INFORMUJEMY, NIE KOMENTUJEMY

© 2020-2021 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

Centralna Agencja Informacyjna

14:38 | czwartek | 21.11.2024

© 2020-2023 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

Co się stało z Emanuelą, czyli sensacje z platformy filmowej

Czas czytania: 11 min.

Kartka z kalendarza polskiego

21 listopada

Jan Kazimierz w słuckim pasie

20 listopada 1648 Chwalcie usta Pannę Marię!Już więcej nie wierzęAni w działa, ni w husarię,W zbroje, ni w pancerze.Za nic wszystkie mi potęgi,Wojsk ogromnych chmura,Za...

Koniecznie przeczytaj

Sprawa Emanueli Oralndi powraca co jakiś czas w kontekście ataków na Kościół, czasem coraz bardziej oderwanych od zdrowego rozsądku. Ostatnio odgrzebał ją lewacki Netflix, który wypuścił film na ten temat. Z tej okazji przedstawiamy fragment książki Aldony Zaorskiej pt. „Jawny i ukryty atak na Kościół”, poświęcony tej właśnie sprawie.

“Emanuela Orlandi była córką jednego ze świeckich urzędników kurii rzymskiej. Podobnie jak jej rodzice, miała obywatelstwo Watykanu (co wśród osób świeckich jest rzadkością, nawet jeśli w Watykanie pracują) i mieszkała na terenie państwa kościelnego. W 1983 r. miała 15 lat.

- reklama -

Ostatni raz była widziana, gdy 22 czerwca 1983 r. wybierała się na zajęcia muzyczne (Emanuela grała na flecie). Tego letniego dnia przepadła bez wieści. – Rodziców nie było wtedy w domu. Emanuela prosiła, żebym podwiózł ją na lekcję muzyki, bo był upał i nie chciała jechać autobusem. Ale ja byłem już umówiony i w korytarzu przed mieszkaniem rozpętała się kłótnia. Krzyczała: „Innych wozisz, kiedy proszą, a mnie nie”. Ale woziłem ją bardzo często. W końcu rzuciła: „Dobrze, rób, co chcesz”, trzasnęła drzwiami i wyszła. Wychodząc, zrobiła gest przerzucania włosów, który świetnie pamiętam, bo zawsze tak robiła. Moje ostatnie wspomnienie to właśnie ten gest i trzaśnięcie drzwi. Pewnie posłała mnie do diabła. Nigdy bym nie pomyślał, że to jej ostatni dzień z nami – opowiadał po latach brat Emanueli, Pietro Orlandi.

Nastolatka opuściła Watykan i pojechała rzymską komunikacją do szkoły muzycznej. Wiadomo, że do niej dotarła i wzięła udział w zajęciach. Po lekcji z budki zadzwoniła do domu. Telefon odebrała jej siostra, której Emanuela powiedziała, że się spóźni, bo dostała propozycję pracy od przedstawiciela firmy Avon. Koleżanki z lekcji fletu widziały ją jeszcze, jak na przystanku autobusowym wsiadła do dużego, ciemnego BMW. Tam ślad się urwał.

Kiedy nie pojawiła się w domu, rodzice i rodzeństwo zaczęli wydzwaniać do szkoły i koleżanek Emanueli. Sprawdzili szpitale, myśląc, że może miała wypadek, ale Emanuela przepadła jak kamień w wodę. Policja, zgonie z procedurami, odczekała dobę zanim przyjęła zgłoszenie i rozpoczęła poszukiwania. Funkcjonariusze poradzili rodzinie, żeby się nie martwiła, bo z Emanueli „żadna piękność”. Śledztwo prowadzili jednak pod kątem  ucieczki dziewczyny z domu, a nie jej porwania.

