Co wolno wojewodzie…

Europosłowie z Polski głosujący za zakazem rejestracji samochodów spalinowych, sami takimi jeżdżą. Wszystko w myśl przysłowia – co wolno wojewodzie… Zobacz, jak trują planetę lewacy, którzy Tobie chcą zakazać posiadania tego, co sami trzymają w garażach.

Od 2035 roku w Europie nie będzie można już rejestrować nowych samochodów spalinowych, oczywiście z wyłączeniem ferrari i lamborghini, albowiem ich produkcja ma kluczowe znaczenie dla gospodarki. Jednocześnie tymi już jeżdżącymi po drogach nie będzie można wjechać do wielu stref zastrzeżonych tylko dla elektryków. Problem rozwiąże się sam, bo po co komu samochód, którym nie będzie mógł wyjechać ze swego garażu? Jednocześnie zasoby litu, niezbędnego do akumulatorów samochodów elektrycznych, są zbyt małe, by można było wyprodukować ich tyle, ile obecnie jest aut spalinowych. Będą więc dostępne tylko dla wybrańców. Reszta dla dobra planety Ziemia, zostanie zmuszona do przesiadki na rowery lub do „zbiorkomów” i z tej perspektywy będzie mogła popatrzeć na „elitę” mknącą swoimi elektrykami i ferrari.
Co ciekawe, elita”, która nam to wszystko załatwiła, sama jeździ paliwożercami.

Eliminacja samochodów elektrycznych została uchwalona głosami 340 eurodeputowanych, (przy 279 głosach przeciwko i 21 wstrzymujących się). Z Polski za zakazem rejestracji samochodów spalinowych zagłosowali: Bogusław Liberadzki, Robert Biedroń, Marek Belka, Włodzimierz Cimoszewicz, Leszek Miller, Marek Belt i oczywiście Sylwia Spurek. W swoich kampaniach wyborczych nie obiecywali takiego głosowania. Nie wiadomo, dlaczego.

Wiadomo, że wszyscy ci miłośnicy czystej planety jeżdżą samochodami spalinowymi. Do „zbiorkomó1)” wsiadają lecąc samolotem na trasie Bruksela – Warszawa (czy inne miasto) lub podróżując w dalsze rejony globu.

Czym jeżdżą europosłowie?

Marek Belka mknie po drogach BMW X5 (podstawowa wersja – 271 tys. zł), Robert Biedroń jeździ VW Tiguanem, Włodzimierz Cimoszewicz został przyłapany jako właściciel VW Passata 3.2l , Sylwia Spurek tak troszczy się o planetę Ziemia, że aż jeździ BMW w benzynie, były towarzysz Leszek Miller jest posiadaczem Audi S8 4l V8, a Bogusław Liberadzki – BMW X5 z 2019 roku.

Co prawda część z ww. polityków w 2035 roku raczej na kierowców nie będzie się nadawała, taki Miller (rocznik 1946) będzie miał 89 lat, ale zawsze będą mogli mieć kierowców, co o tyle ułatwi im życie, że w razie przekroczenia prędkości (zgodnie z planami Trzaskowskiego w Warszawie ma to być 30km/h), pozostaną niewinni nawet bez immunitetów (chyba, że wcześniej uchwalą sobie dożywotnie ich posiadanie, czego nie można przecież wykluczyć).

Oczywiście do 2035 roku wszyscy zdążą już wymienić swoje auta, pewnie kilka razy, na nowe modele spalinowe, by finalnie zaopatrzyć się elektryki. Będzie ich na to stać.

Za zasiadanie w Parlamencie Europejskim dostają dziś ponad 7 tys. euro miesięcznie na rękę, plus ryczałt na utrzymanie biura, zwrot kosztów za benzynę do ww. aut i inne bonusy. Nawet, gdy wszyscy wylądują już na emeryturach, będą to emerytury unijne. Na zakup elektryka wystarczy.

Polacy zaś będą mogli im pomachać stojąc na chodnikach i podziękować. Za to, że mogą ich w tych autach podziwiać. Ale w zamian będzie im wolno wetknąć sobie tęczowe pióra tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę, profanować katolickie symbole religijne (żeby wyrazić swoje poglądy) i jeść sojowe kotlety zamiast „rakotwórczych” schabowych oraz laboratoryjnie wyprodukowaną jajecznicę. Taki nowy, wspaniały świat w pocie czoła już budują nam europosłowie. Ci znad Wisły też.