Skoro „niemiecki pan” podsunął sforze swoich wiernym kundli trop, to nie możemy się dziwić, iż od razu poczuły one rtęć i ruszyły w pogoń za pisowską łowną zwierzyną. Od tej pory nie tylko ciśnienie, ale i poziom antypolskiej wścieklizny mierzyć będziemy w milimetrach słupa rtęci.
Yes! Yes! Yes! Hurraaa! Urraaaa! Für Deutschland! Mamy to! Takie właśnie okrzyki najlepiej oddawałyby entuzjazm, jaki zapanował w obozie totalnej opozycji po tym, jak niemieckie media wrzuciły fake newsa o przerażającej zawartości rtęci w próbkach pobranych z Odry. Nikt nie czekał na weryfikację tej fałszywej sensacji i oficjalne wyniki badań. Skoro Niemcy wyciągnęły pomocną dłoń, to hulaj dusza – piekła nie ma. Można zupełnie nie przejmować się konsekwencjami swoich zachowań. Skoro „niemiecki pan” podsunął sforze swoich wiernym kundli trop, to nie możemy się dziwić, iż od razu poczuły one rtęć i ruszyły w pogoń za pisowską łowną zwierzyną. Od tej pory nie tylko ciśnienie, ale i poziom antypolskiej wścieklizny mierzyć będziemy w milimetrach słupa rtęci.
Zanim zdementowano kłamstwo, konie poszły po betonie. Niemiecki delegat ds. obalenia polskiego rządu Tusk napisał na Twitterze: – Śnięte są nie tylko ryby w Odrze, śnięte jest całe państwo pod rządami Kaczyńskiego. PiS jest jak rtęć.
Stary komuch Leszek Miller, goszcząc na antenie Polsat News, powiedział: – To jest dowód, że PiS najpierw zatruło polskie społeczeństwo, a teraz zaczyna truć rzeki.
Już na całość poszła marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Polak z PO, o której ostatnio było bardzo głośno w związku z mobbingiem, molestowaniem seksualnym i „pracą za seks” w podległym jej Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Gorzowie Wielkopolskim. (…)W piątek 12 sierpnia Elżbieta Polak po rozmowie z ministrem ochrony środowiska Brandenburgii Axelem Vogelem zamieściła dramatyczną informację:
– To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można określić skali.
Kłamstwo powtarzała kilkukrotnie w różnych mediach, a w „Faktach po Faktach” na antenie TVN z pełnym przekonanie przypieczętowała je słowami: – Minister potwierdził, że niestety Odra jest zatruta rtęcią. Mamy tak wysokie stężenie rtęci, że jest ponad skalę, nie ma takiej skali.
Rtęciowa machina ruszyła, nie czekając na oficjalne wyniki badań wody z Odry. Dziennikarz TVN-u Konrad Piasecki ogłosił w piątek 12 sierpnia na Twitterze: – Od wczoraj jestem w Szczecinie. 300 metrów od Odry. Którą za chwile przypłynie tu rtęć. Czekam na alert RCB. Podobny do tych, jakie dostawałem po awarii Czajki. Przecież to niemożliwe, żeby względy polityczne sprawiały, że wciąż go nie dostaję…
To oczekiwanie redaktora Piaseckiego na rtęć może jeszcze długo potrwać, dlatego apeluję do Czytelników „Warszawskiej Gazety” ze Szczecina i okolic, aby dostarczyli mu karimatę, śpiwór, kanapki i napoje. Kolejna „gwiazda” TVN-u Bertold Kittel z niezwykłą systematycznością i konsekwencją bił na trwogę, alarmując: – Szczecin. Śmiercionośna rtęć w Odrze / Wystarczy kilka gramów żeby umrzeć / Zatrucie Odry jak Czarnobyl? / Fala rtęci zbliża się do Zalewu Szczecińskiego, zabijając po drodze wszystko / Rtęć w Odrze. Śmiertelne niebezpieczna fala zbliża się do Szczecina.
Mimo, że Kittel kłamał to jednak nie wykluczam, że w tym roku znowu zgarnie jakąś wielką nagrodę dziennikarską. (…) W 2018 r. Kittel znowu został okrzyknięty Dziennikarzem Roku za – jak wiele na to wskazuje – mistyfikacją TVN-u pt. Urodziny Hitlera.
