2 kwietnia 2005
Ci, co przeżyli – nigdy nie zapomną. To jedno z tych wydarzeń, kiedy nawet po latach będą mogli powiedzieć, co robili, gdy się dowiedzieli. I co zrobili potem. Wieczorem 2 kwietnia 2005 roku, zatrzymała się cała Polska.
Nie ma się co oszukiwać – wszyscy widzieli i wiedzieli, że papież Jan Paweł II gaśnie. Choroba Parkinsona postępowała, a stan zdrowia papieża był coraz gorszy, co było widać gołym okiem. W Wielki Piątek 2005 roku nie był już w stanie wziąć udziału w Drodze Krzyżowej w rzymskim Colloseum. Zdjęcia papieża, trzymającego w ręku krzyż, obiegły cały świat. A jednak wszyscy odsuwali myśl o tym, co nieuniknione. Polakom nie mieściło się w głowie, że może istnieć świat bez papieża Jana Pawła II. A jednak.
W czwartek 31 marca tuż po godzinie 11, gdy Jan Paweł II udał się do swej prywatnej kaplicy, wystąpiły u niego silne dreszcze, ze wzrostem temperatury ciała do 39,6 °C. Był to początek wstrząsu septycznego połączonego z zapaścią sercowo-naczyniową. Czynnikiem wywołującym była infekcja dróg moczowych w osłabionym chorobą Parkinsona i niewydolnością oddechową organizmu.
Na Watykan ściągnęły media z całego świata. Konferencje prasowe o stanie zdrowia papieża wyglądały jak żadne inne – Joaquín Navarro-Valls, Dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej ze łzami w oczach przekazywał dziennikarzom z całego świata komunikaty o stanie zdrowia papieża, a dziennikarze… nie zadawali pytań, rozchodząc się w milczeniu. W Polsce informacja o gwałtownym pogorszeniu stanu zdrowia papieża, stała się najważniejsza. Kraj czuwał. 1 kwietnia stan zdrowia papieża był tak zły, że nad Wisłą nikt nie miał głowy ani ochoty do zabawy w primaaprilisowe żarty.
2 kwietnia 2005 roku ok. godz. 22.00 przerwane zostały wszystkie programy największych telewizji. Transmisje przeniesiono na Placu świętego Piotra, gdzie abp Leonardo Sandri, przemówił do tysięcy wiernych, od dwóch dni czuwających pod papieskimi oknami i do setek milionów przed telewizorami na całym świecie: – Najdrożsi bracia i siostry, o godz. 21.37 nasz ukochany Ojciec Święty powrócił do Domu Ojca. Módlmy się za niego.
W Polsce ludzie wyszli na ulice. W tysiącach kościołów zostały odprawione msze święte. W Warszawie setki osób jeszcze tego wieczora przyszły na Plac Piłsudskiego i pod kościół św. Anny. W Krakowie – pod siedzibę kurii przy ulicy Franciszkańskiej 3.
Występując w telewizji, ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski stwierdził, że jest przekonany, że Polacy będą umieli uszanować śmieć papieża i godnie się zachować. Zostały przerwane wszystkie najważniejsze programy telewizyjne, zaprzestano nadawania reklam a rozgłośnie zaczęły nadawać tylko poważną muzykę. Ludzie opuścili restauracje, kluby i kina. Polakom wydawało się wtedy, że „słońce nie wzejdzie”. Dziennikarze lokalnych mediów całą noc łączyli się z najważniejszych miast. Prezenterzy nie ukrywali wzruszenia i łez.
Następnego dnia, 3 kwietnia 2005 roku Rada Ministrów (rządziło SLD) specjalną uchwałą, wprowadziła żałobę narodową na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej od 3 kwietnia 2005 do dnia pogrzebu, ponadto zwróciła się z apelem do wszystkich obywateli Rzeczypospolitej Polskiej, władz państwowych, samorządowych, organizacji społecznych i zawodowych, innych podmiotów i instytucji oraz organizatorów imprez masowych o zachowanie żałoby narodowej i wspólne uczczenie pamięci Jego Świątobliwości Papieża Jana Pawła II.
Była to najdłuższa żałoba narodowa w historii Polski, ogłoszona po śmierci jednej osoby. Większość miast została udekorowana biało-czerwonymi flagami z czarnym kirem. Na czas żałoby odwołano wszystkie imprezy, zamknięto kina i teatry, a także restauracje. Nie odbywały się także rozprawy sądowe, zawieszone zostały egzekucje komornicze. Politycy zniknęli z mediów i na jeden tydzień zaprzestali sporów. Nawet „Gazeta Wyborcza” decyzją konfidenta bezpieki Lesława Maleszki ps. „Ketman” zdecydowała o tymczasowym zaniechaniu publikacji ostrych leadów antypapieskich. Na marsze ku czci zmarłego papieża przybyło setki tysięcy ludzi. Na pogrzeb papieża, w dniu 8 kwietnia 2005 r. poleciał prezydent, premier, marszałkowie Sejmu i Senatu oraz wielu ministrów i parlamentarzystów. Była to sytuacja bez precedensu, bowiem w kraju nie pozostał nikt, kto zgodnie z Konstytucją mógłby sprawować władzę.
To doświadczenie żałoby, określone jako wielkie, narodowe rekolekcje, miało już nigdy się nie powtórzyć. Gdyby ktoś wtedy powiedział, że w Polsce zostanie wyprodukowany paszkwil, szkalujący Jana Pawła II, nikt by nie uwierzył. A jednak okazało się, że można… Niedługo potem zwycięskim hasłem na koszulkę w konkursie „Wyborczej” okazało się „Nie płakałem po papieżu”. A to i tak nic w porównaniu z tym, co niedługo przed 18 rocznicą śmierci papieża, zrobił TVN.