- reklama -

Co może zaskakiwać, podobno od razu poinformowali o zaginięciu papieża. Ojca Świętego nie było w Watykanie, odbywał właśnie swoją drugą pielgrzymkę do Polski, na każdym kroku witany przez setki tysięcy rodaków. Rodzina Emanueli, jak wszyscy pracownicy Watykanu, poznała papieża, ale tym informowaniem była zaskoczona, zwłaszcza biorąc pod uwagę papieską nieobecność. Z kolei papieski fotograf Arturo Mari, który towarzyszył Janowi Pawłowi II na każdym kroku, wspominał, że Ojciec Święty został poinformowany o zaginięciu Emanueli w ostatnich dniach swego pobytu w Polsce lub zaraz po powrocie do Rzymu i że wiadomość ta bardzo nim wstrząsnęła.

Trzeciego lipca Jan Paweł II  po raz pierwszy publicznie powiedział o osobie odpowiedzialnej za zaginięcie dziewczyny, wyraźnie sugerując, że doszło do porwania. Było to sporym zaskoczeniem, bo do tego wystąpienia policja niewiele robiła i uważała, że Emanuela uciekła z domu. Apel papieża z wyraźną sugestią, że dziewczyna została porwana, „obudził” funkcjonriuszy. I spekulacje, co wie papież, skoro mówi o czymś, czego nie wie policja. Natychmiast podchwyciły to media na całym świecie. We włoskiej prasie ukazały się apele rodziny Orlandi, błagającej porywaczy o uwolnienie piętnastolatki.

Jan Paweł II ośmiokrotnie apelował do porywaczy o uwolnienie nastolatki, wywołując medialne spekulacje, że Watykan wie, co stało się z dziewczyną. Może ktoś w Watykanie rzeczywiście wiedział, ale nie wiedział tego jego najważniejszy mieszkaniec. A może szło o coś innego.

- reklama -

Dwa dni po apelu papieża do biura prasowego Watykanu, a potem do ojca Emanueli zadzwonił mężczyzna. Mówiąc po włosku z dziwnym akcentem, zakomunikował ojcu dziewczyny, że skontaktują się z nim „funkcjonariusze Watykanu” i że stan Emanueli jest dobry (dokładnie użył sformułowania „bez obaw”). Na podstawie tego akcentu został „zidentyfikowany” jako „Amerykanin”, ale wiele wskazywało, że znał kilka języków i był dobrze zorientowany w układach panujących w Watykanie.

Dwa tygodnie po zaginięciu Emanueli ten sam „Amerykanin” zadzwonił do włoskiej agencji prasowej i zaproponował wymianę – Emanuela za Mehmeta Alego Agcę, tureckiego zamachowca, który od dwóch lat z wyrokiem dożywocia przebywał w więzieniu za przeprowadzenie zamachu na papieża Jana Pawła II 13 maja 1981 roku.

Po tych telefonach, śledczy zaczęli na nowo przesłuchiwać Agcę. Rozmawiał z nim nawet brat zaginionej dziewczyny. Agca na zmianę – albo przysięgał, że nic nie wie i nie ma z porwaniem nic wspólnego, albo sugerował, że wie, o co chodzi i że Emanuela jest bezpieczna i może zostać na niego wymieniona, ale pamiętać należy, że Agca składał wiele sprzecznych ze sobą oświadczeń, a jedynym człowiekiem, któremu miał powiedzieć, kto zlecił zamach, był sam papież Jan Paweł II, a i to nie jest pewne.

Im więcej dni upływało, tym więcej „informacji” spływało do śledczych. Sprawdzali wszystkie tropy i wszystkie okazały się fałszywe, także te łączące sprawę zaginięcia Emanueli z organizacją Antychrześcijański Front Wyzwolenia Turkesh, która przyznała się do porwania dziewczyny (a wcześniej innej zaginionej nastolatki), którą rzekomo chciała wymienić z Watykanem na Agcę. To byłoby dość dziwne, bo Agcę skazał włoski sąd i odbywał karę we włoskim więzieniu, a interwencja Watykanu byłaby ingerencją drugiego państwa. Papież powiedział, że mu wybacza, z czasem zaapelował o jego zwolnienie, ale nic więcej zrobić nie mógł.

