Kryzys w Porozumieniu zaczyna nabierać coraz poważniejszego wymiaru. Być może już wkrótce staniemy w obliczu rozpadu koalicji Zjednoczonej Prawicy.
Rzecz oczywiście nie w tym, kto będzie rządził przybudówką PiS, ale czy rząd wytrzyma rozpad partii Gowina? Nie jest wykluczone, że widzimy właśnie powtórkę z roku 2007. Wtedy to Jarosław Kaczyński próbował przejąć kontrolę nad swoimi ówczesnymi koalicjantami: Samoobroną i LPR. Skończyło to się upadkiem rządu i końcem władzy PiS.
Wiele wskazuje na to, że tym razem może być podobnie. Jarosław Gowin już stwierdził, że uznanie przez PiS za szefa partii Adama Bielana będzie faktycznie oznaczało rozpad Zjednoczonej Prawicy. Dla większości sejmowej kilku posłów Gowina ma bowiem fundamentalne znaczenie.
Z drugiej strony wyraźna jest próba wypchnięcia Gowina z koalicji. Próbuje się go zdyskredytować opowieściami o… jego kontaktach z opozycją.
– Patrzę na to z pewnym niepokojem. Kto za naszymi plecami rozmawia z opozycją, musi się liczyć ze znacznym obniżeniem zaufania. Mam nadzieję, że nie nastąpi eskalacja tego rodzaju działań, bo oznaczałaby też koniec naszej pobłażliwości – niedwuznacznie zagroził Gowinowi Ryszard Terlecki z PiS.