„Małpia ospa” już nie będzie „małpia” ani nie będzie pochodziła z Afryki. Fakty dyskryminują ten kontynent i jego rdzennych mieszkańców, więc WHO je zignoruje i wymyśli własne. Prace już się rozpoczęły.
Podobno z nudów ludziom różne głupoty do głów przychodzą. Od dłuższego czasu można odnieść wrażenie, że najbardziej na świecie nudzą się „eksperci” ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Z tych nudów WHO postanowiło zająć się bliżej nową epidemią – małpiej ospy. Małpia ospa to rzadka, odzwierzęca choroba wirusowa, która zwykle występuje w zachodniej i środkowej Afryce. Jej objawy to gorączka, bóle głowy i wysypka skórna. Z 2,1 tys. przypadków odnotowanych w tym roku 84 proc. zarejestrowano w Europie, 12 proc. w obu Amerykach i 3 proc. w Afryce.
WHO ogłosiło więc rozpoczęcie prac „grupy ekspertów z całego świata” nad zmianą nazwy wirusa małpiej ospy, jego kladu (grupy wirusa mającej wspólnego przodka) oraz choroby, którą wywołuje. Innymi słowy – pochodzący od małp wirus i wywołana przez niego choroba nie mogą być już w żaden sposób „małpie”. I nie chodzi o to, że małpy poczuły się urażone. „Naukowcy” uznali, że ta nazwa… obraża Afrykę i Murzynów, pradon – osoby czarnoskóre.
Kto kogo dyskryminuje
„Małpy są zwykle kojarzone z globalnym południem, głównie z Afryką, a czarnoskórzy często porównywani byli do tych zwierząt; żadna nazwa wirusa nie powinna wspierać tego zjawiska”, oznajmił, cytowany przez agencję AFP prof. Moses John Bockarie z Uniwersytetu Njala w Sierra Leone, który tym samym osobiście porównał osoby czarnoskóre do… małp. Widać jemu czarnoskóra osoba kojarzy się z małpą… A przecież nie wszyscy muszą mięć takie skojarzenia. Widać profesor uznał, że mają i że jak zmieni nazwę nowego wirusa, to mieć przestaną a małpia ospa zacznie pochodzić dajmy na to od pingwinów… Od tych może, bo „pingwinami” bywały przezywane tylko zakonnice a jako katoliczki można je obrażać. Przynajmniej w oczach takich „profesorów”.
Narrację pochwycili „naukowcy” z WHO, którzy widać mają o czarnoskórych takie samo zdanie. Na kilka dni przed ogłoszeniem przez WHO decyzji o podjęciu prac nad zmianą nazwy wirusa, 29 „naukowców” opublikowało list, w którym wezwało do „bezzwłocznej zmiany porzucającej dyskryminujący i stygmatyzujący język”. W piśmie zaznaczono szczególną potrzebę zmiany nazw kladów wirusa (grup mających wspólnego przodka) z obecnych „Zachodnia Afryka”, „Centralna Afryka” i „Basen Konga”. Słusznie. Jak się zmieni nazwę, to wirus zmieni pochodzenie. Proste.
„Teraźniejszy wzrost zakażeń wirusem małpiej ospy ma naprawdę niewiele wspólnego z Afryką, tak jak fale i warianty Covid-19 mają niewiele wspólnego z nietoperzami z Azji, z których przed kilkoma laty wirus przeniósł się na człowieka”, podniósł Olivier Restif, epidemiolog z Uniwersytetu w Oksfordzie.
Zabawy panów z WHO
Fakt. WHO też debatowało, jak nazwać Covid, zanim wymyśliło nazwę. Teraz będzie najwyraźniej udawać, że małpia ospa nie pochodzi od małp i nie zaczęła się w Afryce. A „eksperci” będą poważnie roztrząsać, jaką nazwę nadać odzwierzęcej chorobie, której pierwsze ogniska pojawiły się wśród pederastów, tak, żeby nie urazić żadnej z 258 płci, kolorów skóry, regionu świata itd. Trzeba przyznać, bez wypicia odpowiedniej ilości płynów dezynfekujących może to być trudne. Ale może właśnie o to chodzi. Nie mają chłopaki nic lepszego do roboty, to najpierw stwarzają problem, a go rozwiązują. Kasa się zgadza, pieniążki za ekspertyzy płyną, producenci szczepionek dokładają do budżetu i jakoś to leci. Tylko dlaczego konsekwencje głupoty „ekspertów” z WHO ma ponosić miliony normalnych ludzi? Na razie WHO postanowiło działać i ogłosić nowe nazwy na chorobę i jej pochodzenie „tak szybko, jak to możliwe”. Obiecał to dyrektor organizacji Tedros Adhanom Ghebreyesus, więc na pewno tak się stanie.