Cyfrowe przestępstwa na tle seksualnym, w tym przechwytywanie i udostępnianie zdjęć, szeroko rozpowszechnione w Korei Południowej, często nie są ścigane, informuje agencja UPI, na podstawie raportu Human Rights Watch.
– Niestety, Korea Południowa jest liderem w zakresie cyfrowych przestępstw seksualnych – powiedziała Lina Yoon, badacz azjatyckiego oddziału HRW.
Raport zatytułowany – Moje życie nie jest twoim porno – wykazał, że ofiary napotykają głęboko zakorzenione przeszkody w dochodzeniu sprawiedliwości.
Sędziowie, z których większość to mężczyźni, często nie rozumieją wagi przestępstw, tymczasem ofiary muszą sobie radzić z traumą do końca życia.
Do najbardziej rozpowszechnionych czynów należy potajemne filmowanie w miejscach publicznych, takich jak toalety.
Dla przykładu raport cytuje relację Lee Ye-rin, której pracodawca podarował zegar z ukrytą kamerą. Kobieta odkryła po pewnym czasie, że urządzenie przesyła nagrania z jej sypialni przez 24 godziny na dobę.
Jak komentuje UPI, Korea Południowa nie wyciągnęła wniosków z afery „Nth room”. Była to sieć internetowych czatów, która udostępniła ok. 260 tys. nagrań przemocy seksualnej nad kobietami zmuszonymi do tego szantażem.