliwe wstrzymanie nie tylko środków z Funduszu Odbudowy, ale także pozostałych środków zabudżetowanych na lata 2021-2027”. A przypomnijmy – mechanizm warunkowości to ten mechanizm, na który Mateusz Morawiecki w imieniu Polski zgodził się w lipcu 2020 roku, przekonując potem, że mechanizm “został obwarowany bardzo precyzyjnymi kryteriami”. Widocznie nie dość precyzyjnymi. Sytuacja wygląda tak, że jeśli Komisja Europejska uzna, że w danym kraju doszło do naruszenia praworządności, może zaproponować na forum Parlamentu Europejskiego zawieszenie wypłaty funduszy, a państwa członkowskie podejmą w tej sprawie decyzję większością głosów. Łatwo sobie wyobrazić, że jeśli dojdzie do takiego głosowania, to szanse Polski są niewielkie.
Jak będzie?
Tymczasem premier Mateusz Morawiecki w piątek oznajmił, że chciałby, aby pierwszy wniosek o wypłaty z KPO został złożony w najbliższych tygodniach i że kwestie związane z wymiarem sprawiedliwości, od których UE uzależnia wypłaty, strona polska uznaje za wystarczająco rozwiązane. Wciąż nie wiadomo, czy Komisja Europejska też tak uważa. Samo zaś złożenie wniosku nie jest równoznaczne z wypłatą funduszy.
Dziennikarze „Dziennika Gazety Prawnej”, nie odpuścili mu tak łatwo i na tej samej konferencji prasowej, na której padły powyższe słowa, zapytali, czy „nie czeka nas ostra konfrontacja z UE o dużo większe pieniądze niż z KPO”. Chodziło oczywiście o środki z fundusz spójności, co premier doskonale zrozumiał. Okazało się, że Morawiecki… nie wyklucza takiej ewentualności. „Jeśli radykałowie z obu stron zabiorą się za ten temat, to nie wyklucza, że i ta kwestia może stanąć jako przedmiot sporu; ale dzisiaj jest spokojny”, odpowiedział.
Dzisiejszy spokój premiera nie oznacza spokoju „jutro” i może się okazać, że jednak mechanizm „pieniądze za praworządność” jest możliwy także w przypadku funduszy spójności. Z finałem w postaci głosowania na forum Parlamentu Europejskiego. Nieformalna kampania wyborcza już trwa. Wygląda na to, że prawdziwe problemy zaczną się, kiedy wystartuje ta formalna..
Źródło: Rzeczpospolita, Dziennik Gazeta Prawna, PAP
Ja się cieszę że Polska nie otrzyma żadnych pieniędzy. Gdyby otrzymała będą to kamienie młyńskie dla naszych dzieci i wnuków. Jak powiedział Morawiecki miska ryżu za prace. Morawieckiemu od dawna przestałam wierzyć. Pamiętam jak piał po spotkaniu w PE odnośnie KPO. Jego niby zwycięstwo okazało się klapą na całej linii.
I bardzo dobrze!
KPO to jest żaden zysk a pożyczki na eko, biurokracje, administrację, fuchy, fanaberie, kretynizmy, unijna/niemiecka kradzież podatkowa i idiotyzmy lewicowe!
KPO to są długi, marnotrawstwo, szwindel finansowy, ekonomiczny, gospodarczy – a na koniec, ostatecznie: inflacja + dewaluacja złotego + sztuczny pieniądz itp.
Proste!?
Tak zwany premier M.M. być może zna się na forsie ?
O polityce nie ma żadnego pojęcia , nawet zielonego .
Naczelnik J.K. już dawno powinien dyskretnie powiedzieć panu M.M. :
” wypierdalaj “.
To co – już wszystko z Leyen dogadane ? Morawiecki na prezydenta, ruda berlińska POlityczna cichodajka na premiera i niech wtedy PIS wygrywa wybory i sobie “rządzi” ??? To dlatego oddał pan euroburdelowi wszystko walkowerem panie Morawiecki ?