Piotr Szubarczyk
II tura wyborów prezydenckich we Francji już wkrótce – w niedzielę 24 kwietnia. W sztabie Macrona gryzą ze strachu pazury, bo dystans Marine Le Pen do Marcona zmniejsza się w stosunku do wyniku z I tury.
W tej sytuacji ludzie ze sztabu Macrona wpadli na mało oryginalny, ale niewątpliwie odrażający pomysł, by wykorzystać przeciwko Le Pen sportowców o znanych nazwiskach. Wykorzystywanie sportu do politycznych rozgrywek to, niestety, zła „tradycja” europejska. Wystarczy przypomnieć Adolfa Hitlera, obściskującego niemieckich medalistów olimpiady w Berlinie i fotografującego się z nimi, w roku 1936. Albo sowieckich przywódców, którzy hojnie nagradzali i odznaczali różnymi „ardienami” sowieckich medalistów ważnych imprez, wykorzystując ich potem jak kukiełki w teatrze lalek, w propagandzie partyjnej. Wybitny bramkarz Dynama Moskwa i reprezentacji Związku Sowieckiego Lew Jaszyn miał ważne stanowisko w KPCC (Komunistycznej Partii Sowieckowo Sojuza) a ponadto Order Lenina „za zasługi dla Związku Sowieckiego” i tytuł Bohatera Pracy Socjalistycznej! Co gra na bramce ma wspólnego z „pracą socjalistyczną”, tego do dziś nie wiemy…
„Zaniepokojone środowiska”…
Tym hitlerowsko-sowieckim torem poszli teraz ludzie ze sztabu Macrona. Wysmażyli wredny i kłamliwy „list sportowców” a potem namawiali do podpisywania go. Niestety, znaleźli się chętni. Od czasu satanistycznych modłów na kolanach – przed rozpoczęciem meczów piłkarskich – polityczne, publiczne szmacenie się sportowców uznano za dopuszczalne. Szkoda. Media popierające Macrona nadały rozgłos sprawie, ale nie poinformowały czytelników, widzów i słuchaczy, którzy spośród sportowców tego poniżającego ich przecież aktu nie podpisali. Padły tylko nazwiska macroentuzjastów…
Co jest w „liście”? Otóż, „zaniepokojone środowiska sportowe” sprzeciwiają się Marine Le Pen i apelują, by głosować na Macrona. „Środowiska” nawołują, by nie pozwolić na „zwrot państwa w stronę skrajnej prawicy”! Jak na „sportowców”, to naprawdę szokujące wezwanie!
Od razu narzuca się pytanie: Dlaczego „sportowcy-macronowcy” nie lubią Le Pen? Wszak to kobieta, a śmiertelnie postępowa (od czasów gilotyny…) Francja popiera awans kobiet i walczy z “męskim szowinizmem”! Pani Le Pen wygląda sympatycznie, często się uśmiecha do ludzi. Więc dlaczego? Dlaczego wolą człowieka, który wysłał policję z tarczami, pałami i psami do ulicznej rozprawy ze swymi przeciwnikami? Drugie pytanie: Czy „sportowcy-macronowcy” nie chcą, by zwolennicy Marine Le Pen przychodzili na ich mecze, wyścigi czy zawody z ich udziałem? No nie… Sport to przecież biznes, a biznes sportowy to frekwencja… Bez frekwencji nie ma kasy ani popularności żadnego sportowca, nawet macronowca.
Ale sport to także, niestety, sponsorzy… Wszystko wskazuje na to, że ten list spłodzili nie „sportowcy”, tylko ich polityczni sponsorzy, a podpisali tylko NIEKTÓRZY sportowcy, o giętkich charakterach.
