18 lipca 1896 r.
Bolesław Prus był zachwycony samą koncepcją. Dziennikarze byli przekonani – nic z tego nie będzie. Pomylili się i to bardzo. O co chodziło?
Miało to miejsce w „Resurze Obywatelskiej”, dziś – „Domu Polonii” na Krakowskim Przedmieściu 64 w Warszawie. W XIX w. często spotykali się tam przedstawiciele warszawskiego samorządu. Spotkanie, które odbyło się tam 18 lipca 1869 r. miało jednak inny charakter. Odbyła się tam pierwsza na ziemiach polskich prezentacja filmowa. Odbyła się przy użyciu starszej od Lumièr’owskiej aparatury Thomasa Alvy Edisona – tak zwanego cynetografu, który wynalazł on w 1892 r. Oczywiście na pokaz zaproszono przedstawicieli ówczesnej prasy. Nie byli zachwyceni.
Recenzja
„Obrazy kinematograficzne robią wrażenie niczego więcej, jak dobrze znanej, a tak przez dzieci zwłaszcza oklaskiwanej dioramy, o tyle lepszej, że ruchomej, a o tyle gorszej, że wiele obrazów, zwłaszcza fotografii scen z życia musi być bezbarwnych i że nieznośne ich migotanie utrudnia patrzenie i męczy niesłychanie oko. (…) Daleko zatem kinematografowi do natury, tj. już nie do tego, aby był pożytecznym, bo nim nigdy nie będzie, ale iżby go można nazwać przynajmniej cudowną zabawką. Obrazy przesuwają się stanowczo i to bardzo za pomału, dzięki czemu np. osoby w nich chodzące posuwają się nie miarowo, jak bywa w istocie, ale jakiemiś nagłemi, nerwowemi drgnieniami, a limine, podskakując w górę, za długo zatrzymują się w powietrzu, jakby byli na sznurkach zawieszeni. Wszystko zaś razem jest tak niedokładne, że słyszeliśmy wczoraj, jak widzowie pomyliwszy się w czytaniu programu brali Bokserów za Szermierzy, Okręt na morzu za Bulwary, a Scenę z domu obłąkanych za Taniec szkocki”, opisywał swoje wrażenia jeden z recenzentów.
Istotnie. Ciężki (ważył prawie 500 kg) aparat Edisona był bardzo niedoskonały. Poprawili go dopiero bracia Lumière, ale z kolei w Warszawie urzędnicy zniechęceni poprzednim pokazem, albo z innych powodów, nie byli zainteresowani pokazem. Kiedy, w kwietniu 1896 przedstawiciele Francuzów przybyli również do Warszawy z zamiarem zorganizowania pokazu zetknęli się ze „ścianą”. Pokaz odbył się w Krakowie. Dwanaście filmów, trwających w sumie 20 minut nie robiło jakiegoś wstrząsającego wrażenia. Podobno pokaz warszawski był dużo lepszy, I to pomimo krytycznych uwag prasy.
Czas miał pokazać, jak bardzo pomylili się dziennikarze. Zaczęło się od kina, potem była telewizja, a dziś, z kinem 5D tak naprawdę nie wiemy, gdzie się skończy.
Polacy byli pierwsi
Warto też zauważyć, że niemal przed wynalazkami Amerykanina i Francuzów, własny zaproponował Polak. Był to „szybkowizjer” wymyślony przez Stanisława Jurkowskiego z Warszawy. Na początku lat 80. XIX w. wspólnie z Ottomarem Anschützem skonstruował pierwszą migawkę szczelinową, która dawała czas naświetlania nawet 1/1000 sekundy, pozwalała uchwycić przedmioty w ruchu. W roku 1885 za pomocą 24 aparatów sfotografował kolejne etapy biegu konia i rok później przy pomocy własnej konstrukcji „szybkowizjera”, w Warszawie dokonał prezentacji tych zdjęć, wyświetlanych z szybkością 30 obrazów na sekundę udało mu się zaprezentować konia w biegu. Niestety, twórcy zaniechali dalszych prac nad wynalazkiem i nie opatentowali go. Został szybko zapomniany, tak samo jak jego twórcy.
Drugi był zaledwie 19-letni Kazimierz Prószyński, który w 1894 r. stworzył tzw. pleograf. Niestety, udoskonalił do wersji sprawnej maszyny projekcyjnej dopiero w 1898 r. Jego film „Ślizgawka w Łazienkach” pokazywał łyżwiarzy z Warszawskiego Towarzystwa Łyżwiarskiego. A wtedy było już za późno. W 1901 roku Prószyński założył w Warszawie wytwórnię filmową Towarzystwo Udziałowe Pleograf. Tam powstał jeden z pierwszych polskich filmów fabularnych. Był nim film pt. „Powrót birbanta” (znany też jako „Zabawne przygody pana po świątecznych libacjach”), pokazujący perypetie wracającego po imprezie „zmęczonego” jej uczestnika, którego zagrał Kazimierz Junosza-Stępowski (jego los był raczej tragiczny), co może dowodzić, że już wtedy Polacy nieźle imprezowali.