Po serii twittów Tomasza Lisa, część internautów zaniepokoiła się kondycją byłego naczelnego „Newsweeka”. W to, że mógł pisać po pijaku nie sposób uwierzyć. No, chyba, że rzeczywiście pisał „od serca”. I po raz kolejny pokazał swą prawdziwą twarz.
Redaktora Tomasza Lisa „arystokratą dziennikarstwa” mianował na antenie TVP stary komunista, latami sterowany z Moskwy Wojciech Jaruzelski. Potem Lis zaliczył spektakularny upadek i ekspresowe pożegnanie z telewizją publiczną, po którym wylądował ostatecznie w niemiecko-szwajcarskim „Newsweeku”. Ostatnio i to medium opuścił w atmosferze skandalu. W międzyczasie pojawiły się informacje o poważnych problemach zdrowotnych redaktora Lisa, w tym o udarze. Tomasz Lis wrócił do twitterowej aktywności, ale czytając jego wpisy, część internautów martwi się o jego stan zdrowia, dochodząc do wniosku, że jest w nienajlepszej formie. Inaczej nie pisałby tego, co pisze. I nie chodzi o nabijanie PiS-owi głosów nieustannym hejtem płynącym z konta redaktora. Internet zwrócił uwagę na serię jego twittów, którymi komentował pogarszający się stan zdrowia i śmierć królowej Elżbiety. Nawet portal wp.pl określi wpisy Lisa jako „skandaliczne”.
Lis wróży rozwód
„Okazuje się, ża Harry sam jedzie do Balmoral, gdzie choruje królowa. Księżniczka Markle ma inne sprawy. To będzie rozwód stulecia”, oznajmił Tomasz Lis, gdy media zaczęły podawać informacje o tym, że członkowie brytyjskiej rodziny królewskiej przerwali wszystkie swoje zajęcia i wyruszyli do Balmoral, żeby spotkać się z królową. Media koncentrowały się na tym, że oznacza to poważny stan monarchini, Lis zajął się małżeństwem Harry’ego, zapominając, że William także przyjechał do babci bez żony, która została w domu z dziećmi. O okolicznościach zakończenia swojego własnego małżeństwa i okolicznościach nawiązania bliskich relacji z druhną żony na ich własnym ślubie też zapomniał.
Harry nie zdążył pożegnać się z babcią, wiadomość o śmierci królowej podano zanim zdążył dotrzeć do Balmoral. Tomasz Lis zaczął zamieszczać kolejne wpisy.
Lis w trumnie
Jako drugi Twitt po ogłoszeniu śmierci królowej napisał „Są przywódcy, po których śmierci naród płacze. Memento dla niektórych”, nie wskazując, kogo miał na myśli. Za to już w następnym poszedł na całość. Od czasu „reklamy śledzącej” z Ukrainkami, internauci podejrzewali, że Lis zagląda na różne dziwne strony, ale naprawdę trudno dociec, co skłoniło go zamieszczenia kolejnego Twitta. Z podpisem „Smutek, ale i czarny humor” zamieścił odnośnik do Twitta jakiegoś/jakiejś „A” z podpisem w języku angielskim „Królowa, gdy Meghan Markle przychodzi się pożegnać”. Do Twittu jest dołączony filmik, przedstawiający leżącego w trumnie brodatego faceta. W momencie gdy pochyla się nad nim drugi, ubrany na błękitno”, „nieboszczyk” zrywa się z trumny i łapie pochylającego się za gardło, próbując go udusić. Brodaty zrywa się trumny z wściekłą miną i wytrzeszczonymi oczami, jedną ręką dusi „błękitnego” i wrzuca go do własnej trumny z takim rozmachem, że ta się dosłownie wywraca. Cała rzecz dzieje się na bokserskim ringu.
Normalnie boki zrywać, jakie zabawne. Ciekawe, czy Tomaszowi Lisowi byłoby do śmiechu, gdyby ktoś opatrzył ten filmik podpisem „Tomasz Lis gdy Jarosław Kaczyński przychodzi się pożegnać”. Też uznałby, że to „czarny humor”? Można wątpić. Nie mówiąc o tym, że z tym „czarnym” humorem redaktor radykalnie podkopał swoje szanse na dobrą fuchę u Amerykanów, nader wrażliwych na słówko „czarny”. Nawet w kontekście humoru.
I w kolejce po władzę
Niestety i na tym Lis nie skończył swojej aktywności. Skoncentrował się na nowym królu (czyżby zazdrość?). Karol III pożegnał właśnie matkę, co Lis z właściwą sobie „inteligencją” uczcił następującym wpisem: „Nikt w historii Wielkiej Brytanii nie był następcą tronu tak długo jak Karol. Dość perwersyjne, ponad pół życia czekać na śmierć matki, by spełniło się przeznaczenie”. Fakt. Żaden następca tronu w historii Wielkiej Brytanii nie był tak długo następcą tronu, jak książę Karol, ale żeby pisać, że czekał on na śmierć matki, to trzeba być, no właśnie – chyba tylko Tomaszem Lisem.
Pod wpisem Lisa posypały się więc komentarze, na czele z komentarzem zatroskanego o jego zdrowie internauty, przekonanego, że były naczelny „Newsweeka” po udarze nie doszedł do siebie i proponującego „pochylenie się” nad jego stanem zdrowia, gdyż będąc w takim, o jakim świadczy zacytowany wpis, Lis nie powinien nic pisać. Inni internauci proponowali prostsze rozwiązanie, kierując wprost do Tomasza Lisa prosty apel „piłeś? – nie pisz” lub radę w rodzaju „nigdy nie piszę po alkoholu”. Ktoś wyraził przypuszczenie o piciu przez Lisa ze słoików po rozpuszczalniku. Ktoś inny pytał, czy doszło do włamania na konto redaktora, na co jeszcze inny internauta odpowiedział coś o agentach „Johnnym Walkerze i Jacka Danielsie”. Tak czy inaczej – komentując odejście królowej Elżbiety Tomasz Lis bezsprzecznie „wygrał Internety”. Na swoim poziomie.
Kto to jest ten lis?! .Ani to żaden autorytet ani nikt ważny tylko kolejny cymbał który promuje swoją głupotę