Nawet próba normalizacji stosunków polsko-izraelskich została wykorzystana do antypolskiej kampanii. Poszło o wycofanie zgody na ochronę izraelskich wycieczek w Polsce przez uzbrojonych po zęby agentów Mosadu.
Izrael wstrzymuje wycieczki swojej młodzieży do Polski. Dlaczego? Mieszkańcy innych regionów mogą o tym nie widzieć, ale grupom młodych Żydów, przyjeżdżających do Polski, zawsze towarzyszy przywieziona z Izraela uzbrojona ochrona. W efekcie obrazek, w którym całą szerokością chodnika idą żydowskie nastolatki, którym jako obstawa towarzyszą agenci jawnie niosący karabinki typu UZI, nie jest w Warszawie rzadkością.
Antypolonizm z mlekiem matki
W podręcznikach „historii”, z których uczą się dzieci i młodzież w Izraelu, pomijane jest tysiąc lat przebywania Żydów w Polsce, zapewnionej im wolności wyznania czy swobód, a kładziony jest akcent na II wojnę światową. W bardzo charakterystyczny sposób.
Od kiedy Niemcy opłaciły się Izraelowi, nie występują jako sprawcy Holokaustu. Żydowskie dzieci i młodzież dowiadują się więc, że sprawcami Holokaustu byli „naziści” i Polacy.
„Całe już pokolenia społeczeństwa izraelskiego są wychowane na antypolskich dogmatach. Do tego ta narracja została rozwinięta o oskarżenia, że Polacy „jako współwinni zbrodni Holokaustu uwłaszczyli się oraz wzbogacili się mieniu zagrabionym Żydom”. Dopóki w Izraelu posiadali jakieś wpływy Żydzi z Polski, znający z autopsji prawdę historyczną, antypolskie ekscesy niektórych izraelskich polityków były mitygowane. Niestety, to pokolenie wymarło, a dominującym elektoratem jest bardzo liczna grupa Żydów z byłego Związku Sowieckiego, posiadająca inną pamięć historyczną i przywiezione antypolskie resentymenty. Oficjalnie oba kraje deklarowały przyjaźń w duchu tysiącletniej historii Żydów w Polsce, w Deklaracji Premierów Morawieckiego i Netanjahu z 2018 roku, którą obecny rząd Izraela uznał za nieobowiązującą”, powiedział wywiadzie dla portalu wp.pl były szef Agencji Wywiadu i dyplomata, płk Andrzej Derlatka.
Zgodnie z polityką izraelskiego resortu edukacji, młodzi Żydzi przyjeżdżali do Europy, by poznać „historię przodków”. Od lat odbywało się to według tego samego scenariusza: w Polsce młodzi Żydzi odwiedzali tylko tereny byłych obozów koncentracyjnych, wyłącznie z własnym przewodnikiem, bez udziału przewodników polskich (chociaż w Izraelu każdej grupie turystycznej towarzyszy obowiązkowo miejscowy przewodnik), za to z ochroną uzbrojoną w broń ostrą, żeby ochraniać przybyłych przed „niebezpieczeństwem antysemickiego ataku”. Najwyraźniej niebezpieczeństwem śmiertelnym i realnym, skoro wymagającym przywiezionej z Tel Awiwu obstawy, na co godziły się przecież polskie władze, które musiały mieć świadomość zagrożenia i same nie były mu w stanie zapobiec. Żydowska młodzież nie spotykała się z rówieśnikami i nie miała szans na poznanie Polski i Polaków. Tego rodzaju spotkania odbywała w Niemczech, gdzie odwiedzała dyskoteki i miejsca rozrywki.
W ten sposób przekaz był prosty jak konstrukcja cepa – gdyby nie agenci Mosasdu prezentujący Polakom swoje UZI, to Żydzi nie wyszliby cało. Wniosek – Polacy do zajadli antysemici, gotowi zabijać Żydów. Proste i skuteczne.
