Kreml przedstawia separatystyczny Donbas, jako oazę zdrowia w morzu epidemii. Rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej.
Na tle ostrego ataku globalnej epidemii informacje napływające z okupowanej przez Rosję części Ukrainy budzą zdziwienie i niedowierzanie. Według marionetkowych władz tzw. donieckiej i ługańskiej republik ludowych, Donbas jest wolny od zarazy.
Takie dane podważa stała misja OBWE kontrolująca zawieszenie broni. Nie może być tak, że koronawirus zaatakował Ukrainę, rozprzestrzenia się także w Rosji, tymczasem znajdujący się w oku cyklonu separatyści są zdrowi. To realna ocena sytuacji, o której mówią obserwatorzy europejskiej organizacji bezpieczeństwa. Dlatego patrolują linię walk w maskach i rękawicach ochronnych. Przecież kontaktują się z oddziałami obu walczących stron oraz monitorują warunki życia ludności cywilnej okupowanego terytorium.
Podobnego zdania jest wolontariuszka „Wschodniej Grupy Obrony Praw Człowieka”. Wiera Jastrebowa mówi o kompletnym braku kontroli przemieszczania ludności. Na przykład emeryci z zajętego przez separatystów Doniecka odbierają świadczenia po ukraińskiej stronie, po czym wracają do domów. Tak samo jest z masowymi zakupami, bo na okupowanym terytorium brakuje wszystkiego, a poza tym za linią frontu jest po prostu taniej.
Ponadto, jak sygnalizuje OBWE, separatyści najprawdopodobniej ukrywają liczbę osób zarażeń koronawirusem lub nie zdają sobie z tego sprawy. W szpitalach znalazło się wiele osób, u których rozpoznano ostre infekcje płucne. Niestety dramatycznie brakuje wykwalifikowanego personelu medycznego, testów, a szczególnie możliwości diagnostycznych.
I na koniec, rozkazy epidemiologiczne, które nadeszły z Moskwy były spóźnione, podobnie jak w całej Rosji. Dopiero 19 marca w Doniecku i Ługańsku zamknięto szkoły. Do dziś ludzie swobodnie się poruszają, działają centra handlowe oraz kina, puby i nocne kluby.