INFORMUJEMY, NIE KOMENTUJEMY

© 2020-2021 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

Centralna Agencja Informacyjna

18:45 | wtorek | 03.12.2024

© 2020-2023 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

No menu items!
Więcej

    Samotność w Trójmorzu

    Czas czytania: 5 min.

    Kartka z kalendarza polskiego

    3 grudnia

    Jan Kazimierz w słuckim pasie

    20 listopada 1648 Chwalcie usta Pannę Marię!Już więcej nie wierzęAni w działa, ni w husarię,W zbroje, ni w pancerze.Za nic wszystkie mi potęgi,Wojsk ogromnych chmura,Za...

    Koniecznie przeczytaj

    Powinniśmy zacząć wreszcie grać na siebie – i tylko na siebie, marzenia o Trójmorzu zostawiając do czasu, gdy zza oceanu znów zaczną wiać przychylne dla tej koncepcji wiatry. To zaś oznacza m.in. konieczność podjęcia twardej gry z Brukselą i asertywną politykę wobec regionalnych partnerów, bo tylko z taką Polską będą skłonni się liczyć.

    Ostatnie miesiące musiały stanowić kubeł zimnej wody na głowy tych, którzy z wojną na Ukrainie wiążą nadzieje na wywindowanie roli Środkowej Europy, w tym Polski, w geopolitycznej układance. (…) Sam upatruję w dziejących się za naszą wschodnią granicą wydarzeniach ogromnej szansy na wzrost znaczenia Polski na arenie międzynarodowej, toteż z tym większym niepokojem odnotowuję rozkład koncepcji Trójmorza, które wszak powinno stanowić naturalną przestrzeń konsolidacji działań na rzecz upodmiotowienia naszego regionu, tak by wreszcie był w stanie w pełni wykorzystać swój potencjał, chociażby po to, by móc skutecznie przeciwstawić się federalizacyjnym, kolonialnym zakusom Brukseli oraz niemieckiej, neoimperialnej dominacji. Niestety, owo Trójmorze – rozumiane jako polityczny podmiot spojony wspólnotą interesów i zdolny do skoordynowanych poczynań na rzecz ich urzeczywistnienia – wciąż w znacznej mierze pozostaje jedynie bytem postulowanym, a nie rzeczywistym.

    - reklama -

    (…) Wiele mówi się o naszej zależności od niemieckiej gospodarki, zapominając, iż to działa w obie strony – Niemcy są równie zależne od naszego podwykonawstwa, co od importu surowców czy chińskich podzespołów. Tymczasem Olaf Scholz pielgrzymuje do Pekinu, kompletnie lekceważąc swoje środkowoeuropejskie „zaplecze”. Jedną z głównych przyczyn takiego stanu rzeczy jest brak gry zespołowej po naszej stronie. W efekcie Grupa Wyszehradzka zamiast stanowić spoiwo i „twarde jądro” Trójmorza, przypomina garść rozproszonych atomów, zdolnych jedynie do okazjonalnej, doraźnej współpracy w poszczególnych sprawach, bez szerszej i wspólnej myśli przewodniej. Ten brak strategicznej perspektywy możemy wkrótce przypłacić faktyczną utratą suwerenności w centralizującej się Unii Europejskiej i trwałym osunięciem się do roli eksploatowanej „wewnętrznej kolonii”. Tym samym niemiecki plan stworzenia podporządkowanej sobie Mitteleuropy zostanie domknięty, a nasze pięć minut otrzymane od historii – zaprzepaszczone.

    Kapryśny patron

    Dużą rolę odgrywa tutaj zmiana polityki amerykańskiej. Jak dotąd jedynym okresem, gdy koncept Trójmorza zaczął oblekać się w ciało, była prezydentura Donalda Trumpa. Trumpowi zależało na ujarzmieniu Niemiec i powstrzymaniu europejskiej federalizacji pod przywództwem Berlina. Taki twór, skonsolidowany pod lansowanym wówczas hasłem „europeizacji Europy”, będącym eufemizmem oznaczającym dążenie do wypchnięcia USA z kontynentu, stałby się z miejsca dla Waszyngtonu kolejnym geopolitycznym konkurentem i wraz z Rosją oraz Chinami stanowiłby jeden z fundamentów rysującego się na horyzoncie „wielobiegunowego” świata. To zaś podkopywałoby globalną dominację Stanów Zjednoczonych, które w tym nowym układzie zostałyby sprowadzone do roli zaledwie jednego z kilku „biegunów”. Zarazem projektowane europejskie superpaństwo byłoby dla Niemiec wehikułem wynoszącym je do roli jednej ze światowych potęg. Innymi słowy, zanegowany zostałby cały porządek ustanowiony po II wojnie światowej i amerykańskim zwycięstwie w zimnej wojnie, co ostatecznie uczyniło z USA jedyne światowe supermocarstwo. Co więcej, Europa pod niemieckim kierownictwem wraz z Rosją i Chinami oraz szeregiem innych państw (Indie, kraje Ameryki Południowej) mogłyby stworzyć antyamerykański sojusz, spojony wspólnotą interesów spod znaku „bij silniejszego”.

    - reklama -

    Do tego Trump nie mógł dopuścić – dlatego też potrzebował w Europie obszaru, na którym Ameryka mogłaby pewnie stanąć obiema nogami, by zneutralizować niemieckie zapędy. Tym obszarem była Europa Środkowa, która pod parasolem Waszyngtonu mogła stanowić przeciwwagę dla zdominowanej przez niemiecko-francuski tandem „starej Europy”. Stąd właśnie narodziła się Inicjatywa Trójmorza, rozpięta pomiędzy Bałtykiem, Morzem Czarnym i Adriatykiem. Cios był celny, o czym świadczyła nerwowa reakcja Niemiec i Brukseli, pomstujących na rozbijanie „europejskiej jedności”.

