Yes! Yes! Yes! Trio Donald Tusk, Szymon Hołownia i Adam Bodnar odnotowało międzynarodowy sukces! Ich taktykę stosowania prawa tak, jak im pasuje, przyjął Waszyngton i wiele wskazuje – przyjmie Berlin. Dzięki temu zbrodniarz Netanjahu może pozostać bezkarny. Wystarczy tylko nieuznawanie decyzji Międzynarodowego Trybunału Karnego. Prawda, jakie proste?
Po roku popełniania przez Izrael zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości w Strefie Gazy, Międzynarodowy Trybunał Karny podjął salomonową decyzję i wydał nakaz aresztowania premiera Izraale Benjamina Netanjahu oraz byłego ministra obrony tego kraju Jo’awa Galanta a także dowódcy Hamasu Al-Masriego. Oznacza to, że cała trójka jest ścigana, a Netanjahu nie obejmują żadne immunitety. Jest to tym boleśniejsze, że przed tym Trybunałem stają oskarżeni o zbrodnie przeciwko ludzkości, niepodlegające przedawnieniu.
Izraelska logika
Oczywiście zanim doszło do wydania nakazu, Izrael próbował go zablokować na podstawie artykułów 18 i 19 Statutu Rzymskiego, którego sam (podobnie jak Rosja i USA) nie podpisał. Na podstawie dokumentu, którego nie ratyfikował, Izrael zakwestionował jurysdykcję Trybunału nad sytuacją w Palestynie i zażądał wstrzymania postępowania przed Trybunałem. Oba wnioski zostały odrzucone, więc Netanjahu zareagował przewidywalnie – oskarżył MTK o antysemityzm. – To naruszenie naturalnego prawa demokracji do obrony przed morderczym terroryzmem – stwierdził i dodał, że Izrael “nie uznaje i nie uzna tej skandalicznej decyzji, która nie powstrzyma państwa i jego osobiście przed obroną kraju w każdy niezbędny sposób”. Innymi słowy – państwa “narodu wybranego” zasady dotyczące innych państw nie obowiązują.
Ogon znowu merdnął psem
W sukurs pośpieszył mu natychmiast Biały Dom – bo stosunki izraelsko-amerykańskie od dawna wyglądają tak, że to “ogon merda psem”. – Stany Zjednoczone zdecydowanie odrzucają decyzję (MTK – red.) o wydaniu nakazów aresztowania wysokich rangą urzędników izraelskich. Pozostajemy głęboko zaniepokojeni pośpiechem prokuratora, starającego się o nakazy aresztowania, i kłopotliwymi błędami procesowymi, które doprowadziły do tej decyzji – zakomunikował rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego, przekazując w ten sposób stanowisko prezydenta Joe Bidena. Jakie ono jest naprawdę, trudno stwierdzić, bo Bidena jak Putina – od dawna nikt nie widział i nie wiadomo, czy prezydent USA rozróżnia jeszcze prawą stronę od lewej czy nie. Wiadomo, że “administracja omawia obecnie dalsze kroki w tej sprawie z krajami partnerami USA”. Na razie wysłannicy Izraela do amerykańskiego Kongresu zażądali… nałożenia sankcji na Międzynarodowy Trybunał Karny. Żeby była jasność – to popiera także nowy prezydent, notabene posiadający żydowskiego zięcia. – Międzynarodowy Trybunał Karny nie ma żadnej wiarygodności, a zarzuty te zostały obalone przez rząd USA. Izrael zgodnie z prawem bronił swojego narodu i granic przed ludobójczymi terrorystami. Można spodziewać się silnej odpowiedzi na antysemickie uprzedzenia Międzynarodowego Trybunału Karnego i ONZ w styczniu – zapowiedział kongresmen Mike Waltz, już mianowany przez Trumpa przyszłego doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego USA. Potwierdzają się więc obawy Palestyńczyków, że po zaprzysiężeniu Trumpa będzie tylko gorzej.
Berlin się zastanowi
Czy to z powodu napływu “inżynierów i lekarzy”, czy z innych względów, nieco inaczej reaguje Unia Europejska. – Nakazy aresztowania wydane przez Międzynarodowy Trybunał Karny, dotyczące premiera Izraela, byłego izraelskiego ministra obrony i przywódcy Hamasu są wiążące dla wszystkich państw będących stronami Statutu Rzymskiego, co obejmuje wszystkie państwa członkowskie Unii Europejskiej – zakomunikował na X Joseph Borrell, szef unijnej dyplomacji. Oczywiście Berlin już uznał, że sprawa nakazów aresztowania żydowskich polityków wymaga zbadania (co do przywódcy Hamasu takich wątpliwości najwyraźniej nie ma). Rzecznik rządu federalnego Niemiec zapowiedział dokładną analizę nakazu aresztowania premiera Izraela Benjamina Netanjahu. Dodał, że Scholz i jego rząd nie zdecydowali jeszcze, czy nakaz uznają czy nie. Wszystko zależy więc od tego, jak termin zbrodni przeciwko ludzkości rozumieją politycy z kraju, który popełnił ich najwięcej w historii ludzkości.
Na razie nie wiadomo, co będzie dalej i czy np. warszawskie władze ostatnio podziwiające Trumpa zdecydują się na stanowisko amerykańskie, czy posłuszne Brukseli, przyjmą te unijne, czy poczekają, co zdecydują Niemcy, albo co poleci im ambasador Izraela. W końcu, skoro Izrael nie uznaje Międzynarodowego Trybunału Karnego, to go nie ma i nie może on sądzić izraelskiego polityka, reprezentującego demokrację w czystej postaci. A kto uważa inaczej, ten antysemita i powinny go spotkać wszelkie konsekwencje przyjmowania antysemickiej postawy!