Czas jednak upływał, a wszystkie tropy okazały się fałszywe. Policja umorzyła sprawę i w zasadzie tylko rodzina Orlandi nie ustawała w poszukiwaniach. Ktoś dbał o to, żeby co jakiś czas podsycać jej nadzieję na wyjaśnienie zagadki. Nawet po wielu latach od tamtego tragicznego czerwcowego dnia.

Rankiem 14 maja 2001 r. proboszcz kościoła Grzegorza VII w Rzymie w konfesjonale znalazł torbę. W środku był obrazek Ojca Pio i pozbawiona szczęki ludzka czaszka o niewielkich wymiarach. Na nowo ożywiło to sprawę uprowadzenia Emanueli, ale nie potwierdzono, żeby były to szczątki zaginionej dziewczyny.

Gangsterzy i Banco Ambrosiano

W 2005 roku, kiedy jedna z włoskich telewizji przypomniała historię Emanueli, po zakończeniu programu ktoś zadzwonił do redakcji i powiedział, że nastolatka została zamordowana a jej ciało zostało ukryte w rzymskiej bazylice St. Apollinare, a w porwanie i zabójstw jest zamieszany były rektor tej bazyliki.

Należy sprawdzić, kto naprawdę jest tam pochowany i ustalić, jak wielką przysługę Renatino oddał czcigodnemu kardynałowi Poletti – mówił dzwoniący do redakcji mężczyzna.

Enrico „Renatino” De Pedis, był przywódcą rzymskiego gangu  Banda della Magliana, który terroryzował Rzym w latach 80-tych. Został zastrzelony w 1990 r. i chociaż jego kryminalna przeszłość nie była tajemnicą, dzięki kardynałowi Ugo Polettiemu, pełniącemu wysokie stanowiska w Watykanie, został pochowany w bazylice St. Apollinare, w miejscu zastrzeżonym dla ludzi wybitnych. Istnieje przypuszczenie, że kardynał Poletti sam był zamieszany w porachunki mafijne i zapewniając prestiżowy pochówek mafiosowi, chciał się odwdzięczyć. Za co? Nie wiadomo. Dzwoniący do telewizji informator powiedział, że właśnie w grobowcu Renatino ukryte zostały zwłoki zamordowanej Emanuele. Grobowiec otwarto, ale ciała nastolatki tam nie było.

Za to Bazylika St. Apollinare pojawiła się w tej sprawie przy okazji jeszcze jednego wątku.

Kiedy sprawa uprowadzenia i domniemanego zamordowania dziewczyny już się przedawniła,  fotograf Marco Fassoni Accetti wyznał, że dziewczynę porwała pedofilska siatka z Watykanu i że on sam miał z nią powiązania. Zatrzymano księdza Pietro Vergariego, byłego rektora bazyliki św. Apolinarego. Niestety, nigdy nie sprawdzono dokładnie tego tropu. Podobnie jak wielu innych.[1]

Co uprowadzenie Emanueli ma wspólnego z Banco Ambrosiano, lożą P2 i Bankiem Watykańskim? W 2011 r. były członek włoskiego gangu Banda della Magliana Antonio Mamcini zasugerował, że Emanuelę porwała mafia (konkretnie jego „rodzina”), która przeprowadziła kilka różnych operacji przeciwko Watykanowi chcąc wymusić zwrot pieniędzy pożyczonych Bankowi Watykańskiemu za pośrednictwem Roberto Calviego i banku Banco Ambrosiano. Wedle innych relacji, wersję taką miała powtarzać kochanka samego Pedisa.

