I tak nie będzie pieniędzy z KPO

Hurra! Hurra! Hurra! Nowelizacja Ustawy o Sądzie Najwyższym uchwalona. Teraz już pójdzie z górki i Polska dostanie pieniądze z KPO. Akurat! Do uchwalenia pozostało jeszcze parę innych „kamieni milowych”. Na przykład ustawa wiatrakowa.

– Dzisiejsza regulacja jest jedną z najbardziej restrykcyjnych na świecie. Chcemy ją uwolnić, chcemy ją zliberalizować dla dobra polskiej gospodarki – oświadczył w sobotę 14 stycznia premier Mateusz Morawiecki.

Dziwnym zbiegiem okoliczności to oświadczenie zbiegło się publikacją radia RMF FM. Dzień wcześniej, stacja ostudziła rządowy entuzjazm po uchwaleniu napisanej pod dyktando Komisji Europejskiej nowelizacji Ustawy o Sądzie Najwyższym, podając, że środków z KPO i tak nie będzie, bo Bruksela czeka na kolejne „kamienie milowe”, na czele z nowelizacją tzw. ustawy wiatrakowej, co do tej pory blokowała Solidarna Polska. „Bez nowelizacji ustawy wiatrakowej nie będzie możliwa pierwsza płatność” – miał powiedzieć dziennikarce stacji wysoki rangą urzędnik Komisji Europejskiej.

„Kupcie niemieckie wiatraki albo nie będzie KPO. Kupcie niemieckie ładowarki do samochodów elektrycznych albo nie będzie KPO. Zrezygnujcie z elektrowni atomowej albo nie będzie KPO. Zrezygnujcie z udrażniania Odry albo nie będzie KPO. Kupujcie gaz rosyjski gaz od Niemców albo…”, skomentował te rewelacje na Twitterze Dariusz Matecki, przewodniczący Solidarnej Polski na Pomorzu Zachodnim, a inni internauci zaproponowali, żeby może w ogóle darować sobie wybory i po prostu przyjmować ustawy, które wraz z gubernatorem będzie nam przysyłać Komisja Europejska.

Nowelizacja ustawy wiatrakowej została już wyciągnięta z sejmowej zamrażarki, a Morawiecki po tygodniach zapewniania, że została już tylko nowelizacja Ustawy o Sądzie Najwyższym, przyznał, że ustawa wiatrakowa „jest wśród wskaźników, wśród celów do osiągnięcia przez Polskę”. Innymi słowy – uchwalenie nowelizacji Ustawy o Sądzie Najwyższym (pomijając, co zrobi z nią Senat) niczego nie kończy. Oficjalnie premier Morawiecki nie chce już spalać „drogiego kolumbijskiego węgla” (a miał być dobry i tani!), tylko chce stawiać wiatraki, żeby zapewnić Polsce energetyczne bezpieczeństwo.

Wiatrak za domem

Aktualnie więc rządowy projekt nowelizacji ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych przewiduje  zniesienie zakazu budowania elektrowni w promieniu wyznaczonym przez odległość równą dziesięciokrotności całkowitej wysokości projektowanej elektrowni wiatrowej od zabudowy mieszkaniowej (tzw. zasada 10H). Mówiąc bardziej „po ludzku”, obecnie, jeśli wiatrak ma 150 metrów wysokości, to nie może stanąć bliżej zabudowań mieszkalnych bliżej aniżeli w odległości półtora kilometra. Nowelizacja ma to zmienić.

Oczywiście w miastach wiatraków nikt stawiał nie będzie, więc ustawa dotknie mieszkańców wsi. Ale najwyraźniej Morawiecki wyznaje zasadę Jarosława Kaczyńskiego o chciwych chłopach, którym wystarczy coś obiecać i sprawa będzie załatwiona. Zwłaszcza, gdy już została uruchomiona cała machina sukcesu negocjacyjnego w kwestii pieniędzy z KPO.

Warto dodać, że wspomniana zasada 10H została wprowadzona przez… Prawo i Sprawiedliwość w 2016 roku. Jak widać, wiatry zmieniały drogowskazy nie tylko za PRL, ale zmieniają je skutecznie i teraz, skoro Prawo i Sprawiedliwość zmieniło zdanie o 180 stopni.

Nóż na gardle

Głos z Brukseli uzależniający wypłatę środków z KPO od kolejnej nowelizacji musi być bardzo stanowczy, skoro rzecznik rządu Piotr Müller już w piątek oznajmił w Sejmie, iż „liczy, że prace będą kontynuowane na następnym posiedzeniu Sejmu” i wtedy też sprawa „zostanie zamknięta”. PiS za „zasadę 10H” ostro atakowała cała opozycja, więc rzecznik najwyraźniej liczy, że Koalicja Obywatelska nie zmieniła zdania i poprze zmianę zdania przez PiS. Kolejne posiedzenie niższej Sejmu planowane jest za dwa tygodnie, w dniach 25 i 26 stycznia. Oczywiście do nowelizacji aż przebierają nogami firmy z branży „wiatrowej”. Ludźmi, którym za płotem będą stawiać swoje wiatraki nikt się nie przejmuje.

A tymczasem w kolejce czekają inne „kamienie milowe” bez realizacji których nie dostaniemy pieniędzy z KPO, na czele z najważniejszą zasadą „pieniądze za praworządność”, przyjętą przez Mateusza Morawieckiego, o czym zapomniał poinformować naród.

Uchwalenie nowelizacji Ustawy o Sądzie Najwyższym, napisanej wspólnie z Komisją Europejską (minister Szymon Szynkowski vel Sęk ładnie nazwał to „konsultacjami”), jak oznajmiła strona rządowa (i jej media), ma być kluczowym „kamieniem milowym” do odblokowania środków z KPO. Kluczowym, czyli nie jedynym. Ustawa wiatrakowa pokazuje, że „zabawa” zaczyna się od nowa. I prawdopodobnie nie skończy się na tej ustawie. W końcu, dzięki Morawieckiemu, Komisja Europejska może rzucać w Polskę kolejnymi „kamieniami milowymi”. W zasadzie z dużą dozą pewności można dziś powiedzieć – do wyborów nie dostaniemy ani grosza. A to, czy je dostaniemy po wyborach, będzie zależało od ich wyniku.