Wtorek, 27 czerwca 1581 r.
Husaria była najlepszym wojskiem na świecie. Kircholm. Chocim. Wiedeń. Te nazwy znają wszyscy. A powinni znać jeszcze jedną. Mohylew. I dwustu husarzy, którzy przez siedem godzin skutecznie broniło miasta przed trzydziestoma tysiącami Moskali.
W 1577 wybuchła wojna polsko-moskiewska o Inflanty. Król Stefan Batory w latach 1579–1580 przeprowadził dwie zwycięskie wyprawy, zdobywając Połock i Wielkie Łuki (niektórzy mówią, że wolał przebywać na wojnie niż w sypialni żony ponad pięćdziesięcioletniej Anny Jagiellonki). Trzecia wyprawa zakładała zdobycie Pskowa. O planach tych od swoich szpiegów na krakowskim dworze dowiedział się car Iwan IV Groźny (w Polsce nazywany „tchórzliwym”) i uprzedzając atak, w czerwcu 1581 r. wkroczył na terytorium Wielkiego Księstwa Litewskiego. Wojsko Iwana Groźnego i jego sojuszników (głównie Tatarów) liczyło około 30 tysięcy żołnierzy, a z pachołkami nawet 45 tysięcy ludzi, choć przyznać trzeba, że nie byli oni przygotowani do oblegania miast. Co nie znaczy, że nie próbowali.
Bitwa
Dwudziestego siódmego czerwca 1581 r. armia Iwana Groźnego znalazła się pod Mohylewem. Spaliła przedmieścia i próbowała zdobyć także miasto, ale strona polska obsadziła ostróg miejski strzelcami opierającymi ataki. Siły moskiewskie próbowały go podpalić. Być może by im się to udało, ale na szczęście dla obrońców miasta z odsieczą przybyła chorągiew husarska Kazanowskiego. Jedna chorągiew, czyli 200 ludzi przeciwko 30 tysiącom. Na jednego husarza przypadało więc 150 Moskali. A gdyby dodać i pachołków to nawet 225. Ale… To była husaria. Po przybyciu pod Mohylew porucznik Markowski wydał rozkaz, aby „Moskali ciąć i do miasta nie dopuszczać”. Husaria ruszyła do ataku. Nie rozstrzygnęła wszystkiego jedną szarżą. Miasta broniono przez siedem godzin, aż do przybycia kolejnej odsieczy w postaci roty petyhorskiej Temruka Szymkowicza i roty kozackiej Krzysztofa Radziwiłła. Swoje zrobiła też pogłoska w szeregach rosyjskich, że to cała armia królewska, i wybuchła panika. Siły moskiewskie wycofały się na drugi brzeg Dniepru. Okazało się, że po stronie polskiej byli ranni i duże starty w koniach, co było poważnym ciosem, gdyż wyszkolony koń husarski kosztował fortunę (konie te, choć różnych ras, były tak cenne, że za wywiezienie za granicę wyszkolono konia husarskiego groziła kara śmierci). Co może jednak zdumiewać, w czasie siedmiogodzinnych walk nie poległ ani jeden polski żołnierz.
Jak to było
O tym, jak wyglądała bitwa, wiemy z listu, jaki do króla wysłał szlachcic nazwiskiem Hołowczyński 30 czerwca 1581 r. Czytamy w nim: „Waszej Królewskiej Mości Mohylewa i przedmieścia mohylewskie kilkaset domów popalili, jakoż wielkością ludzi mało się do miasta i do zamku mohylewskiego nie wcisnęli, jednoż za pomocą Bożą lud Waszej Królewskiej Mości żołnierski, roty Jm pana Trockiego [Krzysztofa Radziwiłła], p. Kazanowskiego i p. Temrukowa, którzy się na ten czas byli zebrali, odparli ich i bronili zamku i miasta, i bitwę z nimi mieli”.
Z kolei w dziennikach ks. Jana Piotrowskiego pod datą 11 lipca 1581 r. czytamy: „Dziś tam stąd przyjechał Markowski, porucznik roty Kazanowskiego; to przyniósł, że 27 czerwca Moskwy pod Mohylów, jako on powiada, przyszło i z Tatary około 30 000, snadź lud nikczemny, błahy, aby byli Mohylów wybrali, a rota Kazanowskiego sama bez rotmistrza, osłyszawszy się o nich, przedtem przyszła tam jedno 200 koni; uganiali się z nimi tego dnia nasi całych 7 godzin, tak, że do miasta przystąpić nie dopuścili im. Przybyła im potem Temrukowa rota [z pomocą]. Moskwa, nadziewając się wiele ludzi, jęli uchodzić i dojechawszy Dniepru, przeprawowali się [na drugi brzeg]. Nasi na onej przeprawie gromili je i na onę stronę przegnali, kilku więźniów porwawszy, których tu ten Markowski – jest on od naszej Kruszwicy – królowi przywiódł. Szkodę tam wielką ta rota [Kazanowskiego] w koniach wzięła: Moskwa wszystko w nie z łuków i z rusznic strzelała. Rannych też towarzyszów i pacholików dosyć; zabitego z łaski Bożej [w tej rocie] żadnego.”.
Bitwa zakończyła się zdecydowanym zwycięstwem strony polskiej. Batory nie zdobył Pskowa. Oblężenie to przyczyniło się do jednak do rozejmu w Jamie Zapolskim, w wyniku którego car Iwan IV Groźny został zmuszony do oddania Polsce Inflant.