3 czerwca 1652 r.
To była tragiczna walka – bitwa, która zmieniła się rzeź. Osiem tysięcy doborowych polskich jeńców zostało metodycznie i zimną krwią zamordowanych. Ta rzeź zapoczątkowała szereg nieszczęść, jakie dotknęły Polskę. Stali za nią Kozacy.
Połowa XVII wieku nie była czasem łatwym dla Rzeczpospolitej. Rozpętane przez Chmielnickiego powstanie Kozaków na Ukrainie angażowało wiele sił i środków. W dodatku Chmielnicki widząc osłabienie Kozaków, postanowił oderwać od sojuszu z Polską mołdawskiego hospodara Bazylego Lupu i ożenić z jego córką, słynącą z urody Rozandą swego syna (co mu się ostatecznie udało). W tym celu ze swymi wojskami ruszył do Mołdawii, dbając o wsparcie Tatarów. Zatrzymać go miał hetman polny koronny Maciej Kalinowski, który podobno sam był Rozandą zainteresowany. Wiedział też, że jeśli pokona Chmielnickiego, znaczącą zwiększy swe szanse na uzyskanie buławy hetmana wielkiego. Obaj wodzowie wiedzieli, że ich starcie jest nieuchronne.
Bitwa
Kalinowski na miejsce koncentracji wojsk koronnych wybrał uroczysko Batoh, leżące w jego dobrach nad rzeką Boh, na szlaku prowadzącym z Czehrynia do Mołdawii. Był to poważny błąd, bowiem tracił element zaskoczenia, zdradzał Chmieleckiemu swoje położenie, w dodatku na terenie zbyt obszernym jak na jego 10 tys. wojska (4 tysiące piechoty, tysiąc dragonii, 5 tysięcy jazdy). Sytuację pogarszał fakt, że było to wojsko zdemoralizowane i zniechęcone trudnościami w aprowizacji, nie mówiąc o zdenerwowaniu brakiem wypłat żołdu. Z kolei Chmielnicki miał ze sobą oddziały zdeterminowane i po prostu okrutne. W dodatku dysponowały przewagą liczebną: 17 tys. Kozaków i 7 tys. Tatarów. Tymczasem Kalinowski popełnił kolejny błąd – nie uwierzył w nadejście Tatarów, zaś jego żołnierze lekceważyli „chłopstwo” Chmielnickiego tak bardzo, że nie wzmocnili nawet wałów obronnych wokół obozu.
Sama bitwa rozpoczęła się 1 czerwca i trwała dwa dni. Pierwszego czerwca zaatakowali Tatarzy. Polskim wojskom, wspieranym przez regiment cudzoziemski, udało się odeprzeć atak Ordy. W tym samym czasie przez Boh przez cały dzień przeprawiali się Kozacy. Kalinowski zdał sobie sprawę, że jest w bardzo trudnej sytuacji, zwłaszcza, że liczba wojsk kozackich wciąż była mu nieznana.
Drugiego czerwca przed południem ponownie zaatakowali Tatarzy i ponownie zostali odparci. W obozie polskim wybuchł jednak bunt, w wyniku którego część żołnierzy zdecydowała się uciec. Kalinowski popełnił kolejny tragiczny błąd – rozkazał wiernej sobie piechocie cudzoziemskiego autoramentu strzelać do buntowników. Piechota zaczęła wykonywać rozkaz i w tym momencie zaatakowały wojska kozacko-tatarskie. Buntownicy znajdujący się pomiędzy nimi a polskimi oddziałami, rzucili się w stronę Bohu, ale tylko kilkuset udało się przebić do rzeki i wydostać z okrążenia.
Tymczasem w obozie jazda próbowała bronić się w okopach, ale wybuchł pożar. Ogień spowodował chaos, a jednocześnie odciął drogę ucieczki dzielnie walczącej piechocie cudzoziemskiego autoramentu. W obozie głównym wybuchła panika. Nie było już mowy o skoordynowanych działaniach. Reszta dnia upłynęła na kolejnych kozackich atakach, które przybrały formę indywidualnych pojedynków.
Rzeź
Wieczorem 2 czerwca w polskim obozie zalegały już całe stosy pozbawionych odzieży i okaleczonych zwłok Polaków. Ocalonych czekał los jeszcze gorszy. Chmielnicki osobiście wydał rozkaz zamordowania wszystkich polskich jeńców. Zaprotestowali Tatarzy krymscy, nie tyle z litości, ile w nadziei na wykup jeńców przez ich rodziny, ale ich protest nie miał znaczenia. Udało im się jednak ukryć niektórych polskich jeńców.
