INFORMUJEMY, NIE KOMENTUJEMY

© 2020-2021 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

Centralna Agencja Informacyjna

16:23 | czwartek | 05.12.2024

© 2020-2023 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

No menu items!
Więcej

    Gdy umarł król…

    Czas czytania: 6 min.

    Kartka z kalendarza polskiego

    5 grudnia

    Jan Kazimierz w słuckim pasie

    20 listopada 1648 Chwalcie usta Pannę Marię!Już więcej nie wierzęAni w działa, ni w husarię,W zbroje, ni w pancerze.Za nic wszystkie mi potęgi,Wojsk ogromnych chmura,Za...

    Koniecznie przeczytaj

    7 lipca 1572 r.

    Ostatni Jagiellon zmarł bezpotomnie w wieku 52 lat. Dla Królestwa była to prawdziwa tragedia. Kto wie, jak potoczyłby się losy Polski, gdyby inaczej ułożyło się życie Zygmunta II Augusta.

    - reklama -

    Zygmunt II August, syn Zygmunta Starego i Bony Sforzy był ostatnim Jagiellonem i jedynym monarchą w wolnej elekcji wybranym na króla jeszcze za życia poprzedniego monarchy. To za jego panowania i z jego inicjatywy Koronę Królestwa Polskiego i Wielkie Księstwo Litewskie mocą Unii Lubelskiej połączono w jedno państwo – Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Niestety, prywatne życie miał wyjątkowo nieudane. Nie potrafił i nie chciał zrozumieć, że jednym z jego najważniejszych zadań było przedłużenie dynastii. Swojej pierwszej żony – Elżbiety Habsburżanki nie cierpiał (polskiej strony nie poinformowano, że Elżbieta jest chora na padaczkę). Miłość do Barbary Radziwiłłówny oznaczała potężne kłopoty państwowe. Zygmunt postawił na swoim i Barbara została królową, ale szybko zmarła nie dając królowi potomka (według najpopularniejszej wersji na raka szyjki macicy, według innej – na kiłę). Zygmunt ożenił się po raz trzeci – z siostrą pierwszej żony Katarzyną Habsburżanką. Miał nadzieję na potomka ale i to małżeństwo okazało się bezpotomne.

    Hieny

    Ostatni Jagiellon zmarł w Knyszynie 7 lipca 1572 r. o godzinie 6 po południu. Był bardzo chory, prawdopodobnie na suchoty i miał świadomość nadchodzącego końca. Od czasu związku z Barbarą Radziwiłłówną nie cieszy się sympatią szlachty, ale sceny jakie rozegrały się bezpośrednio po jego śmierci, szokują. Co prawda senatorowie obecni przy zgodnie króla,

    - reklama -

    opieczętowali komnaty, w których mieściły się rzeczy po królowej Barbarze, srebra i inne cenne przedmioty, ale ledwie król wydał ostatnie tchnienie, rozpoczęło się rabowanie królewskich skarbów przez kamarylę Mniszchów.

    Ledwo ostygłym ciałem monarchy nikt się nie interesował. Świętosław Orzelski pisał, że „zaledwie znaleźli się ludzie, co by koło zwłok zmarłego króla mieli staranie, bo pozmykali najpoufalsi królewscy ulubieńcy”.

    Kasper Irzykowicz, podkomorzy mielnicki i poseł na sejm 1569 r., w liście wysłanym 18 lipca 1572 r. do nieznanego korespondenta pisał: „I kochankowie jego zaraz od ciała uciekli i stamtąd się wyprowadzili…”.

    - reklama -

    Początkowo nie było nikogo, kto przygotowałby do trumny ciało króla. Dworzanie opowiadali Orzelskiemu, że po śmierci króla „taki okropny widok opuszczenia przedstawiał nieboszczyk, iż nie było czym przykryć nagi trup jego. Dopiero biskup [Krasiński] kazał zrobić całun na ten użytek, a doktor Fogelweder włożył na ciało zmarłego złoty pierścień z kosztownym kamieniem i łańcuch złoty z krzyżem nabyty niegdyś przezeń prawem spadku po Andrzeju Zebrzydowskim, biskupie krakowskim”. Reinhold Heidenstein potwierdzał te relacje, pisząc: „Wielu odbiegło go zaraz po śmierci i tak ciało jego zaniedbane leżało i kiedy nikt się o niego nie troszczył, Stanisław Czarnkowski, referendarz wielki koronny, kazał własnym sumptem suknie i inne rzeczy do ubrania ciała sprawić”. Rewelacje te część historyków uznaje za przesadzone (nie znajdują potwierdzenia np. w relacji posła francuskiego obecnego na dworze, gdy umarł król). Jeśli nawet gorszące sceny rzeczywiście miały miejsce, to sytuacją opanowano dość szybko i rozpoczęto przygotowania do pogrzebu, który miał odbyć się w Krakowie. Po wystawieniu ciała króla na katafalku, przygotowano zwłoki Zygmunta przygotowano na ostatnią, długą drogę do Krakowa.