Historyk i politolog Arkadiusz Stempin, w lipcu 2013 r. popełnił artykuł dla portalu gazeta.pl, w którym napisał: „W 2008 roku w prokuraturze zeznawała kochanka de Pedisa z lat 1982 – 1984  Sabrina Minardi. Powiedziała ona, że mężczyzną z BMW [do którego wsiadła Emanuela – przyp. aut.] był de Pedis, który potem dziewczynę zabił i zabetonował 25 km od Rzymu. Dlaczego? Tak szantażował Watykan, by ten zwrócił zainwestowane przez bandę w watykańskim banku pieniądze. Za sznurki finansowe za Spiżową Bramą pociągał wtedy arcybiskup Paul Marcinkus. Ten Litwin z pochodzenia, a wychowany na chicagowskich podwórkach dwumetrowej wielkości pasjonat gry w golfa, był po szyję zanurzony w przestępstwach finansowych. Jako szef banku watykańskiego uczynił go oazą prania brudnych pieniędzy. Zmarły w 2006 roku „Chińczyk”, jak brzmiał w półświatku pseudonim Marcinkusa, brudny depozyt obrócił m.in. na wsparcie w latach 80. krajów Europy Wschodniej, w tym i na „Solidarność”. Ale po krachu banku watykańskiego, złączonego ciemnymi interesami z mafijnym bankiem Ambrosiano, pieniądze przepadły. Minardi zeznała jeszcze, że sama była kochanką arcybiskupa, a potem dostarczała mu innych dziewczyn. Za miejsce schadzek służyła suterena w dzielnicy Gianicolese, w której przed śmiercią miano więzić Emanuelę. […] Wersji Minardi zaprzeczał Watykan, choć rok temu (czyli 2012) potwierdził ją prominentny bandzior z grupy „Magliana” Antonio Mancini. Mafioso ujawnił kolejny „szczegół”, że jego szef po zamordowaniu nastolatki pogodził się z utratą zdeponowanych u abp. Marcinkusa pieniędzy. Wdzięczny Watykan po śmierci de Pedis odwdzięczył się mu, oferując wieczny spoczynek w bliskiej jego sercu bazylice. Wszystkie zeznania ułożyły się prokuratorom w końcowy, przerażający wniosek: ciało Orlandi wraz ze zwłokami mafiosa musiano ukryć w sarkofagu bazyliki St. Apollinare. Pod rosnącą presją opinii publicznej Watykan w ub. roku (czyli 2012) dokonał otwarcia grobowca. Szczątków Emanueli Orlandi nie znaleziono”.[2] Wygląda więc na to, że wersja kochanki gangstera, powtarzana przez publicystę, była nieprawdziwa.

Żeby sprawę zagmatwać, ponownie pojawił się Ali Agca. W 2010 r. ostatecznie wyszedł więzienia (w międzyczasie, w 2008 r. poprosił o polskie obywatelstwo i możliwość odbywania kary więzienia w Polsce, czemu prezydent Lech Kaczyński stanowczo odmówił). Udzielał wywiadów, niechętnie opowiadając o zamachu, znacznie chętniej mówiąc o objawieniach w Fatimie.

Nawiązał też do sprawy Emanueli utrzymując, że zamach na papieża zorganizował sam Watykan, który miał także stać za uprowadzeniem Emanueli. Agca utrzymywał, że dziewczyna była przetrzymywana w „malutkim kraju”, a następnie została wywieziona do jednego z klasztorów poza granicami Włoch, gdzie rodzina mogła ją odwiedzać. [3]  Wersja ta, podobnie zresztą jak inne opowieści Agcy, nigdy nie została potwierdzona. Ta, że dziewczyna została uprowadzona przez Antychrześcijański Front Wyzwolenia Turkesh i następnie „zintegrowała się” z muzułmańską społecznością, zmieniła wyznanie i zamieszkała w Paryżu, także.

Sprawę zawikłał jeszcze bardziej główny egzorcysta Watykanu, ojciec Gabriel Amorth. W 2012 r., w wieku 85 lat, będąc już na emeryturze, oświadczył, że Emanuela padła ofiarą porwania przez satanistyczną sektę działającą w… Korpusie Żandarmerii Państwa Watykan i że padła ofiarą… orgii seksualnej zorganizowanej przez członków sekty, służących w tej jednostce. Jego zdaniem to watykańska żandarmeria celowo naprowadziła śledczych na wątek z Agcą, żeby odwrócić od siebie uwagę i skierować śledztwo na fałszywe tory. Jednak żadne z oświadczeń egzorcysty nie zostało potwierdzone.

