Podsumowania należy pisać na spokojnie, bez emocji. Tymczasem siadam do tego tekstu pełen pasji i złości. 11 lipca ukraińscy politycy ograli polskich amatorów. Morawiecki zrobił z siebie idiotę, a Dudę… wystrychnięto na – nomen omen – dudka.
Takie wrażliwe i strategiczne sprawy negocjuje się dyplomatycznie. Kto negocjował kwestię obchodów tegorocznego Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej i ukraińskiej postawy w tym dniu? Staruch Rau czy harcerzyk Dworczyk? A może nikt, bo uznano, że wszystko będzie dobrze, a „strategicznym partnerom” można ufać?
Sześć lat temu prof. Grzegorz Motyka, autor m.in. książki „Wołyń’43”, napisał arcyważne słowa: – Należy i trzeba cierpliwie upominać się (…) o wypowiedzenie jednego prostego zdania, którego nigdy nie wypowiedział żaden przedstawiciel ukraińskiego państwa: „W latach 1943-45 Ukraińska Powstańcza Armia dopuściła się masowych mordów na Polakach, których nie da się usprawiedliwić, potępiamy je”.
Nic z tych rzeczy! Także w tym roku ukraińscy profesjonaliści dokładnie ograli i „rozrobili” polskich amatorów. 10 lipca na portalu gazeta.pl w tekście Jakuba Gądka pojawiła się „wrzuta”: – Ważne wydarzenia na linii Polska-Ukraina. Zełenski ma potępić rzeź wołyńską i zgłosić ustawę o Polakach. Byłem nawet skłonny w to uwierzyć, ale gorzej, że uwierzyli Duda i Morawiecki. Oni nie powinni wierzyć gazetom, ale odpowiednim służbom państwa. Dzisiaj warto się zastanowić, kto zainspirował/wypuścił/użył (niepotrzebne skreślić) redaktora Gądka.
W rezultacie 11 lipca na Skwerze Wołyńskim Duda wygłosił przemówienie „na okrągło”, nie stawiając twardego żądania natychmiastowego i bezwarunkowego odblokowania przez Ukrainę zgody na tzw. ekshumacje wołyńskie (w rzeczywistości nie chodzi tylko o ofiary ludobójstwa wołyńskiego, ale także o polskich żołnierzy i legionistów poległych w walkach z Niemcami i Rosjanami).
Jeszcze gorzej zachował się Morawiecki. Jego przemówienie zawierało jawne szalbierstwa. Po patriotycznej słownej grze wstępnej, Morawiecki winą za rzeź wołyńską obarczył… Niemców, a za spadkobiercą UPA uznał… Rosję. To szpagat tak wielki, że premiera muszą bardzo boleć pachwiny.
Strona ukraińska dostała to co chciała. W takiej sytuacji ambasador Wasyl Zwarycz postanowił dobić polskich amatorów. Dodajmy, że Zwarycz to człowiek z tego samego pokolenia i środowiska, co… ambasador Ukrainy w Niemczech Andrij Melnyk i były szef ukraińskiego IPN Wołodymyr Wiatrowycz. Są rówieśnikami, ukończyli Uniwersytet Lwowski, Melnyk i Wiatrowycz urodzili się we Lwowie, Wiatrowycz w nieodległym Stryju.
Ambasada Ukrainy w Polsce 11 lipca opublikowała na Facebooku post następującej treści: – Dziś razem z Polakami modlimy się i czcimy pamięć niewinnych ofiar straszliwych czasów na Wołyniu w latach 1943-1944. Każde ludzkie życie jest bezcenne. My, Ukraińcy, bronimy każde ludzkie życie, a także waszą wolność i naszą, szczególnie dzisiaj, kiedy Rosja dokonuje przeciwko nam zbrodni ludobójstwa. Nasz wspólny wróg jest podły i podstępny. Ale dzisiaj nasza obecność wraz z najwyższymi władzami Polski na wspólnej modlitwie i upamiętnieniu niewinnych ofiar po raz kolejny pokazuje, że wróg jest skazany na porażkę. Ukraińcy i Polacy są dziś zjednoczeni bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Rosja nie będzie już w stanie nas podzielić i pokłócić między sobą.
Czyli ani słowa o winie, ofiary Wołynia (nawet nie wymienionego z nazwy) były ofiarami „straszliwych czasów”. A zaraz potem pochwała Ukraińców jako broniących każdego ludzkiego życia i ofiar dokonywanej dzisiaj zbrodni ludobójstwa. Swoją drogą, co by było, gdyby dzisiaj ktoś napisał, ze kobiety z Mariumpola i Buczy są ofiarą „straszliwych czasów”, a nie zbrodniczej Rosji?
Strona polska nie uzyskała niczego – ani potępienia mordów na Polakach dokonanych przez UPA (a nie przez „straszliwe czasy”), ani odblokowania ekshumacji wołyńskich. Ambasador Zwarycz może śmiać się z „pszeków” w kułak.
Panowie Morawiecki i Duda – mówiąc słowami marszałka Piłsudskiego – wam kury szczać prowadzać, a nie politykę robić.
Polsko ! czas powstać z kolan , żeby nikt więcej NAS nie hańbił !!!
Panie Marcinie – 100% w punkt. Szczególnie konkluzja.
Polscy politycy reprezentują tak żenująco niską klase i umiejętnośći dyplomatyczne, że ich wcale nie trzeba ogrywać. Oni się sami podkładają na kazdym kroku, a na dodatek wykazuja wyjatkową slużebność i uległość wobec przedstawicieli krajów zwierzchnich. Coraz częściej się zastanawiam czy to jeszcze rząd polski, czy coś na wzor gubernatorstwa krajów trzecich