    Na ostatnią drogę

    Zachował się dokładny opis ubioru Zygmunta Augusta do trumny. Tak więc ciało króla owinięto ceratą (płótno woskowe) i włożono na nie koszulę z płótna flamandzkiego, a na koszulę giermak (rodzaj wierzchniej „sukni” zapinanej na guzy) z czerwonego adamaszku, spięty sznurem złotym, opasującym ciało. Na to wdziano albę z białej kitajki (jedwabiu), a na nią Dalmatynkę ze złotogłowiu. Stroju dopełniał płaszcz z atelembasu (jedwabna tkanina przeszyta złotem, bardzo kosztowna). Na szyi zawieszono łańcuch z krzyżem wysadzanym diamentami i rubinami, na palce włożono dwa pierścienie: szmaragdowy i szafirowy. Ręce okryto jedwabnymi rękawiczkami i blachownicami (, a na nogi wdziano buty złotogłowiowe i pozłacane ostrogi. Do boku przypasano miecz w srebrnej pochwie, a obok złożono berło i jabłko. Na głowę włożono biret z czerwonego atłasu, a następnie koronę. Na piersiach złożona została srebrna pozłacana tabliczka z łacińskim napisem informującym, kto spoczywa w trumnie. Sama trumna była obita wewnątrz czarnym aksamitem.

    Pogrzeb

    Pogrzeb Zygmunta Augusta odbył się z zachowaniem wyjątkowego ceremoniału. Po mszy żałobnej odprawionej w kaplicy zamku w Tykocinie, kondukt pogrzebowy wyruszył do Krakowa. Ciało zmarłego wyprowadziło dwudziestu czterech dworzan odzianych w żałobne kaptury, ze świecami w rękach, oraz ubodzy w kapach i za świecami. Dalej postępowała procesja złożona ze stu ubogich z zapalonymi świecami, a za nimi księża i kapelani królewscy. Za nimi jechał chorąży na czarno okrytym koniu. Dalej prowadzono czarnego konia z herbami królewskimi, za którym jechało dwóch chłopców z puklerzami. Następnie jechał wóz z ciałem monarchy, przykryty czarnym suknem i zaprzężony w konie także okryte czarnym suknem. Za karawanem postępowali dostojnicy państwowi ze swoimi pocztami. W mijanych miejscowościach orszak witano salwami z dział i broni ręcznej. W nocy przy marach stawiano straż składającą się z dwóch komorników królewskich, ośmiu drabantów, dwóch dworzan i dwóch jurgieltników.

    Kiedy kondukt żałobny przejeżdżał przez Warszawę, witało dwustu ubogich i sześćdziesięciu dworzan ze świecami w dłoniach oraz przedstawiciele wszystkich cechów rzemieślniczych. Niesiono 10 mar przybranych złotogłowiem i aksamitem. Ciało wprowadzali biskupi i opaci. Poprzedzały je oznaki królewskiej władzy i chorągiew nadworna. Starym zwyczajem rozdawano pieniądze ubogim. Wygłoszono też cztery mowy okolicznościowe. W Krakowie  w Bramie Floriańskiej na orszak żałobny czekali posłowie dworów zagranicznych, biskupi, opaci i cechy, z trzydziestoma marami pokrytymi złotogłowiem. Byli również chorążowie w zbrojach pokrytych czarnym suknem, którzy postępowali według starszeństwa reprezentowanych przez siebie ziem. Było też 30 koni przykrytych jedwabiem, żacy, sześciuset ubogich w kapach i duchowieństwo. Prowadzono następnie konia okrytego czarnym aksamitem, a dalej, za królewskimi marami, jechał rycerz w zbroi na koniu w czerni, z gołym mieczem skierowanym ostrzem ku ziemi. Za nim postępował chłopiec w zbroi, z tarczą, kopią i proporcem także spuszczonym ku ziemi, na którym przedstawiony był Orzeł i Pogoń – herby Obojga Narodów Rzeczypospolitej. Po nich podążał rycerz w stroju królewskim, za nim dostojnicy niosący znaki królewskie i sześćdziesięciu dworzan ze świecami. Orszak zamykała Anna Jagiellonka ze swoim dworem, prowadzona przez zagranicznych posłów, oraz radni miasta Krakowa.

    W takiej asyście odprowadzono ciało zmarłego króla na Wawel. Następnego dnia dokonano

    tradycyjnego obchodu miasta z pustymi marami, nawiedzając kościoły św. Franciszka, św. Anny, św. Szczepana i św. Trójcy.

    Dopiero następnego dnia odbył się w katedrze na Wawelu „właściwy pogrzeb” w trakcie którego we wszystkich krakowskich kościołach bito w dzwony. Biskup wygłosił kazanie, a podczas śpiewania „Ojcze nasz”, do świątyni wjechał rycerz przedstawiający osobę zmarłego króla, który rzucił się z konia na posadzkę przy marach, symbolizując tym śmierć króla.

    Odbyło się też tradycyjne łamanie pieczęci państwowych oraz przenoszenie z mar na ołtarz insygniów koronacyjnych. Na posadzkę rzucono hełm, tarczę, miecz i kopię, co także symbolizowało śmierć króla. Tak uroczysty, pełen symboliki pogrzeb był ostatnim tak wielkim obrzędem żałobnym w przedrozbiorowej Polsce.

    Śledź nas na:

    Czytaj:

    Oglądaj:

    Subskrybuj
    Powiadom o

    0 komentarzy
    oceniany
    najnowszy najstarszy
    Wbudowane informacje zwrotne
    Zobacz wszystkie komentarze
    reklama spot_img

    Ostatnio dodane

    Jan Kazimierz w słuckim pasie

    20 listopada 1648 Chwalcie usta Pannę Marię!Już więcej nie wierzęAni w działa, ni w husarię,W zbroje, ni w pancerze.Za nic...

    Przeczytaj jeszcze to!

    0
    Podziel się z nami swoją opiniąx