Zbiorowe groby ofiar epidemii i protesty medyków. Szybujące wskaźniki zgonów oraz lekceważenie sytuacji przez władze. Żałoba i bezradność zwykłych ludzi. Taki jest pejzaż Ameryki Południowej czasów zarazy. Po USA i Europie kontynent przejmuje miano epicentrum koronawirusa.
– Ofiary chowa się w zbiorowych grobach, ludzie bez skutku szukają zmarłych krewnych. Tak wygląda Ameryka Południowa, która przekształca się w światowe centrum infekcji Covid-19 – relacjonują korespondenci magazynu „Der Spiegel”.
Ana de Lemos z organizacji „Lekarze bez granic” nie ma wątpliwości. Dane ostatniego tygodnia wskazują na gwałtowny wzrost śmiertelności i zachorowań infekcyjnych. 96 tys. nowych przypadków zarażeń i 5,5 tys. zgonów, to odpowiednio 45 proc. i 51 proc. więcej niż w drugiej dekadzie maja.
– Przynajmniej w dwóch najgęściej zaludnionych krajach oficjalne statystyki nie oddają faktycznej skali epidemii” – dodaje aktywistka. Komunikaty lokalnych władz, informacje od medyków, a także badania naukowe wskazują na znacznie wyższy poziom śmiertelności.
Tego samego zdania jest „The New York Times”, który przeprowadził redakcyjne analizy. Dziennik porównał średnią liczbę zgonów w latach ubiegłych z tegorocznymi statystykami. Prawda jest okrutna.
W stolicy Peru Limie zmarło dwa razy więcej mieszkańców niż w całym roku ubiegłym. Sytuacja jest porównywalna z Paryżem w najcięższej fazie francuskiej zarazy.
W brazylijskim Manaus wskaźnik śmiertelności przekroczył trzykrotnie ubiegłoroczne dane. Portowe Guayaquil, które już wcześniej zyskało miano koronawirusowej stolicy Ekwadoru, odnotowało pięciokrotne przekroczenie zeszłorocznej liczny zgonów. Można jej porównać z Nowym Jorkiem sprzed trzech tygodni.
Brak wiarygodnych informacji o Brazylii. Jeszcze niedawno prezydent kraju nazywał infekcję Covid-19 „nieco cięższą grypką”. Dziś służby pogrzebowe brazylijskich miast chowają ofiary zarazy w zbiorowych mogiłach. Naukowcy sugerują, że poziom śmiertelności mógł wzrosnąć piętnastokrotnie.
Mimo fatalnej sytuacji Jair Bolsonaro odmawia zarządzenia kwarantanny. Twierdzi, nie bez racji, że zamknięcie gospodarki oznacza tragedię dotkliwszą od ataku koronawirusa. Zmarłych z głodu i zabitych w trakcie zamieszek będzie więcej niż w wyniku infekcji, mówi Bolsonaro.
Z taką opinią nie zgadza się środowisko medyczne. Lekarze wyrazili bezradność na ulicach stolicy. Demonstrując, ubrali się w białe fartuchy, na których wypisali imiona i nazwiska 109 medyków. To koledzy, którzy zmarli, niosąc pomoc ofiarom epidemii.