INFORMUJEMY, NIE KOMENTUJEMY

© 2020-2021 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

Centralna Agencja Informacyjna

00:25 | piątek | 26.04.2024

© 2020-2023 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

“Byli” Polacy…

Czas czytania: 8 min.

Kartka z kalendarza polskiego

26 kwietnia

Jedźcie sami do Niemiec…

13 kwietnia 1943 W czasie II wojny światowej, Warszawa była dla Niemców najniebezpieczniejszym z okupowanych przez nich miast Europy. Każdy Polak mógł wtedy zginąć...

Koniecznie przeczytaj

Trwa miesiąc „katyński”. Strzały nad dołami i w piwnicach NKWD rozlegały się od 4 kwietnia do 16 maja 1940 roku. Każdy z tych dni, które teraz przeżywamy, zwłaszcza w Wielkim Tygodniu, jest okazją do serdecznej modlitwy i refleksji.

Katyń to nie tylko Las Katyński, Charków, Twer, Bykownia… Słowo Katyń jest symbolem wszystkich zbrodni popełnionych przez Sowiety na Polakach podczas wojny. Tak już pozostanie na wieki, choć Katyń jest tylko jednym z wielu miejsc zagłady Polaków na „nieludzkiej ziemi”. Częściowe ujawnienie zawartości sowieckich archiwów w latach 90., pokazało genezę zbrodni popełnionych na Polakach – z rozkazu przywódców Związku Sowieckiego – przez sowiecką policję polityczną. Bez sądów!

- reklama -

Nawet największych znawców komunistycznego systemu zbrodni zaszokował ujawniony przez prezydenta Borysa Jelcyna (w październiku 1992) rozkaz Stalina z 5 marca 1940 o rozstrzelaniu przez NKWD 25.700 Polaków (Ostatecznie, jak wynika z poufnej notatki dla Chruszczowa, podczas Zbrodni Katyńskiej sowieci zamordowali 21.857 Polaków). A przecież nie był to pierwszy akt sowieckiego ludobójstwa na Polakach. Już rok wcześniej zaczęły się przecież wielosettysięczne deportacje, których celem było fizyczne wyniszczenie naszych rodaków z Kresów i uciekających na wschód przed Niemcami. Patrząc wstecz trzeba przypomnieć, że jeszcze przed wybuchem wojny, w okresie „wielkiej czystki” drugiej połowy lat 30., Polacy mieszkający na terenie ZSSR byli skazywani na obozy i śmierć za to tylko, że byli Polakami.

Śmierć z „notatki”

Inicjatorem Zbrodni Katyńskiej był znany sowiecki ludobójca, zaufany Stalina, Ławrientij Beria. W tamtym czasie stał on na czele sowieckich sił bezpieczeństwa (1938-45 komisarz spraw wewnętrznych). Po wojnie był „kontrolerem” sowieckiego ministerstwa bezpieczeństwa „z ramienia” Politbiura partii komunistycznej. Partii, która wyprodukowała wielu takich zbrodniarzy jak on, czego nie chcą przyjąć do wiadomości liczni pogrobowcy komunizmu. Nie ma sensu porównanie, co było gorsze: niemiecki faszyzm czy sowiecki komunizm. Polskie doświadczenia są jednoznaczne. Zarówno zbrodnie niemieckiej NSDAP, jak i zbrodnie sowieckiej Wszechrosyjskiej Komunistycznej Partii bolszewików, WKP(b), zwanej później KPSS (Komunistyczną Partią Sowieckiego Sojuza) zasługują na pogardę. W interesie wolnych i demokratycznych społeczeństw jest troska o to, by młode pokolenia miały tego świadomość. Jeśli tego zaniedbamy, historia się powtórzy.

- reklama -

Notatkę Berii z 5 marca 1940 trudno nawet formalnie jakoś nazwać. Uchwała? Rozkaz? Sprawy formalne nie miały tu jednak żadnego znaczenia, bowiem w systemie komunistycznym panują obyczaje mafijne. Najważniejsze decyzje podejmuje się w gronie „wodzów”, których żadne prawo nie dotyczy. Skazano więc na śmierć tysiące Polaków a stało się to nie na podstawie jakiegoś wyroku, lecz na podstawie notatki, sporządzonej przez Berię dla Stalina i następnie „zatwierdzonej” przez Stalina, Mikojana, Mołotowa i Woroszyłowa (członków sowieckiego Politbiura) własnoręcznymi podpisami.