    Tyle, że wraz z objęciem władzy przez Joe Bidena amerykańska polityka uległa radykalnej reorientacji, zaś Inicjatywa Trójmorza powędrowała do kosza. Biden, godząc się na ukończenie Nord Stream 2, przystał na niemiecką propozycję scedowania na Berlin odpowiedzialności za Europę, co umożliwiłoby Waszyngtonowi skupienie się na rywalizacji z Chinami w regionie Pacyfiku. Nawet tyleż szybkie, co gwałtowne fiasko tej koncepcji, wywołane rosyjską agresją na Ukrainę nie doprowadziło do reaktywacji amerykańskiego patronatu nad Trójmorzem pojmowanym jako spójny, strategiczny obszar – choć, na zdrowy rozum, taki krok wręcz sam się narzuca. Z amerykańskiego punktu widzenia istnienie sformalizowanego forum, łączącego państwa stanowiące bezpośrednie zaplecze ukraińskiego frontu, byłoby zwyczajnie o wiele wygodniejsze i bardziej efektywne niż wspomniana wcześniej garść „atomów”, z którymi trzeba się porozumiewać z osobna.

    Fantom Trójmorza

    - reklama -

    Z jakichś względów jednak obecnej amerykańskiej administracji na Trójmorzu nie zależy. Skutek jest taki, że każde państwo poszło w swoją stronę, a Trójmorze przestało istnieć, zanim się tak naprawdę zdążyło narodzić. Obecnie bodaj jedynym państwem, w którym kultywuje się jeszcze wiarę w Trójmorze, pozostaje Polska – z tym że bardziej przypomina to podszytą chciejstwem wiarę w jakiś fantomowy byt niż realny polityczny projekt. Nic więc dziwnego, że pozostajemy w tej wierze osamotnieni.

    W efekcie nasza pozycja w regionie uległa osłabieniu. O lekceważącym stosunku Ukrainy do nas, maskowanym jedynie okazjonalnymi i czysto werbalnymi wyrazami wdzięczności, pisałem obszernie przed tygodniem. Skoro tak traktuje nas kraj z nożem na gardle, to wyobraźmy sobie, jak postrzegani jesteśmy przez pozostałe stolice. Znamiennym przykładem są tu Węgry pod rządami Viktora Orbána, które bez ceregieli zmieniły front, stając się de facto nie tylko sojusznikiem Rosji lecz przede wszystkim Niemiec. Orbán bowiem, blokując sankcje czy nawet nie próbując uniezależnienia od rosyjskich surowców, w istocie wykonuje na rzecz Niemiec brudną robotę. Przyczyna jest prosta – węgierska gospodarka uzależniona jest od przemysłu samochodowego (czyli niemieckich koncernów motoryzacyjnych), ten zaś z kolei potrzebuje tanich surowców z Rosji. By Orbán zawrócił z obecnej drogi, potrzebowałby naprawdę solidnych, gospodarczych i surowcowych gwarancji lub musiałby zostać do tego zmuszony przez USA. A skoro nie, to machnął ręką na to całe Trójmorze, traktując je jako polską fantasmagorię i bez skrupułów zmienił sojusze, dając nam przy okazji bolesną lekcję realpolitik. I wszystko wskazuje, że zostanie za to nagrodzony odblokowaniem eurofunduszy. Nawiasem mówiąc, nasi zaczadzeni romantycznymi, prometejskimi oparami politycy chyba wciąż nie są mentalnie gotowi, by tę lekcję sobie przyswoić.

    Gdyby istniało zinstytucjonalizowane Trójmorze w „trumpowskiej” wersji, w którym Polska odgrywa pierwsze skrzypce jako główny amerykański „podwykonawca”, ani Ukraina, ani Węgry na coś podobnego nigdy by sobie nie pozwoliły. Tyle że jest jak jest, dlatego też powinniśmy zacząć wreszcie grać na siebie – i tylko na siebie, marzenia o Trójmorzu zostawiając do czasu, gdy zza oceanu znów zaczną wiać przychylne dla tej koncepcji wiatry. To zaś oznacza m.in. konieczność podjęcia twardej gry z Brukselą i asertywną politykę wobec regionalnych partnerów – bo tylko z taką Polską będą skłonni się liczyć.

    Cały tekst tylko w tygodniku “Warszawska Gazeta”, od piątku 9 grudnia w kioskach w całej Polsce.

    Śledź nas na:

    Czytaj:

    Oglądaj:

    1 KOMENTARZ

    Subskrybuj
    Powiadom o

    1 Komentarz
    oceniany
    najnowszy najstarszy
    Wbudowane informacje zwrotne
    Zobacz wszystkie komentarze
    Burmistrzowa
    07.12.2022 16:21

    Scholz zaproPOnował Chińczykom akcje BMW i Audi zanim wprowadzą zakaz rejestracji samochodów w 2035 roku w Europie.

    A w POlsce nikt nie był zainteresowany tymi akcjami 😉

    reklama spot_img

    Ostatnio dodane

    Tajne ustalenia Tuska i Hołowni?

    Czy Szymon Hołownia "studiował" w Collegium Humanum i czy miała to być tajemnica koalicji? O czym świadczy nerwowa reakcja...

    Przeczytaj jeszcze to!

    1
    0
    Podziel się z nami swoją opiniąx