Lubisz relaks na basenie? Zacznij o tym zapominać. Wiele wskazuje, że w Europie będzie jak w Korei Północnej.
Nieliczni turyści przybywający do Korei Północnej są zawożeni do kompleksu basenów, ujeżdżalni koni czy do jedynego w Korei świetnie przygotowanego ośrodka narciarskiego. Mogą sobie na te obiekty popatrzeć, w żadnym wypadku z nich korzystać. Ich istnienie ma być dowodem północnokoreańskiego dobrobytu. Na żaden nie ma wstępu statystyczny Koreańczyk. Są dla partyjnej elity. Jeśli patrzysz na to ze zgrozą i współczuciem, to zacznij się przyzwyczajać. Czeka Cię to samo.
Ośli upór w forsowaniu Zielonego Ładu, połączony z uzależnieniem Europy od całkowicie już odciętego ruskiego gazu, powoduje takie braki energii, że zamykane są kolejne obiekty sportowe, na czele z basenami.
Z powodu rosnących cen energii tylko we Francji zamknięto już około 30 basenów publicznych. Ich pracownicy trafili na „częściowe bezrobocie”. W planach są kolejne zamknięcia. To samo ma też dotyczyć infrastruktury narciarskiej – wyciągów i stoków.
Wszystko z powodu rosnących cen energii. Jak podała firma Vert Marine, która w imieniu władz lokalnych zarządza dziesiątkami basenów we Francji,rachunki za energię wzrosły z 15 do 100 mln euro, czyli całego rocznego obrotu firmy. Zaapelowała do władz lokalnych oraz rządu o podjęcie niezbędnych decyzji w sprawie zmniejszenia kosztów energii, aby umożliwić kontynuowanie nauki pływania dla uczniów.
Z identycznym problemem zmagają się właściciele stacji narciarskich, którzy próbują jeszcze negocjować ceny z dostawcami energii, ale i ci rozkładają ręce. W tej sytuacji niektóre kurorty, także te alpejskie, ostrzegają, że nie będą w stanie uruchomić części wyciągów narciarskich w nadchodzącym sezonie.
Dyrektor generalny wyciągów narciarskich w miejscowości Villard-de-Lans w departamencie Isere Sebastien w telewizji France 3, powiedział, że cena megawatogodziny wzrosła dwudziestokrotnie i być może będzie muszony do zamknięcia stacji narciarskiej, ponieważ koszt elektryczności stanowiłby nawet do 25 proc. obrotów obiektu.
O tym samym problemie mówią samorządowcy w Polsce, twierdząc, że nie mają z czego opłacać kilkukrotnie wyższych rachunków. Wysokość rachunków płaconych przez samorządy wzrosła nawet ośmiokrotnie więc ich władze mówią wprost – będą musiały zamykać niektóre obiekty. Na pierwszy ogień pójdą więc te, których funkcjonowanie nie jest niezbędne, czyli np. baseny czy hale sportowe.
W tej sytuacji jest możliwe, że otwarte pozostaną tylko te obiekty, które drastycznie podniosą ceny, co będzie oznaczało, że na korzystanie z nich będzie stać tylko finansowe elity – unijnych urzędników, polityków odpowiedzialnych za wprowadzenie „Zielonego Ładu” czy rozmaitych influencerów wygłaszających pogadanki o ekologii. Ty będziesz mógł sobie na nich popatrzeć przez szybę…
Jak to było? Nie będziesz mieć nic i będziesz szczęśliwy…
Żródło: PAP, wp.pl