„Sportowcy-macronowcy” piszą, że Marine Le Pen „stygmatyzuje ludzi”. To wyjątkowo bezczelne! Tajemniczy autor tego listu miał chyba jakąś pomroczność, gdy to pisał! Gdybyśmy układali pierwszą dziesiątkę najbardziej stygmatyzowanych polityków (czy w ogóle ludzi) na świecie, to w pierwszej trójce byłaby na pewno Le Pen! Zanim wybrzmi do końca jej nazwisko, słyszymy od razu: „skrajna prawica”, „populistka”, „nacjonalistka”… To jest stygmat, po którym już nie trzeba z panią Le Pen dyskutować. To dlatego nikt nie zna, na przykład w Polsce, jej programu… Podejrzewam, że wielu “postępowych” Francuzów też nie ma o tym pojęcia… Wystarcza im pieczęć na czole pani Le Pen.
„Sportowcy” martwią się, że igrzyska olimpijskie w roku 2024 odbędą się w Paryżu i „nie wyobrażają sobie sytuacji, by w takiej chwili kraj reprezentowała Le Pen”. Wyobraźnia uboga, prymitywna, rzekłbym, północnokoreańska…
„Chociaż zdajemy sobie sprawę z trudności, z jakimi boryka się wielu ludzi we Francji [po polsku: chociaż wiemy, jak marna jest prezydentura Macrona…], to głosowanie na partię zagrażającą wartościom republikańskim byłoby najgorszym rozwiązaniem” – piszą „sportowcy”. Teraz już wiemy, kogo pytać o znaczenie słowa „republikański”, bo nawet politologowie mają z tym nieraz problem. Pytajmy „sportowców-macronowców”! To fachowcy od „republikanizmu”!
Pocieszające dla Francuzów może być to, że nazwiska nieugiętych obrońców „wartości republikańskich” brzmią mało francusko: Tsonga, Karabatić, Parker… Jeden to ma nawet na imię Dymitr… Zdrastwuj! Masz telefon do Putina? Nie? Poproś Emanuela…
Co my na to?
Jak to się wszystko ma do interesu polskiego? Pan Macron nigdy nie zaprotestował przeciwko gnębieniu Polski przez niemiecką Unię. Nigdy nie stanął po stronie interesu polskiego. Nigdy nie zażądał wypłaty należnych nam kwot z tzw. „funduszu odbudowy”. Miesza się w wewnętrzne polskie sprawy. Jego wizyta w Polsce była tak zaprogramowana, jakby w Polsce dalej rządził Tusk… Macron przyjechał, by wesprzeć jego ludzi.
Pani Le Pen wygłosiła kilka przyjaznych Polsce deklaracji, zna osobiście przywódców Polski i co najważniejsze: sprzeciwia się uznaniu „prawa unijnego” za nadrzędne wobec konstytucji i prawa państw członkowskich! Kiedyś powiedziała: „Jestem anty-Merkel… Niemcy chcą dominować”… I to jest sedno sprawy! To jest powód, dla którego trzeba się modlić o jej zwycięstwo 24 kwietnia.
A co z tą sławną rusofilią Marine Le Pen? Żaden polityk francuski nie miałby szans w wyborach prezydenckich, gdyby deklarował wrogość czy nawet niechęć wobec Rosji. Francja jest skażona ideą rewolucji i rusofilii od pokoleń. We Francji działała po wojnie (i działa nadal) potężna partia komunistyczna. Starsi z nas pamiętają pierwszą wizytę Gierka we Francji i wrzeszczący motłoch: „Vive la Pologne socialiste!”. A myśmy prawie płakali, oglądając to w kinie na kronice filmowej przed seansem i po cichu, zaciskając pięści, życzyliśmy Francuzom: Obyście choć przez rok zostali „wyzwoleni” i zaznali tak jak my sowieckiego raju!
Kiedy więc mówimy o „rusofili”, to taki zarzut można postawić i Le Pen, i przede wszystkim Macronowi. Zwłaszcza jemu, bo nie mamy pojęcia, o czym gada przez telefon z Putinem, a mamy nasz uzasadniony, polski kompleks tajnych porozumień.
Macron to nowa rasa faszyzmu w Europie.