19 października 1984
O uprowadzeniu księdza Jerzego Popiełuszki wiedzą wszyscy. A kto pamięta o 19-letnim studencie, zatrzymanym przez milicję dokładanie w rocznicę uprowadzenia księdza i znalezionym tego samego wieczora na olszyńskiej ulicy w stanie tak ciężkim, że zmarł kilka dni później?
Ks. Jerzy Popiełuszko był numerem 1 na esbeckiej liście księży do likwidacji. Późnym wieczorem 19 października 1984 został porwany przez trzech esbeków na drodze w pobliżu Górska pod Toruniem. Tyle wiemy na pewno. Co działo się z księdzem potem, nawet to, kiedy i jak został zabity, do dziś nie zostało z całą pewnością potwierdzone. Wiele wskazuje, że wersja o śmierci księdza jeszcze 19 października jest nieprawdziwa. Z nieznanych jednak powodów nawet w wolnej Polsce za każdym razem, kiedy śledztwo IPN zmierzało ku podważenia oficjalnej wersji, odgórną decyzją było przerywane.
W cieniu jednej wielkiej zbrodni, pozostała druga. Dokładnie rok później 19-letni student chemii Uniwersytetu Gdańskiego Marcin Antonowicz został przez milicjantów porwany z ulicy i najprawdopodobniej skatowany. Wieczorem 19 października 1985, podczas pobytu w rodzinnym Olsztynie, Marcin Antonowicz wraz z dwoma kolegami zatrzymany przez patrol milicyjny przy al. Kaliningradzkiej (obecnie Dworcowa). Jako dokument tożsamości okazał legitymację studencką gdańskiej uczelni; wobec związków Gdańska z opozycją demokratyczną, a także w napiętej sytuacji w rocznicę śmierci ks. Jerzego Popiełuszki, został zabrany do milicyjnego „Stara”, a jego koledzy otrzymali polecenie rozejścia się. Kilkanaście minut po zatrzymaniu Antonowicz został znaleziony na ulicy Wojska Polskiego (przy wylocie z Olsztyna na Dywity) w ciężkim stanie, nieprzytomny, z krwiakiem mózgu. Według oficjalnej wersji podawanej przez władze rządowe wyskoczył z samochodu. Zmarł kilkanaście dni później w olsztyńskim szpitalu, nie odzyskawszy przytomności. Olsztyńska opinia publiczna nie miała wątpliwości – student został skatowany przez milicjantów i porzucony na drodze. Jego pogrzeb 6 listopada 1985 zgromadził kilkanaście tysięcy osób, które przemaszerowały ulicami miasta. W czasie uroczystości przemawiał również rektor Uniwersytetu Gdańskiego Karol Taylor, który wkrótce stracił stanowisko za domaganie się ukarania sprawców. Rzeczywistych sprawców nie ustalono, śledztwo zostało umorzone, a Antonowicz figuruje na liście domniemanych ofiar milicjantów z okresu stanu wojennego i kolejnych lat.
