INFORMUJEMY, NIE KOMENTUJEMY

© 2020-2021 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

Centralna Agencja Informacyjna

07:32 | piątek | 19.04.2024

© 2020-2023 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

Po prostu „Inka”

Czas czytania: 4 min.

Kartka z kalendarza polskiego

19 kwietnia

Jedźcie sami do Niemiec…

13 kwietnia 1943 W czasie II wojny światowej, Warszawa była dla Niemców najniebezpieczniejszym z okupowanych przez nich miast Europy. Każdy Polak mógł wtedy zginąć...

Koniecznie przeczytaj

28 sierpnia 1946 r.

Nie miała nawet 18 lat, kiedy po bestialskim śledztwie i sfingowanym procesie została skazana na śmierć i rozstrzelana. Żaden ze sprawców tej zbrodni nigdy nie poniósł kary. Dantua Siedzikówna „Inka”.

- reklama -

Urodzona w 1928 r. Danuta Siedzikówna w czasie wojny straciła oboje rodziców. Do AK wstąpiła na przełomie 1943 i 1944 roku. Po przejściu frontu podjęła pracę kancelistki w nadleśnictwie Hajnówka. Wraz z innymi pracownikami nadleśnictwa w czerwcu 1945r. została aresztowana za współpracę z antykomunistycznym podziemiem przez grupę NKWD-UB (działającą z polecenia zastępcy szefa WUBP w Białymstoku z pochodzenia Żyda – Eliasza Kotona). Uwolniona z konwoju przez patrol wileńskiej AK Stanisława Wołoncieja „Konusa” (podkomendnych „Łupaszki”), podjęła w nim służbę jako sanitariuszka.

Później służyła w szwadronach por. Jana Mazura „Piasta” i por. Mariana Plucińskiego „Mścisława”. Przez krótki czas jej przełożonym był także por. Leon Beynar „Nowina” – zastępca „Łupaszki”, znany później jako Paweł Jasienica. Danuta Siedzikówna przybrała wówczas pseudonim „Inka”.

Wczesną wiosną 1946 nawiązała kontakt z ppor. Zdzisławem Badochą „Żelaznym” – dowódcą jednego ze szwadronów „Łupaszki”. Po śmierci „Żelaznego”, zabitego podczas obławy UB 28 czerwca 1946, została wysłana przez jego następcę – ppor. Olgierda Christę „Leszka” po zaopatrzenie medyczne do Gdańska. Tam została aresztowana rankiem 20 lipca 1946r. Po zatrzymaniu umieszczona w pawilonie V więzienia w Gdańsku jako więzień specjalny. Bestialsko torturowana i poniżana w śledztwie, kierowanym przez naczelnika Wydziału III WUBP w Gdańsku Jana Wołkowa i kierownika Wydziału Śledczego WUBP Józefa Bika, do końca odmawiała składania zeznań obciążających członków brygad wileńskich AK. Proces był w zasadzie tylko formalnością.

- reklama -

Prócz udziału w „bandzie Łupaszki”, czyli niepodległościowym oddziale mjr Zygmunta Szendzielarza i nielegalnego posiadania broni, komuniści oskarżyli ją – niepełnoletnią sanitariuszkę (rozstrzelano ją sześć dni przed 18. urodzinami) – o wydanie rozkazu zastrzelenia dwóch funkcjonariuszy UB. Tego „przestępstwa” nie udowodnił jej nawet podległy bezpiece „sąd” i nie potwierdziło dwóch z pięciu zeznających „dobrowolnie” w sprawie milicjantów, którym żołnierze „Łupaszki” darowali życie. Jeden zeznał nawet, że opatrzyła go po walce. Ale dla stalinowskich siepaczy nie miało to znaczenia.Już 3 sierpnia 1946r. została skazana na śmierć przez sąd kierowany przez mjr. Adama Gajewskiego.

W grypsie do sióstr Mikołajewskich z Gdańska, krótko przed śmiercią, „Inka” napisała: „Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”. Miała świadomość, że umrze, ale bita i torturowana (nie mówi się o tym dziś głośno, ale istnieje prawdopodobieństwo, że jak wiele innych torturowanych na UB kobiet, została także zgwałcona), do końca chroniła innych. „Tylu ludzi może zginąć, lepiej, że ja jedna umrę”, powiedziała.

Niewiadoma

- reklama -

Danusia Siedzikówna oraz Feliks Selmanowicz „Zagończyk” 28 sierpnia 1946 r. o godz. 6.00 rano zostali sprowadzeni do piwnic gdańskiego wiezienia UB. Piętnaście minut później już nie żyli. Według relacji przymusowego świadka egzekucji, ks. Mariana Prusaka, oboje najpierw ucałowali krzyż. Odmówili zawiązania im oczu. Ostatnimi słowami „Inki” było: Niech żyje Polska! Niech żyje „Łupaszko”! Dowódca plutonu egzekucyjnego wykrzyczał do jego członków, że stojąca przed nimi dziewczyna to „dzi…ka samego Łupaszki” i wydał komendę – po zdrajcach narodu polskiWtedy stało się coś niewytłumaczalnego. Chociaż żołnierze plutonu egzekucyjnego, chociaż strzelali do skazanych z odległości dosłownie trzech metrów, chybili. Prawdopodobnie po prostu świadomie celowali obok młodziutkiej dziewczyny i żołnierza AK. “Inkę” i “Zagończyka” dobił dowódca plutonu egzekucyjnego. Do tej pory nie wiemy, kim był ten ubek. Znamy jego nazwisko – Franciszek Sawicki. Ale nic więcej nie wiemy. Prawdopodobnie był żołnierzem gdańskiego KBW. Relacje mówią, że był to człowiek z tzw. awansu społecznego, że wcześniej służył w NKWD. W chwili oddania strzału miał krzyknąć: – Nie chciała gadzina zdechnąć, trzeba ją dobić. Ale nie wiemy najważniejszego – kim był. Nazwisko prawdopodobnie jest fałszywe. Może przybrane do tej sprawy, może potem zmienione. Prawdopodobnie był z pochodzenia Żydem, ale tego też nie wiemy na pewno. 

 Jest faktem, że w mord na “Ince” byli zaangażowani ubecy żydowskiego pochodzenia, jak np. Józef Bik alias Józef Bukar, alias Józef Gawerski, który w 1968r. umknął do Szwecji jako ofiara „polskiego antysemityzmu” (i wystąpił o podwyższenie mu emerytury za służbę w UB, co zresztą udało mu się uzyskać), czy syn Arona – Jan Wołkow, nadzorujący brutalne śledztwo i pastwienie się nad „Inką”. Nadal jednak, chociaż znaleźliśmy szczątki „Inki” i „Zagończyka”, nie wiemy, kto pociągnął za spust, kto ich zabił w momencie, kiedy żołnierzom z plutonu egzekucyjnego nie starczyło na to nienawiści.

Śledź nas na:

Czytaj:

Oglądaj:

Subskrybuj
Powiadom o

0 komentarzy
Wbudowane informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze
reklama spot_img

Ostatnio dodane

“MAUS” po raz drugi

Czyli Żydzi przedstawiani w palestyńskim podręczniku szkolnym jako „synowie świń”, to podżeganie do nienawiści, a Polacy przedstawiani w amerykańskim podręczniku (właściwie szkolnej...

Przeczytaj jeszcze to!

0
Podziel się z nami swoją opiniąx