Nie da się ukryć – jeśli chodzi o politykę, to Jarosław Kaczyński naprawdę musi mieć dobre znajomości „na górze” – żaden polityk na świecie nie ma przeciwko sobie tak głupiej opozycji jak on. Za każdym razem, kiedy już, już wydaje się, że notowania PiS-u spadną, cała Platforma Obywatelska dosłownie wychodzi ze skóry, żeby je poprawić.
Ostatnio w te działania zaangażował się sam Donald Tusk. Najpierw w czasie wywiadu w niezwykle mu przyjaznym portalu, Tusk nie był w stanie wykrztusić logicznej odpowiedzi na żadne pytanie, udowodniając po raz kolejny, że nie ma żadnego programu politycznego, a kilkanaście godzin później… stracił prawo jazdy.
Pod Mławą, pędzący 107 km/h w terenie zabudowanym Tusk, wpadł pod radar patrolu drogówki. Za przekroczenie prędkości o 50 km stracił prawo jazdy na trzy miesiące, dostał 10 punktów karnych i 500 zł mandatu. Prędkość, z jaką jechał, dla każdego pieszego oznacza śmierć.
Wśród „niezależnych” dziennikarzy pojawiły się komentarze, że to początek końca starego-nowego przewodniczącego PO. Jednak póki Angela Merkel nie podejmie takiej decyzji, zmian nie będzie. Dla PiS-u to nawet lepiej – nikt nie jest w stanie tak się przysłużyć rządzącej partii, jak Tusk.
Jedni obstawiają po prostu pęd do władzy, zdaniem innych śpieszył się haratać w gałę, a jeszcze inni obstawiają, że został wezwany przez teściową, a jak wie każdy żonaty facet – kiedy „mamusia” wzywa, nie ma przebacz.
Nie brak jednak i opinii, że Tusk osiągnął swój cel – w końcu przybył do Polski, by zdobyć mandat i udało się. Nikt przecież nie mówił, jaki mandat dostanie, ale jak na razie wszystko wskazuje, że ten wręczony pod Mławą, to jedyny, na jaki może liczyć.
Śledź nas na:
Czytaj:
Oglądaj:
rude to wredne , kłuł ełropy – za zakrętem stali – prawko mu zabrali ,tuSSek idzie pieszo