Upływały kolejne lata i ciągle pojawiały się „nowe tropy”. Wszystkie upadły.

Chociaż policja umorzyła sprawę, rodzina Emanueli nigdy nie zrezygnowała z wyjaśnienia, co się stało z dziewczyną. I ciągle ktoś „dbał”, żeby sprawa nie ucichła. Jeszcze 11 lipca 2019 roku brat Emanueli Pietro otrzymał listownie kolejną wskazówkę: „Jeśli chcesz wiedzieć, gdzie jest Emanuela, szukaj tam, gdzie patrzy anioł”. W Rzymie jest parę takich miejsc, ale wytypowano pasujące do opisu dwa groby Cmentarza Teutońskiego. To cmentarzyk znajdujący się na terenie Watykanu, tuż przy Bazylice św. Piotra. Tak niedostępny, że niewiele osób wie o jego istnieniu. Ktoś, kto dzwonił, jednak wiedział i najwyraźniej dobrze znał to miejsce. Rodzina Orlandi poprosiła Watykan o otwarcie dwóch grobów z aniołem i zgodę dostała. Ale w grobach nic nie znaleziono. Przeszukano ich otoczenie. W budynku obok nich odkryto dwie klapy a pod ossuaria zawierające setki kości. Jednak najmłodsze z nich miały 70 lat. Nie mogły więc być szczątkami Emanueli. 

W 2020 r. w jednej z kaplic Watykanu odkryto ludzkie kości, media natychmiast powróciły do sprawy zaginięcia Emanueli, spekulując, że istotnie dziewczyna mogła zostać uprowadzona przez kogoś z Watykanu i że wersja ojca Gabriela Amortha była zgodna z prawdą i że dziewczyna została dostarczona na orgię seksualną z udziałem wysoko postawionych duchownych z Watykanu, zgwałcona i zamordowana. Jednak odnalezione szczątki nie były szczątkami Emanueli.

Od zaginięcia Emanueli minęło prawie 40 lat a wciąż nie udało się stwierdzić, co stało się z dziewczyną. Nie jest to pierwszy ani jedyny przypadek zaginięcia człowieka „jak kamień w wodę”, ale fakt, że dotyczy młodziutkiej obywatelki Watykanu sprawił, że sprawa jest wciąż przywoływana i uznawana za największą tajemnicę Watykanu. Jego mury widziały niejedno morderstwo, być może także w XX wieku, wciąż więc nie wiadomo, dlaczego ta sprawa miałaby zachwiać potęgą Kościoła katolickiego. Chyba, że komuś właśnie na tym zależy”.

Aldona Zaorska, “Jawny i ukryty atak na Kościół. Proroctwa i fakty”, wyd. Bollinari Publishing House, Warszawa 2022, s. 335


[1] „Tajemnicze zaginięcie Emanueli Orlandi. Głównymi podejrzanymi są księża”, www.kobieta.pl

[2] „Emanuela Orlandi. Mroczna tajemnica Watykanu”, www.italia-by-italia.pl

[3] „Zaginięcie w Watykanie – Emanuela Orlandi”,www,zaginienieprzedlaty.com  

Śledź nas na:

Czytaj:

Oglądaj:

Subskrybuj
Powiadom o

0 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Wbudowane informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze
reklama spot_img

Ostatnio dodane

A to ci nowina – Ukraina nie współpracuje z Polską

Po dwóch latach od śmierci dwóch Polaków od ukraińskiej rakiety wystrzelonej nie w tę stronę, co trzeba, "śledztwo" tkwi...

Przeczytaj jeszcze to!

0
Podziel się z nami swoją opiniąx