Wyrok, który ma zastraszyć dziennikarzy i wydawców. Piszecie coś, co nie podoba się dzieciom Jana Kulczyka? Będziecie zrujnowani.
Zapłata 300 tys. złotych na cele charytatywne – plus kilkadziesiąt tysięcy złotych kosztów sądowych, taki wyrok wydał Sąd Okręgowy w Warszawie (I wydział cywilny, sędzia Bożena Chłopecka sygnatura akt: Sygn. akt I C 1117/16) w sprawie: Dominika i Sebastian Kulczyk przeciwko wydawcy Gazety Finansowej (Federal Media Company), Janowi Pińskiemu i Krzysztofowi Galimskiemu. Wyrok wydano 1 kwietnia, po przesunięciu ogłoszenia z 23 marca. Co może nie być przypadkiem, a celowym zagraniem.
Wysokość wyroku i jego treść nie ma bowiem precedensu w historii polskich mediów po 1989 r. Mówimy bowiem o felietonie, krótkim komentarzu, to sprawy o, której wówczas mówił głośno wicepremier Jarosław Gowin i doradca prezydenta Andrzeja Dudy – Andrzej Zybertowicz, a nie śledztwie dziennikarskim i stawianiu Janowi Kulczykowi zarzutów. Ten wyrok ma zastraszyć dziennikarzy i wydawców. Piszecie coś co nie podoba się dzieciom Jana Kulczyka? Będziecie zrujnowani.
Powodem procesu był felieton „Śmierć pełna tajemnic” opublikowany w 2016 r. w „Gazecie Finansowej”. Na skutek pozwu dzieci Jana Kluczyka, sąd uznał, że autorzy felietonu umieścili „nieprawdziwe informacje na temat ich zmarłego ojca – Pana Jana Kulczyka, dotyczące jego rzekomego udziału w zjawiskach korupcyjnych, w tym rzekomych kontaktów z funkcjonariuszami Agencji Wywiadu, jak również pozbawione podstaw teorie kwestionujące fakt śmierci Pana Jana Kulczyka oraz sugestie, iż uciekł on z kraju w celu uniknięcia odpowiedzialności prawnej”.
Skandaliczne i zagrażające wolności słowa w tym wyroku są nie tylko kwoty. Sąd Okręgowy wydał wyrok, odrzucając wszystkie dowody i świadków, zgłoszonych przez pozwanych. Na dodatek, wbrew treści wyroku, pozwani nie napisali, że Jan Kulczyk uciekł z kraju, a jedynie przedstawili, iż taki scenariusz był przedmiotem badań Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Było to w czasie, gdy najważniejsze jak wspomniany Jarosław Gowin i Andrzej Zybertowicz, publicznie stawiali pytanie, czy Jan Kulczyk żyje.
Wydawca „Gazety Finansowej” i autorzy felietonu dostali od rodziny Kulczyków „propozycję nie do odrzucenia”. Mieli przeprosić za ów tekst i na tym by się sprawa skończyła. Ponieważ, nie widząc ku temu żadnych podstaw, odmówili, Dominika i Sebastian Kulczyk skierowali przeciwko autorom i wydawcy „Gazety Finansowej” pozew z żądaniem horrendalnej kwoty. Wysokość żądania (i zasądzonej kwoty) pozwala zadać pytanie, czy chodziło o to, by zastraszyć wszystkich, którzy chcieliby pisać rzeczy niemiłe rodzinie Kulczyków.
Od wyroku zostanie wniesiona apelacja. O nadzór nad tą bulwersującą sprawą, poproszone zostaną również krajowe i międzynarodowe instytucje zajmujące się ochroną wolności słowa.
Tekst, który został zaskarżony przez dzieci Jana Kulczyka, znajduje się tutaj.