Dobra zmiana
Co może szokować, kolejne rządy nic z tym nie robiły. Co może szokować, kolejne rządy nic z tym nie robiły, a przewoźnicy czy hotelarze goszczący takie grupy nawet nie śmieli powiedzieć, jak one się zachowują w obawie przed jazgotem o „antysemityzmie”. A standardem było demolowanie pokoi i rozrywki młodzież w postaci robienia toalet z umywalek. Dodajmy, że taka wycieczka to nie była tania rozrywka, więc do Polski nie przyjeżdżała izraelska „patologia” tylko raczej „elita”. Hotelarze krakowscy woleli więc zrezygnować z zarobku niż gościć taką „elitę”. Kończyło się oczywiście zarzutem o antysemityzm. Kiedy zaś sprawy ukryć się już absolutnie nie dało, jedynym komentarzem było, że „dzieciom w Izraelu wolno wszystko” i że pobłażliwość izraelskich pilotów wobec wyczynów siedemnastoletnich podopiecznych wynika z faktu, że lada dzień pójdą oni „w kamasze” i „mogą zginąć”, więc biedactwa muszą się wyszumieć, choćby zaśmiecając autokar, którym jeżdżą po Polsce, a kto ich krytykuje, ten „antysemita”. – Samolot po wylądowaniu w Polsce młodzieży izraelskiej wygląda jak pole bitwy. Najgorszy jest jednak stosunek tych dzieciaków do polskiej obsługi. Niedawno jedna ze stewardes dostała od młodego Izraelczyka w twarz. Tylko dlatego, że zbyt długo czekał na coca-colę – mówił portalowi wp.pl pracownik LOT, oczywiście anonimowo. Chciał zachować pracę. Także uzbrojona ochrona Żydów zachowywała się w sposób karygodny. W Krakowie zdarzały się brutalne pobicia, ochrona atakowała każdego, kto chciał podejść do takiej wycieczki, choćby po to, żeby porozmawiać z jej uczestnikami. Młodzi Żydzi przyjeżdżali „wyszkoleni” w przeświadczeniu, że przybywają do kraju wrogiego i że wolno im w nim w każdy sposób pokazać swoją pogardę jego mieszkańcom.
Działało latami. Aż wreszcie rząd powiedział „basta”. Po dwuletnim zawieszeniu programu wycieczek do Polski z powodu pandemii, Ministerstwo Spraw Zagranicznych przedłożyło stronie izraelskiej nową umowę dotyczącą ich organizacji, obejmującą m.in. zakaz korzystania przez grupy wycieczkowe z przywożonej ze sobą, uzbrojonej w broń z ostrą amunicją ochrony.
MSZ podkreślił– wycieczki z Izraela są w Polsce mile widziane, ale nie w formule utrwalającej u uczestników antypolski przekaz. MSZ przestawiło nowe propozycje Izraelowi i wyraziło nadzieję na „sprawne i szybkie wypracowanie formuły akceptowalnej dla obu stron, która pozwoli na kontynuację przyjazdów edukacyjnych jako elementu nauczania młodzieży izraelskiej o Holokauście, również w szerszej perspektywie historycznej, a także przyczyni się do niwelowania z jednej strony negatywnych stereotypów na temat Polski oraz Polaków, a z drugiej – stereotypów antysemickich i antyizraelskich”. Nic z tego.
Pałka antysemityzmu
Nawet taką prośbę Izrael wykorzystał do szerzenia antypolonizmu. Minister edukacji Izraela Jifat Szasza-Bitton po prostu zawiesiła program wycieczek szkolnych do Polski. Sprawę natychmiast nagłośnił popularny izraelski dziennik „Haaretz”, który poinformował, że odwołane zostały wyjazdy zaplanowane na lipiec i sierpień i że przyczyną odwołania ma być „dialog o względach bezpieczeństwa” z polskim rządem, czyli po prostu odmowa wpuszczania do Polski uzbrojonych po zęby agentów obcych służb jako „ochrony” wycieczek.
„Haaretz” podał więc, że powodowany troską o bezpieczeństwo „dzieci” resort edukacji po prostu odwołał wszystkie wycieczki. W kraju, gdzie od kolebki ludzie są przekonywani o czyhającym na nich niebezpieczeństwie, lepszego sposobu do wzbudzenia nienawiści do Polski nie ma.
Przekaz został oczywiście odpowiednio wzmocniony – chodzi nie tylko o zagrożenie życia, ale i o „kłamstwa”. Dyrektor generalna izraelskiego ministerstwa Dalit Stauber, w rozmowie z izraelskim radiem, powiedziała, że Polska od kilku lat próbuje „przepisać historię Holokaustu” oraz „opisać ją w nieco inny sposób”. Innymi słowy – resort nie chce, żeby młodzi Żydzi dowiedzieli się czegoś innego niż wtłaczany im do głów antypolski przekaz. Prawda i złożoność relacji polsko- żydowskich, nie mają znaczenia.
I tak oto, nawet próba normalizacji stosunków polsko-izraelskich została wykorzystana do antypolskiej kampanii. Oby nie skończyło się jak z nowelizacją ustawy o IPN. A może dla równowagi polskie władze powinny zabronować Izraelowi wzajemność? Zgodzą się na agentów Mosadu przy żydowskich wycieczkach do Polski pod warunkiem, że polskie wycieczki w Izraelu będą ochraniać uzbrojeni po zęby żołnierze GROM?
Co nas to obchodzi czego chcą te parchy. W stosunkach między narodami najlepszą zasadą jest zasada wzajemności. Czy nasze służby specjalne jeżdżą z długą bronią do izraela ochraniać naszych turystów ? Bardzo przepraszam nasze służby za porównanie ich do bandyckiego mossadu.
To już najwyższy czas aby zakończyć działalność polskiej ambasady w Izraelu …
A kto zapłaciłby za takich ochroniarzy i PO co?