2 października 1934
2 października 1934 r. o godzinie 8:00 na stojący przy semaforze przed stacją Krzeszowice pociąg pospieszny nr 7 z Gdyni, najechał pociąg pospieszny nr 107 z Wiednia. Dwa wagony klasy 2 zostały doszczętnie zniszczone.
Dziś Krzeszowice to jeden z ośrodków miejskich aglomeracji krakowskiej. Przed II wojną światową były miastem położonym pod Krakowem, ale położonym strategicznie – przy linii kolejowej nr 133 – Kraków-Katowice i przy drodze krajowej nr 79. I właśnie tam wydarzyła się zapomniana dziś katastrofa kolejowa.
2 października 1934 r. o godzinie 8:00 na stojący przy semaforze przed stacją Krzeszowice pociąg pospieszny nr 7 z Gdyni, najechał pociąg pospieszny nr 107 z Wiednia. Dwa wagony klasy 2 zostały doszczętnie zniszczone. Część osób z obu pociągów w ostatniej chwili zdążyła wyskoczyć z wagonów. Po godzinie 10 na miejsce zdarzenia dojechał pociąg ratunkowy.
Według zeznań J. Zieleżniaka, maszynisty pociągu z Wiednia, we mgle, w odległości ok. 250 m zobaczył stojący pociąg i natychmiast uruchomił hamulce i kontraparę, jednak zabrakło ok. 15 m, aby uniknąć zderzenia, koła miały się ślizgać po wilgotnych szynach. Drugi świadek zdarzenia, palacz Stanisław Bryś, nic nie wniósł do sprawy.
Według oskarżenia – najechanie nastąpiło z tyłu, a ponieważ dwa końcowe wagony pociągu gdyńskiego były konstrukcji stalowej, przeto uległy nieznacznym uszkodzeniom. Podczas gdy trzeci od końca wagon, drewnianej konstrukcji, nie zdołał stawić dostatecznego oporu, tak że pchany przez pociąg wiedeński, przedostatni wagon stalowy, wsunął się w ów wagon drewniany na kształt szufladki. Ponieważ w tym wagonie w trzeciej klasie znajdowała się znaczna ilość pasażerów, skutki tego zdarzenia były katastrofalne.
Na miejsce katastrofy przybył m.in. hrabia Artur Potocki (oddał służbom do dyspozycji swój pałac w Krzeszowicach) i ówczesny dyrektor krakowskiej kolei inż. Józef Wołkanowski oraz kilku lekarzy z pobliskiego uzdrowiska oraz z Krakowa. Ranni zostali umieszczeni w szpitalach w Krakowie, Chrzanowie i w Pałacu Potockich w Krzeszowiwcach. W wyniku katastrofy śmierć poniosło 12 osób, a 48 zostało rannych, w tym 7 ciężko.
14 stycznia 1935 roku rozpoczął się w Krakowie proces sądowy. Na ławie oskarżonych zasiedli: Bartłomiej Ziembiński z Krzeszowic – zwrotniczy; Antoni Drabik z Woli Filipowskiej – dróżnik blokowy kolejowy; Gabriel Nieć z Krzeszowic – dyżurny ruchu; Antoni Kaczmarek z Poznania – konduktor.
29 maja 1935 roku Drabik został skazany na półtora roku więzienia z zawieszeniem kary na 3 lata, ponieważ wyprawił pociąg wiedeński do Krzeszowic po tym samym torze, na którym stał jeszcze pociąg z Gdyni. Nieć, który swoim zaniedbaniem przy wydawaniu polecenia służbowego przyczynił się do błędnej decyzji został skazany na rok więzienia z zawieszeniem kary na 2 lata. Pozostali oskarżeni zostali uniewinnieni.
Udało się ustalić nazwiska ofiar katastrofy. Tamtego dnia zginęłi:
- Jan Baran, Lwów, emerytowany konduktor
- Dziubczyński, Lwów, adwokat
- Jan Starak, Lwów, asesor kolejowy
- Janina Kowalczykówna, Katowice, studentka UJ
- Tadeusz Knyszewski, sierżant
- n/n około 20-letnia dziewczyna
- Wicenty Zajda, Maków Podhalański, prezes Stronnictwa Ludowego
- Adam Pankow, Mysłowice, referent dyrekcji ceł
- Emma Herbstowa, Gdańsk
- Leopold Popper, Kraków
- Agata Pilatówka, Manton, nauczycielka
- Marja Bora, Lwów