1 marca 1951
Niech żyje wolna Polska! takeśmy wołali,
Gdy nas wyprowadzano ostatni raz z celi.
Obyście, tej wolności, bracia, doczekali,
Której już nam nie będzie dane z wami dzielić.
Tadeusz Porayski, “Służewiec”
Podpułkownik Łukasz Ciepliński ps. „Pług” ze swoim wojennym doświadczeniem i talentami dowódczymi, na Zachodzie wykładałby na wojskowych Akademiach, byłby doradcą prezydentów i ministrów. Komuniści skazali go na śmierć, bo miał odwagę do końca walczyć o wolną Polskę. Za to, że walczył w kampanii wrześniowej, że całą wojnę – w konspiracji (m.in. jego zasługą było znakomite zorganizowanie struktur wywiadu i kontrwywiadu AK, dzięki czemu zlikwidowano ok. 300 konfidentów Gestapo i kolaborantów, zaś jego podkomendni wiosną 1944 przechwycili części pocisków V-1 i V-2). Za to, że 1 marca 1945 związał się z organizacją Wolność i Niezawisłość (WiN). Kiedy, w styczniu 1947 roku po dwóch miesiącach działalności aresztowany został III Zarząd Win, na czele organizacji stanął „Pług”. W tym samym roku na świat przyszedł jego jedyny syn – Andrzej. Łukasz Ciepliński „Pług” został aresztowany 28 listopada 1947 roku. Przeszedł trzyletnie, niezwykle okrutne śledztwo, prowadzone bezpośrednio pod nadzorem NKWD. Przez trzy lata „Pług” był straszliwie torturowany. Miał połamane ręce i nogo, na skutek pobicia ogłuchł na jedno ucho. W podobny sposób traktowano jego współpracowników – jego zastępcy – mjr. Adamowi Lazarowiczowi ubecy wybili zęby, kpt. Franciszek Błażej szef Działu Propagandy miał ciągle ropiejące rany na nogach, a kpt. Józefa Rzepkę, szefa Działu Politycznego nieustanne bicie doprowadziło do obłędu.
5 października 1950 roku przed warszawskim sądem rejonowym rozpoczął się proces. Na ławie oskarżonych zasiedli: Łukasz Ciepliński, Adam Lazarowicz, Mieczysław Kawalec, Ludwik Kubik, Józef Rzepka, Franciszek Błażej, Józef Batory, Karol Chmiel, Joanna Czarnecka i Zofia Michałowska. Już 14 października 1950 roku sąd wydał wyrok. Łukasz Ciepliński i sześciu jego współpracowników zostało skazanych na karę śmierci. Obrońcy wnieśli apelację, ale Najwyższy Sąd Wojskowy w Warszawie 16 grudnia 1950 r. podtrzymał wyroki. Prezydent Bolesław Bierut odmówił skazanym prawa łaski. Kiedy 1 marca 1951 roku pułkownik Łukasz Ciepliński był wyprowadzany na rozstrzelanie szepnął jednemu ze współwięźniów: – Jeśli przeżyjesz, odnajdź moją rodzinę i przekaż Andrzejkowi, że ojciec przed śmiercią ukrył w ustach srebrny medalik z Matką Boską Ostrobramską.. Nie wiemy, czy Łukaszowi Cieplińskiemu udało się włożyć do ust ów medalik. Ciała Łukasza Cieplińskiego nie znaleziono do dziś.
Łączka
Najprawdopodobniej został pogrzebany na powązkowskiej „Łączce”, w latach czterdziestych i pięćdziesiątych – obrzeżu cmentarza wojskowego na Powązkach. To jedno z miejsc tajnych pochówków Żołnierzy Wyklętych – tych wojskowych i żołnierzy konspiracji, którzy po wkroczeniu Armii Czerwonej w 1944 r. nie złożyli broni, wierząc, że wywalczą wolną Polskę, że świat upomni się o wolność Polaków. Świat Polskę sprzedał Stalinowi, a o nich do dziś nic nie wie.
Komuniści za wszelką cenę chcieli zabić nie tylko ich samych, ale i pamięć o nich i zatrzeć wszelkie ślady. Aby ukryć dowody zbrodni, na Łączce został urządzony kompostownik i śmietnik. W stanie wojennym teren został wyrównany i przekazany na miejsca pochówku… komunistycznych wojskowych. W efekcie tuż obok swoich ofiar spoczywali ich mordercy – wojskowi prokuratorzy czy sędziowie. Towarzysz Jaruzelski, od którego kazał się „odpieprzyć” Adam Michnik dbał o ukrycie prawdy…
Przez wiele lat w sprawie miejsc pochówku Żołnierzy Wyklętych nic się nie działo. Wszyscy w Warszawie wiedzieli, ale ekshumacje pod kierownictwem prof. Krzysztofa Szwagrzyka rozpoczęły się dopiero w 2012 roku. Zakończyły się w 2017 roku, ale jeszcze nie zakończyły się prace identyfikacyjne.
Jednocześnie przez całe lata Polska nie była w stanie uhonorować pamięci Żołnierzy Wyklętych. Kiedy pojawiał się ten temat, natychmiast rozpoczynały się medialne ataki, niewiele się różniące od kłamstw wypisywanych przez stalinowską prasę. Dopiero w 2010 roku inicjatywę ustawodawczą w zakresie uchwalenia nowego święta podjął prezydent Lech Kaczyński, co oczywiście spotkało się z lewackim ujadaniem. Prezydent nie zdążył wziąć udziału w Narodowym Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
Święto zostało uchwalone dopiero w 2011 roku. Dzień 1 marca wybrano właśnie w nawiązaniu do dnia wykonania kary śmierci na Łukaszu Cieplińskim i pozostałych sześciu członkach IV Zarządu WiN. W tym święcie chodzi jednak o upamiętnienie nie tylko tych największych i najbardziej znanych Wyklętych, ale także tych, którzy dla Polski poświęcili wszystko, a ich imiona zna tylko Bóg. Być może najbardziej poruszającym podsumowaniem ich życia i cierpienia jest mało znany wiersz, mówiący nie o Łączce, ale o innymi miejscu pochówków – cmentarzu na Służewcu, gdzie wózkiem zaprzężonym w małego konia, nocami ubecy wywozi ciała swoich ofiar. Miejsce wciąż zapomniane, a przez to jeszcze bardziej tragiczne.
Wspomnieć należy że katownie UBeckie to żydostwo, które w bestialski sposób torturowało i mordowało naszych Bohaterów Narodowych. CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM, którzy oddali swoje życie za wolną Ojczyznę.