Gdyby ktoś chciał z „pisowskiej Polski” przenieść się do „wolnej Francji”, niech pamięta – na swojej działce może tam postawić wszystko. Prawie.
W 2010 roku we Francji odsłonięto uroczyście pomnik Włodzimierza Ilicza Lenina, ludobójcy, którego ideologia kosztowała życie 100 milionów ludzi. W przestrzeni publicznej wolno tam stawiać pomniki zbrodniarzom. Kiedy jednak w ostatnich tygodniach, na prywatnych gruntach nieopodal Tuluzy pojawiły się bilbordy z ostrzeżeniami o szkodliwych skutkach ubocznych szczepień na koronawirusa, właściciel gruntów otrzymał polecenie usunięcia bilbordów. Bilbordy powiesił „kolektyw” Reinfo Covid 31, (nazwa kolektyw raczej też nie wskazuje na prawicowy charakter grupy), opowiadający się za „demokratyczną i naukową debatą nad skutkami szczepień”. Kolektyw sprzeciwia się promocji szczepień dla najmłodszych i informuje o pewnych niepokojących, jego zdaniem, liczbach związanych ze szczepieniami. Gdyby kolektyw powiesił bilbordy z Leninem, mógłby spać spokojnie. Debaty o szczepionkach Francja nie dopuszcza. Skutecznie interweniowała dumna z tego działania sekretarz stanu ds. obywatelskości dość Sonia Backes.
Na Twitterze zadowolona z siebie Backes oznajmiła, że „zaalarmowana obecną antyszczepionkową kampanią plakatową w Tuluzie, poprosiłam prefekta o skorzystanie z odpowiednich środków prawnych, aby położyć jej kres”.
Prefektura Górnej Garony posłuchała postępowej sekretarzycy ale na wszelki wypadek postarała się o odpowiednie uzasadnienie decyzji, powołując się na opinię rady izby lekarskiej. Mało tego – skierowała „zawiadomienie do prokuratury”, więc „Kolektyw” czekają dalsze kłopoty. I to było na tyle, jeśli chodzi o rewolucyjną „wolność” i „równość”. We Francji jak w „Folwarku zwierzęcym”, są „zwierzęta równe i równiejsze”.