„Małpia ospa” dotarła do Polski. Aby uniknąć zakażania należy unikać kontaktu z małpami. O szczepieniach na razie nie ma mowy, ale…
Jest! Przez niektórych był wypatrywany nie mniej niecierpliwie niż pierwszy przypadek zakażenia koronawirusem. I wreszcie jest. Pierwszy przypadek „małpiej ospy” w Polsce. – Mieliśmy ok. 10 podejrzeń małpiej ospy, próbki są badane. 10 czerwca to dzień, gdy mamy pierwszy przypadek – poinformował minister zdrowia Adam Niedzielski podczas konferencji prasowej zorganizowanej na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi.
Wiadomo, że polski „pacjent zero” przebywa na izolacji w szpitalu, przeprowadzono z nim wywiad epidemiologiczny, ale Ministerstwo nie ujawnia szczegółów na temat źródła zakażenia i miejsca hospitalizacji chorego. Bardziej rozmowni są za to „eksperci”.
Mówią wprost, że „małpia ospa” w Polsce to była tylko kwestia czasu. Pandemii jednak nie ogłaszają, podobnie, jak nie ogłasza jej WHO. Może dlatego, że do tej pory na świecie wykryto tylko ponad tysiąc przypadków zakażenia małpią ospą w 29 krajach, a przebieg choroby u większości zakażonych był łagodny i nie odnotowano żadnego przypadku śmiertelnego. Popadanie w optymizm jest jednak przedwczesne, w końcu, jeśli wierzyć oficjalnej wersji – koronawirus też zaczął się od jeden zupki z jednego nietoperza na jednym chińskim targu i to wystarczyło, żeby rozkręcić panikę i rozwalić światową gospodarkę. Zatem wszystko jeszcze przed nami.
Nie kontaktuj się z małpami!
Na razie „eksperci” wskazują już sposoby, jak uniknąć zakażenia. UWAGA! Pierwsza, jakże cenna rada, to unikanie kontaktu z osobami zakażonymi. Tu jednak rodzi się niemal filozoficzne pytanie – kto jest zakażony? Tu sprawa się wikła, bo zakażony może być… każdy. „Do zakażenia dochodzi przez bezpośredni kontakt z tymi wykwitami skórnymi, jak również wirus może być przenoszony drogą kropelkową w odległości do dwóch metrów maksymalnie. Osoby z kaszlem, gorączką, powinny nosić maseczki”, tłumaczą eksperci. Czyli mamy powrót do „zabawy” sprzed dwóch lat na wyższym poziomie. Przed dwoma laty kichający i kaszlący mógł być przeziębiony, od dwóch lat może mieć covid, a od paru dni także „małpią ospę”. Wszystko „wedle życzenia”. Ba! „Małpia ospa” nie daje „podręcznikowych obrazów”, więc może być trudna do zdiagnozowania (a wydawało się, że nic prostszego jak rozpoznać ospę). Na wszelki wypadek więc lekarze wskazują, że do objawów „małpiej ospy” poza wysypką, należą: gorączka, osłabienie, uczucie zmęczenia, bóle głowy, bóle mięśni, dreszcze, powiększone węzły chłonne. Innymi słowy (wyjąwszy wysypkę) objawy grypowe. I bądź tu mądry! Co więcej, nawet wysypka jest inna niż przy ospie wietrznej i może być pomylona z tzw. chorobą bostońską. Pomieszanie z poplątaniem. Na szczęście jest ratunek.
Ratunek
Po pierwsze – maseczki. Osoby kaszlące już powinny je nosić. Co prawda niewiele to daje jeśli o chodzi o powstrzymanie rozprzestrzeniania się tzw. „aerozolu”, ale przecież wiadomo, że są osoby, u których i placebo działa. Po drugie – oczywiście szczepienia. Po przyjęciu trzeciej dawki przypominającej dwudawkowej szczepionki na covid będzie można ustawić się w kolejce do szczepienia na małpią ospę. Przymusu nie ma, ale są już rekomendacje. Bardzo ciekawe. Polegają one na podaniu szczepionki przeciwko ospie prawdziwej… do 14 dni po kontakcie. Innymi słowy – najpierw ma się kontakt z małpą czy osobą zakażoną, a potem podaje się szczepienie. Taka to ochrona. Nie przed możliwością zakażenia, ale po niej… Takie rekomendacje już obowiązują m.in. w Stanach Zjednoczonych. Z braku szczepionki na „małpią ospę” rekomenduje się podawanie szczepionki przeciwko ospie prawdziwej. Podobno jest skuteczna w 85 proc. Pozostaje więc poczekać parę tygodni, a koncerny farmaceutyczne na pewno rozpoczną produkcję “stuprocentowej szczepionki”. Wystarczy odpowiednio podkręcona kampania medialna i klientów będzie na pęczki. Na razie „eksperci” twierdzą, że powtórka z Covid nam nie grozi. Podkreślają, że aby doszło do zakażenia małpią ospą, musi dojść do bezpośredniego kontaktu „skóra do skóry” albo ewentualnie drogą kropelkową w bliskiej odległości z osobą chorą. Ale jednocześnie ostrzegają, jak już do zakażenia dojdzie, to „małpia ospa” będzie groźna dla osób starszych i kobiet w ciąży. Czyli zaczyna się „powtórka z rozrywki”. Ciekawe, na ile uda się tę operację przeprowadzić równie skutecznie jak w przypadku koronawirusa?
Patrząc wstecz mieliśmy już epidemię świńską, ptasią, „nietoperzową” i teraz – małpią. Ciekawe, w jakie zwierzę „trafi” następnym razem. Może w osła? Chociaż nie. Patrząc na to, co się dzieje, osłów już mamy pod dostatkiem. Zwłaszcza w polityce. Ale leczeniem i szczepieniami przeciwko tej epidemii nikt się nie zajmuje. Ciekawe, dlaczego?
Czy źródło zakażenia to nie męska …. ? Małpy chyba nie bzykał.