16 czerwca 1944
Upowcy będącą w ciąży Polkę przybili bagnetami do ziemi i rozpruli jej brzuch, a kilkuletniej dziewczynce rozbili głowę. Jedna z ofiar, 19-letnia dziewczyna, błagała znanego jej ze szkoły napastnika, aby darował jej życie, oddając mu biżuterię, lecz inny upowiec zastrzelił ją.
Kiedy pada sformułowanie „rzeź wołyńska”, statystyczny Polak albo nie wie, o czym mowa, albo wyobraża sobie, że miała miejsce „tylko” na Kresach, czyli dla osób urodzonych po wojnie – poza granicami Polski. Tymczasem Ukraińcy zrzeszeni w UPA metodycznie przelewali polską krew także na obecnym terytorium Polski – na Lubelszczyźnie, w Małopolsce Wschodniej, a ci z SS-Galizien – wszędzie tam, gdzie wraz z Niemcami dotarli. Zbrodnie UPA – dziś czczonej na Ukrainie jako bohaterowie, można liczyć w tysiącach. Jedna z nich miała miejsce właśnie na terytorium współczesnej Polski.
Po napaści Niemiec na Związek Sowiecki, zarówno Kresy jak i Lubelszczyzna znalazły się pod okupacją niemiecką. Niemcy zorganizowali ją po swojemu – metodycznie, tworząc administrację i dbając o pozory normalności, np. zwyczajnego transportu kolejowego. Jedna z takich tras kolejowych biegła z Bełżca do Rawy Ruskiej i Lwowa. 16 czerwca 1944 roku na tej właśnie linii kolejowej doszło do straszliwej zbrodni.
Zbrodnia Ukraińców
O godzinie 7.00 pociąg złożony z parowej lokomotywy, prowadzonej przez Ukraińca – Zachariasza Procyka, wagonu bagażowego, wagonu niemieckiej obsługi pociągu i wagonu pasażerskiego wyruszył w swoją zwykłą trasę. Był pełen ludzi, z których znaczna część po prostu jechała na zarobek na targowiska w Rawie Ruskiej i Lwowie. Około trzy kilometry za Bełżcem w lesie k. wsi Zaryte, pociąg został zatrzymany przez kilku mężczyzn w mundurach niemieckich, którzy wyszli z lasu. Według części relacji, ukraiński maszynista pozostawał w zmowie z napastnikami i świetnie wiedział, co będzie się działo, a pomimo tego pociąg zatrzymał. Skład natychmiast został otoczony przez około 100 uzbrojonych mężczyzn różnie umundurowanych, a także w ubraniach cywilnych. Ich ukraiński dowódca był w mundurze SS. Kolbami broni i pięściami wypędzili ludzi z pociągu i oddzieli mężczyzn od kobiet i dzieci. Zgonili ich na prawo od toru, do rowu. Wszystkich wylegitymowali, sprawdzając ich narodowość w kenkartach. Ukraińców puszczono wolno do domów. Mężczyzn Polaków bandyci natychmiast rozstrzelali. W tym czasie kazali kobietom i dzieciom leżeć twarzami do ziemi. Kiedy skończyli z mężczyznami, rozpoczęli bestialskie mordowanie kobiet i dzieci, dopuszczając się wielu okrucieństw, np. będącą w ciąży Polkę przybili bagnetami do ziemi i rozpruli jej brzuch, a kilkuletniej dziewczynce rozbili głowę. Jedna z ofiar, 19-letnia dziewczyna, błagała znanego jej ze szkoły napastnika, aby darował jej życie, oddając mu biżuterię, lecz inny upowiec zastrzelił ją.
Dowody
Będący świadkami mordu kolejarze, zawiadomili telegraficznie naczelnika stacji w Bełżcu o tym wydarzeniu. Do tej informacji dotarła placówka AK w Bełżcu. Na miejsce tragedii udali się członkowie konspiracyjnej Armii Krajowej z porucznikiem Tadeuszem Żelechowskim, „cichociemnym”, ps. „Ring” na czele, i na jego polecenie, wykonali bogatą dokumentację fotograficzną z miejsca zdarzenia, przekazaną następnie do Londynu poprzez dowództwo Okręgu AK. Mieszkańcy Bełżca i kolejarze, którzy dotarli na miejsce tragedii, zorganizowali przewiezienie ciał ofiar drezynami do Bełżca, w pobliżu kościoła parafialnego w Bełżcu, gdzie były identyfikowane przez bliskich. 17 ofiar pochowano na cmentarzu w Tomaszowie Lubelskim, 23 osoby spoczęły na cmentarzu w Bełżcu. Zbrodnia odbiła się szerokim echem; pogrzeb w Tomaszowie Lubelskim przerodził się w zakaną przez Niemców demonstrację.
Upowcy zamordowali pomiędzy 70 a 75 osób, części nigdy nie udało się zidentyfikować. Jeśli chodzi o bezpośrednich sprawców, wskazywane są: sotnia UPA pod dowództwem Dmytra Karpenki „Jastruba”, a także bojówka SB OUN pod dowództwem “Borysa” Iwana Pohoryśkiego lub sotnia UPA „Jahody”. Pewności co sprawców nie ma. Żaden z nich nigdy nie poniósł kary. Dziś ci bandyci są dla Ukraińców bohaterami.