Być może powinniśmy wyzbyć się złudzeń: Ukraina jako państwo nigdy nie uzna odpowiedzialności OUN/UPA na Wołyniu za ludobójstwo – podobnie jak Turcja nigdy nie uznała rzezi Ormian za ludobójstwo, nie potępiła jej, ani nie przyjęła za nią odpowiedzialności. A na rozmowę o Wołyniu nigdy nie będzie „dobrego czasu”.
“Polscy „słudzy narodu ukraińskiego” nieustannie próbują nas przekonać, że teraz nie jest dobry czas, aby rozmawiać z Ukrainą o Wołyniu, bo państwo to walczy z rosyjską agresją”, pisze na łamach najnowszego numeru “Warszawskiej Gazety” Paweł Sonisz. I zadaje kolejne pytania oraz wysuwa wnioski na najbliższą przyszłość. I wcale nie są one optymistyczne.
“Dlaczego w takim razie dobrego czasu nie było przed wybuchem wojny? „Bo Ukraina budowała swoją tożsamość, poszukiwała mitu państwotwórczego i potrzebowała czasu, aby dojrzeć do historycznej refleksji” – odpowiadają polscy słudzy. Zatem zapewniam, że dobrego czasu na rozmowę o Wołyniu nie będzie także bo zakończeniu wojny, bo wówczas Ukraina będzie odbudowywała się i „przepracowywała traumę”. Jeśli zaś Ukraina tę wojnę wygra (czego zresztą wypada jej życzyć) – dobrego czasu nie będzie tym bardziej, bo zwycięzca za nic nie musi przepraszać”, pisze.
Przypomina, że sprawa wcale nie jest oczywista – nie możemy oczekiwać przeprosin od państwa ukraińskiego, bo gdy doszło do tego ludobójstwa – Ukraina jako państwo nie istniała. “Powinniśmy oczekiwać i żądać potępienia zbrodniczej działalności OUN/UPA na Wołyniu, Podolu i w dawnej Małopolsce Wschodniej w latach 1942-44”, pisze Paweł Sonisz i od razu zauważa, że tych przeprosin raczej się nie doczekamy. Być może nigdy się nie doczekamy. Dobrej woli politycznej do takiego gestu nie ma. Prezydent Zełenski miał okazję, by go wykonać w czasie swojej wizyty w Polsce i tego nie zrobił. Nie zrobił też tego występując w polskim Sejmie przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy Rusłan Stefanczuk. On tylko złożył wyrazy szczerego współczucia, a to nie jest jednoznaczne z przeprosinami.
“Wystarczy jednak wpisać w wyszukiwarkę Google po ukraińsku słowa Dzień Bohaterów, aby „wyskoczyły” podobne plakaty z postaciami Petlury, Konowalca oraz Stepana Bandery i rozkazodawcy rzezi wołyńskiej – Romana Szuchewycza. I to jest przyczyna problemu: polskie oczekiwanie i żądanie potępienia OUN/UPA nie zostanie spełnione, ponieważ ich przywódcy znajdują się dzisiaj w kanonie oficjalnych narodowych bohaterów Ukrainy”, podsumowuje sytuację i naiwność polskiej strony, wierzącej jeszcze w przyznanie się i przeprosiny ze strony Ukrainy, autor artykułu.
Cały artykuł Pawła Sonisza tylko w najnowszym numerze “Warszawskiej Gazety”. Od piątku 16 czerwca w sprzedaży w całej Polsce.