Tajemnicą poliszynela jest, że każdemu przerzucanemu przez niemieckie służby migrantowi, bez względu na to, skąd przybył, wpisuje się w dokumentach z automatu: Er kam aus Polen (przyjechałz Polski). Z kolei polskie służby tego nie weryfikują i karuzela z migrantami się kręci zgodnie z niemieckim planem.
“Wybory w Niemczech tuż-tuż, a Tusk właśnie przekonał się, że nie może liczyć w trakcie kampanii wyborczej na lojalność swoich niemieckich mocodawców. Walczący o polityczne być albo nie być kanclerz Olaf Scholz podczas telewizyjnej debaty wkopał Tuska, ujawniając, że wymusił na sąsiadach przyjmowanie odsyłanych przez Niemcy migrantów. Powiedział wprost: – Odrzucenia są całkowicie zgodne z prawem, ponieważ dotyczą przypadków, w których nie ma wniosku o azyl, a ja to umożliwiłem dzwoniąc do wszystkich szefów państw i rządów sąsiadujących z Niemcami i mówiąc: Robimy to teraz i musicie to zaakceptować, ponieważ jest to możliwe na podstawie europejskiego prawa. Bardzo przydałoby się odtajnienie notatki z rozmowy na linii Scholz–Tusk i pewnie kiedyś poznamy jej treść. Na dziś, dzięki szczeremu wyznaniu Scholza, wiemy już, dlaczego polskie władze zachowują się biernie, gdy Niemcy przerzucają przez naszą granicę niechcianych u siebie migrantów. Kiedy ujawniono nagrania, na których niemiecka policja przerzucała na polską stronę migrantów, pozostawiając ich na parkingu, wielu naiwnych pytało: dlaczego polski rząd nie protestuje, a MSZ nie wzywa ambasadora Niemiec na dywanik? Po wypowiedzi Scholza wiemy już, że to wszystko zostało z Tuskiem uzgodnione na zasadzie wydania rozkazu i otrzymaniu odpowiedzi „jawohl!”.
Cały tekst Mirosława Kokoszkiewicza tylko w najnowszym wydaniu “Warszawskiej Gazety”. Już w sprzedaży – wersja papierowa i internetowa!