Zbrodniarze-ludobójcy nigdy nie ukarani

Wiaczesław Mołotow był wtedy ministrem (komisarzem) spraw zagranicznych Związku Sowieckiego i wsławił się jeszcze w październiku roku 1939 chełpliwym artykułem w prasie sowieckiej, w którym wyraził radość z powodu wspólnej z Niemcami likwidacji państwa polskiego. Nazwał je „bękartem traktatu wersalskiego”. Anastas Mikojan był członkiem Politbiura od 1935. Brylował w sowieckiej polityce aż do czasów Breżniewa, m.in. w dramatycznym 1956 roku wykonywał poufne zadania w Polsce i na Węgrzech. W wielkiej, 32-tomowej „Encyklopedii powszechnej” PWN próżno było szukać informacji, że był jednym z tych, którzy podpisali „wyrok” na tysiące polskich oficerów i więźniów politycznych! A przecież wydano ją już po roku 2000! Kto śmie twierdzić, że komunizm w Polsce upadł w roku 1989?! Kliement Woroszyłow był także członkiem Politbiura i „ludowym” komisarzem obrony. Przyjaciel Mołotowa, za co w 1960 został odwołany, w trakcie mafijnych rozgrywek w KPSS, ze wszystkich stanowisk. O jego podpisie na rozkazie katyńskim polska encyklopedia również nie wspominała.

- reklama -

Okrucieństwo „notatki” Berii wynikało z samego jej języka. Beria proponował rozstrzelanie „byłych” polskich oficerów [!], urzędników, „obszarników”, „fabrykantów”, policjantów, żandarmów wojskowych, osadników, funkcjonariuszy służby więziennej, „członków kontrrewolucyjnych organizacji”. Tak mówił o żyjących jeszcze, uwięzionych w sowieckich więzieniach i obozach ludziach: BYLI! Tego się nie spotyka nawet w dokumentach hitlerowskich!

NKWD – „sędziowie” i kaci

Wszystkie wymienione kategorie Polaków zbrodniarze „polecają” NKWD. Sprawy „należy rozpatrzyć w trybie specjalnym, z zastosowaniem najwyższego wymiaru kary – rozstrzelanie […]. Rozpatrzyć bez wzywania aresztowanych i bez przedstawiania zarzutów, decyzji o zakończeniu śledztwa i aktu oskarżenia”!

Kto więc ma „osądzić” Polaków? Odpowiedź jest prosta: Zarząd Jeńców Wojennych NKWD oraz NKWD sowieckich „republik”: ukraińskiej i białoruskiej. „Rozpatrzenie spraw” i „powzięcie uchwał” zbrodniarze zlecili trójce swoich zaufanych morderców z NKWD: Mierkułowowi, Kobułowowi i Basztakowowi (naczelnikowi Wydziału Specjalnego NKWD). Ręką Stalina zostały też dopisane w notatce nazwiska „podpisujących się” w ten sposób Kalinina i Kaganowicza. Michaił Kalinin był przewodniczącym Wierchsowieta (Rady Najwyższej ZSSR). Łazara Kaganowicza można było przyjąć za „patrona” całej zbrodni, zważywszy na jego wcześniejsze „zasługi”. Ten członek sowieckiego Politbiura wsławił się organizacją tzw. „wielkiej czystki” w Związku Sowieckim, czyli zamordowaniem milionów ludzi, uznanych przez NKWD za „niepewnych politycznie”. Trwało to kilka lat – od roku 1934.

Prof. Natalia Lebiediewa twierdzi, że tylko w latach 1937-1941 Stalin zamordował 11 mln obywateli Związku Sowieckiego! W roku 1937 Stalin dał „naukowe” uzasadnienie tych mordów: „zaostrzenie walki klasowej w miarę postępów budownictwa socjalizmu”! W okresie tej ludobójczej „operacji” aresztowano w Sowietach miliony ludzi. Jednych mordowało NKWD, inni umierali w więzieniach i łagrach. Na szczątki niektórych spośród tych nieszczęśników natrafiono w Lesie Katyńskim, podczas wydobywania ciał polskich oficerów! Jeśli kiedyś, w przyszłości (na pewno nie dziś!) dojdzie do pojednania z zaczadzonymi dziś putinizmem Rosjanami, to raczej przez wspólną modlitwę na grobach pomordowanych ofiar sowietyzmu – Polaków, Rosjan i przedstawicieli innych narodów – a nie w wyniku politycznych kontraktów. Aby tak się stało, konieczny jest jednoznaczny stosunek obywateli Rosji do komunistycznej przeszłości ich państwa. Brudna wojna z Ukrainą dzień pojednania odkłada ad acta. Obserwujemy dziś w Rosji afirmację przeszłości i chęć odbudowania Związku Sowieckiego, najbardziej zbrodniczego państwa w dziejach Europy.

Wymordowaniem polskich jeńców wojennych zajęło się NKWD obwodów smoleńskiego, kalinińskiego i charkowskiego. „Operacji” przewodził szef Zarządu do Spraw Jeńców Wojennych NKWD Piotr Soprunienko. Powinien być raczej szefem zarządu do spraw mordowania jeńców wojennych! Za swoje bandyckie zasługi dosłużył się później stopnia „gienierała”!

Żadnych nauk z historii?

Jeszcze w marcu wezwano do Moskwy komendantów i komisarzy z obozów dla jeńców polskich w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku. Przekazano im „wyrok”. Kiedy się dziś oburzamy – słusznie! – na sposób traktowania jeńców sowieckich przez Niemców (wielu z nich zamęczono w nieludzkich warunkach na przykład w KL Birkenau), to niezbędna jest szersza refleksja: obydwa zbrodnicze państwa posługiwały się zasadą cel „uświęca” środki. Niemcy traktowali jeńców sowieckich jak podludzi, Sowieci traktowali jeńców niemieckich dokładnie tak samo! Nie powinniśmy mieć co do tego żadnych złudzeń, a los naszych jeńców wojennych, nazywanych przez Berię „byłymi” oficerami [!], najlepiej i najboleśniej nam to ilustruje.

