W Hiszpanii już tak się dzieje – wystarczy wyjechać na dłuższy urlop i można skończyć na ulicy jako bezdomny. Czy w Polsce Śmiszek ma zamiar wprowadzić takie samo prawo?
Lewacy lubią narzucać innym swoje idiotyczne poglądy. Gorzej, gdy sami muszą się z nimi skonfrontować. Taka „przykrość” właśnie spotkała Josepa Jane’a – członek współrządzącej w Hiszpanii radykalnie lewicowej partii Podemos, głoszącej prawo do mieszkania dla każdego i uznawanej za sojuszniczkę dzikich lokatorów.
Rzecz w tym, że Hiszpania, dzięki tamtejszym lewakom wprowadzającym w życie hasło „mieszkanie prawem, nie towarem”, wprowadziła przepis w myśl którego, niezamieszkałe lokale w majestacie prawa mogą zostać zajęte przez osoby nie posiadające mieszkań. Innymi słowy – jakiś Hiszpan, mieszkający np. w Madrycie, sprawił sobie letni apartament w Maladze, ale nie mieszka w nim stale. Zgodnie z hiszpańskim prawem mogą go zająć „bezdomni”, a właściciel nie dość, że musi ponosić opłaty z tytułu posiadania nieruchomości, to jeszcze usunięcie lokatorów wymaga batalii sądowej znacznie dłuższej niż usuwanie niepłacących lokatorów w Polsce. Jest nawet gorzej, bo Hiszpan może zapomnieć o wyjeździe np. na miesiąc (obojętnie do pracy czy na przedłużony urlop), bo ma spore szanse, że po powrocie pocałuje klamkę we własnym domu i zamieszka na ulicy. No i właśnie taka historia przydarzyła się Jane’owi.
„Jestem aktywistą społecznym Podemos od 40 lat, mam lewicowe poglądy, a mój aktualny profil to: 60-letni mężczyzna zagrożony wykluczeniem społecznym, właściciel mieszkania hipotecznego w Esparreguera koło Barcelony, które zostało zajęte przez dzikich lokatorów, mieszkający na ulicy”, pożalił się Jane w hiszpańskich mediach.
Jane mieszka na ulicy, nocuje w samochodzie, jada w stołówkach socjalnych, podczas gdy jego dom zajmują dzicy lokatorzy. Partyjni towarzysze czasowo zadbali o Jane’go – na czas kampanii wyborczej zakwaterowali go w hotelu, ale po wyborach wrócił na ulicę. Jane postanowił więc zwrócić się do Desokupa, półlegalnej firmy, która „na własną rękę” usuwa dzikich lokatorów. Problem polega na tym, że tego rodzaju usługi są kosztowne, a Jane utrzymuje się z zasiłku w kwocie 480 euro miesięcznie. Ponieważ jest lewakiem, liczy na… miękkie serce burżuja, mając nadzieję, że ten wyrzuci lokatorów z jego mieszkania za darmo. O kampanii zmieniającej chore prawo nie myśli, acz przyznał, że wieli Hiszpanów jest w jeszcze gorszej sytuacji niż on. Na razie przypomniał sobie, że „własność prywatna jest zagwarantowana w Konstytucji”. Oczywiście przypomniał sobie o tym, gdy lewacki przepis uderzył w jego własność prywatną.
Jeśli ktoś myśli, że Polsce takie prawo nie grozi, to… jest w błędzie. Po pierwsze, choć nad Wisłą bezumownie cudzej własności zająć (jeszcze) nie można, to można ją zajmować, kiedy nie dotrzymuje się warunków umowy. Wyrzucenie niepłacących lokatorów trwa latami, a właściciel odzyskuje często zdewastowaną ruinę. Polskie prawo w żaden sposób nie chroni właścicieli, za to bardzo chroni mieszkaniowych oszustów. Pod tym względem dogoniliśmy Hiszpanię. A może być gorzej, gdyż pomysły lewaków znad Wisły niewiele się różnią od tych hiszpańskich.
Lewacy znad Wisły
Mieszkaniowy program Lewicy wyłożył w Radiu Zet Krzysztof Śmiszek, który oznajmił: – Lewica nie jest za biedą. Żeby każdy był biedny. Lewica chce jednego – jak masz więcej, to się podziel. Sam Śmiszek, jak wynika z jego zeznania majątkowego, właściciel czterech mieszkań, nie ma zamiaru dzielić się nimi z nikim. Niewykluczone jednak, że jak Lewica dojdzie do władzy, to inni będą musieli. Lewacy z Hiszpanii już uszyli swoim rodakom niezłe buty. Ci znad Wisły już się do tego samego przymierzają.
No to nieźle……. KOmbinują Lewacy