Marsz Niepodległości to zawsze wielkie święto patriotyzmu, ale w tym roku był szczególnie potrzebny. Idąc pod hasłem „Niepodległość nie na sprzedaż” Polacy zakomunikowali Brukseli, że nie poddadzą się szantażowi finansowemu, a Niemcom, że nas nie kupią.
Największa i najwspanialsza na świecie patriotyczna manifestacja – Marsz Niepodległości – przeszła 11 listopada jedną z głównych arterii Warszawy. Tym razem pod szczególnie drażniącym lewackie uszy hasłem „Niepodległość nie na sprzedaż”.
Rafał Trzaskowski i członkowie „nadzwyczajnej kasty” zrobili wszystko, by Marsz się nie odbył, chociaż trzeba być skończonym idiotą, by wierzyć, że w kraju, w którym manifestacji nie zatrzymywały pałki, armatki wodne i gaz łzawiący, zatrzyma ją decyzja obłąkanych z nienawiści lewaków. W ostatniej chwili pomocą rękę wyciągnął do Marszu Prezes Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, dzięki któremu Marsz zyskał status państwowej uroczystości, a takie nie podlegają przepisom o zgromadzeniach. Marsz był państwowy, ale bez polityków na jego czele (ci, którzy wzięli w nim udział, szli razem z tłumem). I słusznie. Marsz Niepodległości był i jest inicjatywą oddolną i dzięki nieobecności najważniejszych polityków w państwie taką pozostał.
150 tys. ludzi pod biało-czerwonymi flagami: mężczyzn, kobiet i dzieci, emerytów i młodzieży, kibiców i bibliofilów, osób czarnoskórych i Azjatów przeszło ulicami Warszawy głosząc, że Polska jest najwspanialsza.
W opinii lewactwa Marsz Niepodległości zdecydowanie się nie udał. Dlaczego? Ponieważ nie doszło do żadnych zamieszek, nikomu nie nabito guza. Zabrakło też na Marszu wypastowanego na brązowo dziennikarza „Wyborczej”.
Bez laurki dla rządu
Co istotne – Marsz Niepodległości, jak co roku był wyrazem patriotyzmu, ale (też jak co roku) nie był wiecem poparcia dla rządu. Przemawiający na jego rozpoczęciu Robert Bąkiewicz, podziękował Prezesowi Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, wyraził poparcie dla wojsk Straży Granicznej, także dla Policji ochraniającej Marsz, ale nie wręczył rządowi „laurki”. Chwaląc za ochronę granic, zażądał w imieniu Polaków zajęcia stanowczego stanowiska w tych kwestiach, gdzie powinno być ono zajęte, w szczególności w relacjach z Unią Europejską i Niemcami. To przemówienie było jedną wielką obroną godności Polski i zarazem zobowiązaniem rządu do podejmowania wszelkich działań w tym właśnie celu.
– Żądamy od państwa polskiego, żeby broniło w końcu polskich interesów. Panie premierze, widział pan ostatnio, jak w Parlamencie Europejskim, ta cała – przepraszam za te słowa – ta cała europejska hołota plująca na polskiego premiera… To jest niegodne. A jeszcze bardziej niegodne to jest hołota, która była z Polski, która mówi po polsku, pluła na polskiego Premiera. (…) Oni nie dogadają się z nami. Oni chcą nas zniszczyć. Żadne ustępstwa! Ani kroku w tył! Zobaczy pan, ile jest biało-czerwonych flag! Pół narodu za panem stoi zdeterminowanego, świadomego, gotowego do poświęceń – mówił w płomiennym przemówieniu na początku Marszu Robert Bąkiewicz, prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości.
Wskazywał na zagrożenia nie tylko ze wschodu, ale i na te płynące z Brukseli, na wszystkie akty zmierzające do odebrania nam naszej suwerenności i uczynienia nas kadłubowym, satelickim państewkiem, wprost wskazując, że inspiratorami tych antypolskich działań są Niemcy. Podniósł kwestię Turowa i wezwał rząd do sprzeciwu wobec Fit for 55, a także do budowania w Polsce chrześcijańskiego ładu, bo tylko w oparciu o taki, Polska przetrwa i może stać się wzorem dla innych państw. Przemówienie oczywiście przeraziło lewactwo, czego dowodem… brak polemiki z Bąkiewiczem i skoncentrowanie się na jednym przejęzyczeniu, jakie mu się przytrafiło (a że o takie niełatwo przy improwizowanym na bieżąco przemówieniu, wie każdy, kto chociaż raz publicznie przemawiał).
To przemówienie było przekazem może nawet bardziej skierowanym do władzy niż do samych uczestników Marszu – Polacy nie godzą się, by hołota opluwała premiera Rzeczpospolitej, ale nie zgodzą się też, by premier prowadził politykę uległości w najważniejszych kwestiach. Są sprawy, w których możemy ustąpić. Są takie, w których mówimy – ani kroku wstecz. Ani jednego ustępstwa, jeśli chodzi o naszą niezależność, ani jednego głosu za Fit for 55, ani jednego ustępstwa w kwestii naszego prawa. Niepodległość kupiliśmy własną krwią, nie sprzedamy jej za euro. Niepodległość Polski nie jest na sprzedaż. Za żadną cenę.