Rosjanie próbują usprawiedliwić sowieckie zbrodnie na Polakach, także zbrodnię zaniechania popełnioną na Warszawie w 1944 roku, argumentując, że podczas „wyzwalania” Polski zginęło 600 tysięcy żołnierzy sowieckich. Politycy postsowieccy – których nie stać na jednoznaczne potępienie zbrodni komunistycznych – nie mają moralnego prawa do szermowania takimi argumentami. Ci prości żołnierze sowieccy byli często takimi samymi ofiarami imperialnych ambicji (maskowanych ideologią „wszechświatowej rewolucji”) sowieckiego Lewiatana. Powszechnie znane są już historykom takie fakty, jak działalność sowieckich „oddziałów zaporowych” NKWD, których rola polegała na swoistej „ochronie tyłów”: poruszały się tuż za frontowymi oddziałami sowieckimi, strzelając do tych żołnierzy, którzy próbowali się wycofać, gdy sytuacja była beznadziejna. Jednocześnie było przyzwolenie na gwałty, rabunki i mordowanie ludności cywilnej.

Pogardę Stalina dla życia prostego żołnierza ilustrują słynne, przytaczane wielokrotnie słowa: „U nas mnoga ludiej”… My, Polacy, nie nosimy w sercach gniewu wobec prostych żołnierzy sowieckich. Patrzymy za to z niedowierzaniem i z narastającym gniewem na kolejne oświadczenia wysokich przedstawicieli oraz instytucji państwa rosyjskiego: że jeśli chodzi o Warszawę, to nie ma za co przepraszać; że zmowa jałtańska nie przyniosła Polsce żadnej szkody; że pakt Ribbentrop-Mołotow był słuszny, bo chronił interesy sowieckie. Interesy sowieckie kosztem zagłady państwa polskiego? Interesy sowieckie na terenie Besarabii, Finlandii, na Litwie, w Estonii i na Łotwie? Czy to znaczy, że Zbrodnia Katyńska i inne liczne zbrodnie na Polakach były także obroną „interesów” Związku Sowieckiego? Przyjęcie takiej optyki oznaczałoby zniewolenie Polaków. Tym razem dobrowolne! Wojna na Ukrainie jest naszą wojną. Jest ostatnim dla nas ostrzeżeniem.

„Człowiek to brzmi dumnie”

– napisał sztandarowy sowiecki poeta Maksym Gorki [Pieszkow]. Co miał na myśli? Zastanawiał się nad tym we lwowskim sowieckim więzieniu na Zamarstynowie „rewolucyjny poeta” Władysław Broniewski. W końcu napisał tak: „<Czełowiek eto zwuczit gordna> – powiedział stary Maks. A tu biją cię w mordę i mówią, żeś sukinsyn. I cóż taki syn robi za kratkami NKWD? Więc pomódlmy się kurwąmacią przygasłej czerwonej gwieździe!” (z rękopisu zachowanego w Paryżu). Broniewski uratował głowę, ewakuując się ze Związku Sowieckiego z armią gen. Władysława Andersa. Jednak po wojnie w kraju zapomniał o swej więziennej „modlitwie”. Zeszmacił się. Chwalił bolszewików, kłaniał się ich „rewolucji” „czapką do ziemi”! Pisał wiersze o Stalinie, „maszyniście parowozu dziejów”, opiewał pochody pierwszomajowe i w ogóle komunizm. A przecież wszystko widział na własne oczy, wszystkiego sam doświadczył! Jak zrozumieć „gatunek” człowieka, nazwany przez profesora Alaina Besancona „homo sovieticus”? Na czym polegał niebezpieczny „urok” komunizmu? Dlaczego prezydent Stanów Zjednoczonych i premier Wielkiej Brytanii ściskali ręce Stalinowi i Mołotowowi, którzy byli współodpowiedzialni za wybuch wojny; którzy podpisali „notatkę” o zamordowaniu jeńców polskich; którzy mieli śmierć milionów innych ludzi na rękach? Nie widać było Kainowego piętna na ich czołach? Dlaczego te zbiry w dalszym ciągu zażywają sławy w Rosji. Czy ten rosyjski motłoch ciągle się boi, czy jest aż tak bardzo głupi? Mamy, Polacy, o czym pomyśleć i mamy się czego obawiać.

Widmo nowego paktu Ribbentrop-Mołotow krąży dziś nad Europą…

Śledź nas na:

Czytaj:

Oglądaj:

Subskrybuj
Powiadom o

0 komentarzy
Wbudowane informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze
reklama spot_img

Ostatnio dodane

Toż to szok!

A tak się starała... Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Donald Tusk podjął już decyzję - Janina...

Przeczytaj jeszcze to!

0
Podziel się z nami swoją opiniąx