Po raz pierwszy w historii relacji z Polską, Ukraina chce wykorzystać prawnie Układ Stowarzyszeniowy z UE. Powodem są działania Warszawy, która ma dyskryminować ukraińskich eksporterów, informuje „Europejska Prawda”.
Według gazety, Kijów nosił się z zamiarem pozwu od 2019 r. jednak do niedawna żywił nadzieję na dyplomatyczne rozstrzygnięcie. Obecnie Ukraina chce przenieść dwustronny problem na forum unijne. Na ostatnim szczycie Ukraina-UE prezydent Zełenski formalnie zaapelował do Komisji Europejskiej, aby została gwarantem rozwiązania sporu z Polską.
– Jeśli nie będzie postępu w tym zakresie, przygotowujemy się do rozpoczęcia ścieżki prawnej, co może nastąpić jeszcze w styczniu – oświadczyła wicepremier ds. integracji europejskiej Olga Stefaniszyna.
Według „EP”, przedmiotem sporu jest polska decyzja obniżająca kwoty przewozów towarowych. Na mocy dwustronnej umowy, wynosi 200 tys. zezwoleń uniwersalnych, a za porozumieniem stron przewiduje możliwość zwiększenia kwoty o kolejne 60 tys. tysięcy zezwoleń.
Do 2018 r. nie było problemów z realizacją. Jednak trzy lata temu Warszawa ogłosiła zmniejszenie kontyngentu do 130 tys. tysięcy zezwoleń. Ukrainie udało renegocjować ilość do 160 tys. jednak nigdy pogodziła się z jednostronną decyzją Polski, żądając przywrócenia początkowej ilości zezwoleń.
Według ukraińskiego ministerstwa infrastruktury, strona polska formalnie nigdy nie blokowała takiej możliwości, stawiając jednak zaporowe warunki. Chodzi, m.in. o zwiększenie przepustowości ukraińskich przejść granicznych oraz dodatkowe sloty (zezwolenia) dla narodowego przewoźnika PLL LOT. Koronnym wymogiem stawianym przez Warszawę jest likwidacja korupcyjnej karuzeli obrotu zezwoleniami wśród ukraińskich firm. Polska wykazuje, że realne zapotrzebowanie tamtejszych przewoźników jest znacznie mniejsze.
W odpowiedzi, ukraińscy urzędnicy grożą od 2019 r. przekazaniem sprawy do arbitrażu międzynarodowego. Do tej pory Warszawa poszła na niewielkie ustępstwa, zgadzając się na wydawanie dodatkowych zezwoleń poza kontyngentem. Tymczasem według niemiecko-ukraińskiej Izby Przemysłowo-Handlowej, już w 2020 r. ograniczenie kwot wywołało straty ukraińskich eksporterów w wysokości 500 mln euro.
Podczas jesiennego forum gospodarczego w Karpaczu, problem omówili premierzy obu krajów. Strona ukraińska twierdzi, że Mateusz Morawiecki obiecał rozwiązać spór. Jednak zdaniem ministra infrastruktury Mustafy-Masi Naema, sytuacja tylko się pogorszyła. Oskarża stronę polską o unikanie dialogu, a następnie postawienie ultimatum: – Negocjacji kwotowych nie będzie, dopóki Ukraina nie odblokuje i nie zmodernizuje ważnej dla polskiego eksportu linii kolejowej.
Ponadto minister odrzuca korupcyjne zarzuty. Wraz z uruchomieniem elektronicznego systemu wniosków temat został zamknięty. W takiej sytuacji strona ukraińska nie ma innego wyjścia, jak przenieść sprawę z poziomu bilateralnego na unijny.
Kijów uważa, że stanowisko Polski dyskryminuje Ukrainę. Dalszy brak zezwoleń staje się problemem w bilateralnych stosunkach handlowych, hamując rozwój ukraińskiego eksportu, a także powstrzymuje zagraniczne inwestycje. Powołuje się na art. 136 Układu Stowarzyszeniowego, zgodnie z którym: – Strony nie narzucają warunków wzajemnego dostępu do rynku, bardziej restrykcyjnych niż panowały w dniu poprzedzającym wejście w życie niniejszego Układu.
Kijów argumentuje, że jeśli w momencie wejścia w życie Układu Stowarzyszeniowego Ukraina otrzymała od Polski 200 tys. zezwoleń, obniżenie kontyngentu jest naruszeniem litery i ducha Umowy Stowarzyszeniowej. Ołena Omelczenko z kancelarii adwokackiej Iliaszew & Partners uważa, że przeniesienie sporu na forum unijne wygląda bardzo obiecująco.
Komisja Europejska może zadeklarować, że kwestia powinna pozostać na poziomie dwustronnych negocjacji między Ukrainą i Polską. Może także zmusić Warszawę do przywrócenia wyznaczonego limitu. Bruksela nie będzie jednak zachwycona pozwem, bo jeśli Kijów wygra arbitraż, KE brakuje mechanizmów wymuszenia na Warszawie implementacji werdyktu.
– Dlatego Kijów musi stawiać na rozwiązania polityczne w dwustronnym dialogu z Polską – komentuje „EP”. Zdaniem gazety, jest prawdopodobne, że w takim scenariuszu Warszawa mogłaby odpowiedzieć gwałtownym obniżeniem międzynarodowego wsparcia Ukrainy.
Ponadto Ukraina nie zastosowała się do niekorzystnego dla siebie werdyktu arbitrażu z UE, w sprawie moratorium na eksport drewna. Bruksela z pewnością podniesie kwestię, która nie zadziała na korzyść Kijowa.
– Aby podjąć ostateczną decyzję, rząd ukraiński musi przeanalizować wszystkie ryzyka – ocenia gazeta.
tym banderowcom w du.ie się pomieszało