5-6 stycznia 1939 r.
Już w styczniu 1939 r. władze Polski były pewne – wojna z Niemcami wybuchnie. Takie wnioski przywiózł Józef Beck ze spotkania z Adolfem Hitlerem.
Święta Bożego Narodzenia 1938 – ostatnie święta spokojnego świata, minister spraw zagranicznych Józef Beck zwyczajem ówczesnych elit spędził na Riwierze Francuskiej. Tam też powitał rok 1939. Zaraz po Nowym Roku uzyskał informację i zaproszenie na spotkanie z Adolfem Hitlerem. Hitler, wówczas polityk, z którym liczyła się już cała Europa, przebywał w swojej rezydencji w Berghof koło Berchtesgaden w bawarskich Alpach. Beck przybył tam 5 stycznia 1939 roku.
Niemiecka kurtuazja
Relację i wrażenia z trzygodzinnej rozmowy Beck zapisał już podczas internowania w Rumunii w 1939 r. „Spotkanie było nacechowane szczególnym aparatem uprzejmości i dbałości ze strony niemieckiej”, odnotował, zaznaczając, że zaskoczył go także ton wypowiedzi Hitlera, z którego wynikało, że wódz Niemców nie wykluczał politycznego rozwiązania problemów mimo zachowania nieformalnej formuły rozmów. Becka zaskoczył też elastyczny ton wypowiedzi Hitlera, który w ten sposób wydawał się nie wykluczać jakiegokolwiek rozwiązania politycznego. Natomiast minister zauważył pewność siebie Hitlera, będącą jego zdaniem, wynikiem „zbyt łatwych powodzeń”.
Z kolei z zapisków Ericha Kordta, dyrektora gabinetu niemieckiego ministra spraw zagranicznych Joachima von Ribbentropa wynika, że dla obu rozmówców najważniejsza była kwestia Czechosłowacji, przy czym z polskiego punktu widzenia istotne było takie zachowanie jej granic, by Polska zachowała granicę z Węgrami. Z notatek Kordta wynika, że Hitler stwierdził, iż sprawa korzystnych dla Polski rozstrzygnięć w kwestii granic, będzie możliwa po zawarciu porozumienia w sprawie Gdańska i to pomimo tego, że Beck już na początku rozmowy wyjaśnił przyczyny polskiej odmowy w tej sprawie. W ten sposób uprzejmie spotkanie zakończyło się na niczym.
Non possumus
Znacznie gorzej wypadło spotkanie jakie następnego dnia 6 stycznia 1939 r. już w Monachium odbył Beck z Joachimem von Ribbentropem. Przestało być miło. Ribbentrop natarczywie domagał się omówienia kwestii Pomorza i Gdańska. „Można by było mniemać, że Hitler jeszcze się waha; było jednak jasne, że Ribbentrop dąży konsekwentnie do zaostrzenia sporu” – ocenił tę rozmowę Beck. Minister zaprosił swego odpowiednika do Polski, sam Ribbentrop nie tracił nadziei na rozwiązanie „problemu”, ale Warszawa była poważnie zaniepokojona.
Już 7 stycznia 1939 r., na Zamku Królewskim w Warszawie odbyło się tajne spotkanie Becka z prezydentem Ignacym Mościckim i marszałkiem Rydzem-Śmigłym. Beck postawił wówczas sprawę jasno: „Jeśli Niemcy będą podtrzymywać nacisk w sprawach dla nich drugorzędnych, [takich jak] Gdańsk i autostrada, to nie można mieć złudzeń, że grozi nam konflikt w wielkim stylu, a te obiekty są tylko pretekstem. […] Chwiejne stanowisko z naszej strony prowadziłoby nas w sposób nieunikniony na równię pochyłą, kończącą się utratą niepodległości i rolą wasala Niemiec. […] Jako podstawa naszej polityki przyjęta została stanowczość przy zachowaniu spokoju i wyraźnym określeniu, w każdej poszczególnej sprawie granicy między prowokacją a naszym non possumus”.
Polska nie mogła już mieć złudzeń – Niemcy dążyły do wojny, a ich żądania były tylko pretekstem do jej rozpętania. Trzeba było się przygotować do konfliktu. Niestety, zabrakło nam czasu i lojalności sojuszników.
..na temat aliantów ,P.Zychowicz ładnie to pisze w swojej książce pt..Alianci ..w
1939 roku .j.Beck otrzymał gwarancję ode Wielkiej Brytanii,,naiwny nasz Beck przyjął to z radością ,,wierzył że sojusz z Francją i Anglią odstraszy Hitlera ode wojny . a w Jałcie alianci przesadzali o losach Polski .