Rosyjski atak na Ukrainę wywołuje na całym świecie obawy przed globalnym konfliktem. Jak realne jest niebezpieczeństwo III wojny światowej? – pyta Deutsche Welle.
Kiedy półtora tygodnia temu rosyjskie rakiety uderzyły w wojskowy ośrodek szkoleniowy pod Lwowem, eksplozje były odczuwalne w Polsce. Brakowało zaledwie 20 kilometrów aby pociski trafiły terytorium kraju należącego do NATO.
Atak na jednego sojusznika jest traktowany jako napaść na wszystkich dlatego doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan ostrzegł, że USA będą “bronić każdego centymetra terytorium NATO”. Eksperci nie chcą jeszcze mówić o trzeciej wojnie światowej, ale obawy przed taką eskalacją konfliktu istnieją.
– Pomysł, że teraz wysyłamy tam nasz sprzęt bojowy, nasze wojska, samoloty, pilotów i czołgi – nie oszukujmy się – to jest III wojna światowa – mówił niedawno prezydent USA Joe Biden. Stąd NATO nie kwapi się do bezpośredniej interwencji w Ukrainie, np. poprzez ustanowienie strefy zakazu lotów. Ryzyko konfrontacji z Rosją byłoby zbyt duże. A jeśli do tego dojdzie?
– Taka wojna światowa mogłaby być prowadzona konwencjonalnie, tzn. bez użycia broni jądrowej. Istnieje jednak duże niebezpieczeństwo użycia broni jądrowej. Zachodni sojusznicy inaczej zareagowaliby na stosowanie poza terytorium NATO, tzw. taktycznej broni jądrowej niż w przypadku ataku z wykorzystaniem strategicznych głowic jądrowych. Mają one potencjał obrócenia w gruzy całego świata – wyjaśnia Deutsche Welle, pytając – Czy Putin posunąłby się tak daleko?
Podczas gdy niektórzy eksperci uważają, że jego groźby użycia broni nuklearnej to bluff, inni sądzą, że były agent KGB może doprowadzić do nuklearnego Armagedonu.
W tym kontekście amerykański historyk Conrad Jarausch porównuje strategię Putina do strategii Adolfa Hitlera z 1939 r. Jarausch uważa, że Putin wywołał konflikt regionalny i jednocześnie ostrzegł Zachód, że “jeśli zareaguje na masową skalę, wybuchnie III wojna światowa”.
– Nie ma jednak takiego automatyzmu – podkreśla Stefan Garsztecki z Uniwersytetu Chemnitz. Jego zdaniem nie musi dojść do kolejnych etapów eskalacji, jak w 1939 r. Pod warunkiem, że zostaną podjęte środki zaradcze. Uważa, że NATO musi wyraźniej określić tzw. czerwone linie, a więc granice tolerancji. Jego zdaniem, jeśli Kijów i Odessa zamienią się w europejskie Aleppo, wtedy Zachód może poważnie zastanowić się nad ustanowieniem “strefy zakazu lotów”. A to grozi rozlaniem konfliktu regionalnego w globalny.
– W historii zdarzało się to już wiele razy – mówi komendant Centrum Historii Wojskowości Bundeswehry w Poczdamie Sven Lange. Najlepszym przykładem jest pierwsza wojna światowa. Jednak w przypadku III wojny rola Rosji nie jest decydująca – twierdzi Lange – lecz raczej to, jaką pozycję zajmą dwie światowe potęgi: USA i Chiny.
W jego ocenie Pekin nie może być obecnie tym zainteresowany. – Wierzę, że ze strony Chin będzie wsparcie dla Rosji, ale nie będzie ono tak silne, by doprowadzić do ich bezpośredniego konfliktu z USA – uważa Lange.
Deutsche Welle zwraca jednak uwagę, że największe obawy przed światowym konfliktem wyraża Europa Środkowa. Wizyta prezydenta USA Joe Bidena w Polsce ma uspokoić wschodnią flankę Sojuszu.
To z Warszawy i innych zagrożonych stolic regionu coraz częściej słychać głosy wzywające NATO do wysłania na Ukrainę myśliwców, zamknięcia jej przestrzeni powietrznej i do rezygnacji z rosyjskich surowców energetycznych.
W Niemczech takie wypowiedzi spotykają się najczęściej z odmową. Zdaniem politologa Herfrieda Muenklera z Uniwersytetu Humboldta: – Najważniejsze jest absolutne ograniczenie konfliktu w czasie i przestrzeni, aby nie dopuścić do przekształcenia w globalną pożogę. Nie ma żadnej sensownej alternatywy dla obecnych działań NATO.
Rozgłośnia zwraca uwagę, że niektórzy historycy operują analogiami do II wojny światowej, zwłaszcza w odniesieniu do działań Putina. Wiece ludowe, które miały legitymizować anschluss lub inwazję Armii Czerwonej na Polskę 17 września 1939 r. Według nich, to te same wzorce, które Putin powtórzył na Krymie i we wschodniej Ukrainie.
– Hitler od 1938 r. prowadził politykę rewizji postanowień pokoju wersalskiego, a Putin w podobny sposób próbuje rewidować konsekwencje rozpadu ZSRR – zwraca uwagę Herfried Muenkler.
Co za bzdury!!! NATO czyli syjonistyczne lobby z USA i ich zżelewska pacynka doprowadzili do reakcji Rosji a nie żadne ymperyalystyczne marzenia Putina.