Oto idzie młoda Polska
A dalej było już… normalnie. Ponad 150 tys. ludzi przeszło tradycyjną trasą Marszu. W studiach różnych TVN-ów i Onetów dziennikarze czekali na zadymę (TVN nawet strategicznie ustawił swoją kamerę na balkonie sąsiadującym z balkonem obwieszonym homoseksualnymi flagami), eksperci mieli na bieżąco komentować „burdy” i… nic takiego nie nastąpiło. Straż Marszu Niepodległości z ogromnymi banerami zasłaniała gejowskie flagi wywieszone tu i ówdzie, a jedyną prowokacją było spalenie zdjęcia Tuska i niemieckiej flagi, dokonane notabene przez tego samego osobnika, przy czym nie zrobiło to większego wrażenia na uczestnikach Marszu.
Warszawa znów stała się świadkiem wspaniałej manifestacji – kiedy czoło Marszu schodziło na błonia Stadionu Narodowego, jego ostatni uczestnicy byli jeszcze na wysokości Muzeum Narodowego. Dla każdego, kto chociaż trochę zna topografię stolicy to najlepszy dowód, jak był ogromny. Co istotne – w tym roku widać na nim było szczególnie wiele rodzin z dziećmi (nawet bardzo małymi) i młodych ludzi. W TVP jedna z młodych uczestniczek powiedziała, że na Marszu jest co roku od 2010 r. A że dziewczyna była naprawdę młoda, to oznacza, że na pierwszy musiała pójść jeszcze z rodzicami. Warto pamiętać, że ci, którzy wtedy jako dziesięciolatki przemierzali trasę Marszu na ramionach ojców, dziś mają po 20 lat. Ci, którzy wtedy byli nastolatkami, dziś zabrali na Marsz własne dzieci. Od pierwszego Marszu minęło już tyle czasu, że dziś bierze w nim udział już drugie pokolenie. Co prawda w wózkach i na rękach rodziców, ale już teraz odbiera patriotyczne wychowanie. I być może to właśnie najbardziej denerwuje lewactwo – może jeszcze zniosłoby, gdyby w Marszu brały udział „mohery”, jak pogardliwie (w ślad za Tuskiem) nazywa starsze osoby. Ale nie może ścierpieć tych młodych – przyszłości narodu, którzy wybierają biało-czerwoną flagę. To musi boleć – tyle wysiłku znowu poszło w piach. Z lewackiego punktu widzenia jest nawet gorzej – spokojny i bezpieczny Marsz, to „ryzyko”, że w przyszłym roku przyjdzie na niego 200 tys. ludzi. Przecież część osób (zwłaszcza z małymi dziećmi), straszona zadymami, mogła zostać w domu. Na własne oczy przekonali się, jak wspaniała to była „impreza” i za rok mogą już przyjść.
Pech TVN-u i Onetu
Narrację lewacko-liberalnym mediom psuli nawet ich (nikt nie ma wątpliwości, że starannie dobrani) goście. Przykładem sytuacja z TVN-u.
Prowadzący studio, patrząc na morze biało-czerwonych flag na Moście Poniatowskiego:
– Czy nie można radośniej, czy nie można mniej radykalnie?
– No, ale przecież widać, że tłum się cieszy – odpowiedziała goszcząca w programie dr Agnieszka Kwiatkowska. – Przynajmniej dla części osób to wydarzenie ma charakter radosny, wynikający z poczucia dumy narodowej.
Podobnego pecha mieli dziennikarze „Der Onet”, którzy relacjonując Marsz i rozmawiając z jego uczestnikami, odziali się w kamizelki z napisem „Press”, ale zapomnieli sprecyzować, o jakie media chodzi, bo schowali „kostkę” z mikrofonu (wstydzili się czy bali, że nikt z niemieckim portalem nie będzie chciał rozmawiać). Im z kolei w wejściu na żywo, zdarzyła się taka sytuacja:
– Proszę jeszcze powiedzieć, kto w tym marszu dziś szedł. To były rodziny, dzieciaki? Czy tak jak się słyszy, dużo narodowców, jakieś okrzyki niecenzuralne? – dopytywał jedną z uczestniczek Marszu dziennikarz Onetu
– To jest mit, mogę poświadczyć po raz kolejny (…) Tu idą naprawdę ludzie, którzy wierzą, że Polska jest Polską, że Polska będzie wolna – usłyszał w odpowiedzi. Nie wspominając o czarnoskórym uczestniku Marszu, który dziennikarzowi powiedział, że Polska jest najwspanialszym krajem na świecie.
Normalnie, jak nie idzie to nie idzie…
Najdosadniej zaś podsumował te wysiłki goszczący w studio TVN24 były rzecznik prasowy komendy stołecznej Policji: – Było spokojnie, nic już więcej Państwo z tego nie wyciśniecie.
Czołem Wielkiej Polsce
Marsz Niepodległości to zawsze wielkie święto patriotyzmu, ale w tym roku był szczególnie potrzebny. Idąc pod hasłem „Niepodległość nie na sprzedaż” Polacy zakomunikowali Brukseli, że nie poddadzą się szantażowi finansowemu, a Niemcom, że nas nie kupią. Zakomunikowali też rządowi, że oczekują od niego konkretnych działań i że żądają, by suwerenność Polski była dla niego wartością najwyższą, nie do oddania za poklepanie po plecach. Zakomunikowali lewactwu, że wybierają biało-czerwoną flagę i że ci, którzy tego wyboru dokonali – stanowią większość. Na nic siłowe wprowadzanie ideologii LGBT, na nic lewackie kampanie – Polska będzie biało-czerwona. I będzie uosabiać wszystko, co te barwy znaczą. Czołem Wielkiej Polsce!