Część z nich wykupili od Tatarów kozaccy pułkownicy Zołotarenko i Wysoczanin tylko po to, żeby ich zabić. Polscy jeńcy zostali przekazani do wymordowania Kozakom i Tatarom Nogajskim. Samego mordu mieli dokonać jednak tylkoTatarzy. Zaplanowana jako widowisko rzeź odbyła się w dniach 3-4 czerwca.
Polski duchowny i kronikarz Jan Tomasz Józefowicz, w „Kronice miasta Lwowa od 1634 do 1690 r.” opisał ją w sposób następujący: „Wyznaczono tedy dzień śmierci dla niewinnych, zaproszono sąsiadów i zmieniwszy całe równiny i pola w straszną widownię a właściwie w rzeźnię samowolnej dzikości, wyprowadzono tam nieszczęśliwych jeńców, ani się nie opierających, ani nie wiedzących o śmierci, z zawiązanemi rękami i nogami, a wszystkich bezbronnych, obnażonych i na wszelkie pociski pogotowych. Liczbę tych opłakanych ofiar podawano na 5000 szlachty i czeladzi obozowej; piechota bowiem ze swymi naczelnikami w obozie zamknięta mężnie i chwalebną poległa śmiercią. Do spełnienia tego okropnego dzieła wybrali Kozacy najdzikszych ludzi z pomiędzy Tatarów Nohajskich, którzy też uzbrojeni nie tylko w szable, ale i we wszelkie narzędzia mordercze przeciw swym związanym i bezbronnym ofiarom wystąpili. Na dany znak rzuciła się z całą zajadłością i piekielną rozkoszą przeznaczona do umówionego okrucieństwa zgraja i podzieliwszy na oddziały, zaczęła wywierać wściekłą swą zemstę na godnych lauru męczeństwa ofiarach. Zabijano tedy niektórych od razu, niektórych powoli podług upodobania i fantazyi morderców, wielu nadstawiało swe gardła pod ostrzejszy miecz aby nie cierpieć dłużej, wielu męczeni powoli prosili o silniejsze razy, ci w swojej własnej, inni w krwi drugich się nurzali, ci na ziemię, inni na konających towarzyszów padając; jedni prędko, drudzy powoli po otrzymanych z nieustraszonym umysłem ranach śród westchnień, bólów i łkania ducha oddawali, inni znowu na kształt zwierząt rzezani, siekani i rąbani, a bez wątpienia wszyscy zbawienne imię Chrystusa przy ostatnim westchnieniu i bolesnym zgonie wzywając po męczeńsku umierali. Aby się zaś nie zdawało, że Kozacy nieczynnymi są widzami, uwijali się konno tu i ówdzie, zachęcali do silniejszego rąbania i mordowania okrutniejszym sposobem Tatarów w rozlanej krwi rozpustujących, i naśmiewając się z ran umierających, rozpustnym językiem z nieszczęśliwych szydzili”.
Okrucieństwo tej rzezi zwiększał fakt, że przyprowadzani stopniowo Polacy, musieli czekać na swoją kolej, patrząc, jak umierają ich towarzysze.
Ofiary
Kozacy i Tatarzy nie pogrzebali ofiar rzezi. Zamordowali w ten sposób do 8000 doborowych polskich żołnierzy i oficerów, wśród nich syna hetmana – Samuela Jerzego Kalinowskiego, a także Marka Sobieskiego (brata Jana, przyszłego króla Polski), pisarza wielkiego koronnego Zygmunta Przyjemskiego, czy weterana walk przeciw Kozakom – Jerzego Odrzywolskiego. Ocalał natomiast Stefan Czarniecki, którego Tatarzy ukryli w swoim obozie.
Bitwa pod Batohem miała dla Polski przełomowe znaczenie i katastrofalne skutki. Klęska wojsk polskich pozwoliła Chmielnickiemu doprowadzić do oderwania od Polski części Ukrainy. Był to też początek następnych wojen. Na osłabione państwo wkrótce uderzyły Rosja i Szwecja. Bestialskie wymordowanie jeńców, za którym stała nienawiść Chmielnickiego i zimna kalkulacja jest dziś porównywane do zbrodni katyńskiej, popełnionej z tych samych motywów i przy podobnym okrucieństwie (choć w tajemnicy). Dlatego rzeź jeńców pod Batohem jest nazywana sarmackim Katyniem. Ukraińcy bitwę i dokonaną po niej rzeź czczą jako swoje wielkie zwycięstwo.