Na nieszczęście dla wyznawców obecności rtęci w Odrze szybko zaczęły pojawiać się wyniki badań polskich i niemieckich laboratoriów, według których nie potwierdzono nie tylko obecności rtęci, ale żadnych innych substancji toksycznych w pobranych próbkach, a minister środowiska Brandenburgii, Axel Vogel, choć niechętnie, to jednak musiał marszałek Elżbietę Polak zostawić na lodzie. Trzeba jednak przyznać, że próbował ją jeszcze jakoś ratować, zrzucając winę na tłumacza. Jednak w pierwszym oświadczeniu jednoznacznie stwierdził: – Nie, taka wypowiedź nie jest mi znana. Poinformowaliśmy tylko, że odczyn pH jest bardzo wysoki i nie możemy sobie wyjaśnić dlaczego. To wszystko.
Oczywiście niewygodna prawda nie wdarła się do mózgownicy Tuska. On wbrew znanym już faktom z uporem maniaka, trzymając się łgarstwa o rtęci niczym pijany płota, pisał 15 sierpnia na Twitterze: – Pani minister Moskwa kłamie. Pani marszałek Polak mówi prawdę. Pierwsza reprezentuje rząd i PiS, druga samorząd i PO. Zero zdziwienia.
Dla normalnego i przyzwoitego człowieka to prezentowane przez Tuska od wielu lat twarde i uporczywe trwanie przy kłamstwie wydaje się czymś kompletnie niezrozumiałym i żeby to jakoś logicznie wytłumaczyć, przyda się krótka dygresja. Kiedy w 2014 r. pojawiła się kandydatura Tuska na stanowisko przewodniczącego Rady Europy niemiecka prasa nie kryła radości i satysfakcji. „Die Welt” przekonywał, że dla Merkel Tusk to idealny kandydat, ponieważ jest to: – Potulny polityk, którym można by bez problemów sterować.
Pisano, że Tusk „je z ręki”, „jest wytresowany”, „jest oswojony”. Już wtedy zastanawiałem się, jak Tusk może godzić się na tak poniżające określenia w niemieckiej prasie używane najczęściej w stosunku do zwierząt domowych i gospodarskich? Wszystkich przebił jednak opiniotwórczy niemiecki tygodnik „Der Spiegel”, pisząc wprost, że: – Tusk ma być jedną z rozważanych kandydatur – jako polski konserwatysta uznawany jest przez wielu obserwatorów jako łatwy w hodowli dla Merkel.
Jak dzisiaj widzimy, w tych słowach nie było ani trochę przesady. Tusk naprawdę jest bardzo łatwy w hodowli, skoro bez zastanowienia, merdając ogonem, łyka, oblizuje się i jeszcze na dodatek trawi trującą rtęć podaną mu przez niemieckiego pana, przekraczając kolejną granicę swojego antypolskiego łajdactwa.
Teraz czas zastanowić się, dlaczego politycy totalnej opozycji i wszelkiej maści ekolodzy tak bardzo troszczą się o Odrę? Dlaczego równie mocno nie ukochali królowej polskich rzek, Wisły? Kiedy doszło do awarii oczyszczalni „Czajka” w Warszawie i do Wisły wpadały miliardy litrów ścieków płynących później przez Płock, Włocławek, Toruń i Bydgoszcz do Bałtyku politycy totalnej opozycji i wspierające ich media przekonywali, że: Polacy, nic się nie stało. (…)
O co więc chodzi z tym umiłowaniem Odry i brakiem miłości polityków opozycji do Wisły? (…) A może chodzi o powstrzymanie rozbudowy portu przeładunkowego w Świnoujściu? Niedługo przed pierwszymi informacjami o zatruciu Odry niemiecki dziennik „Die Zeit” pisał: – W Świnoujściu ma powstać port kontenerowy o gigantycznej skali. Mieszkańcy miejscowości po niemieckiej stronie wyspy Uznam chcą zapobiec jego budowie. Projekt wystawia na próbę stosunki polsko-niemieckie.
Tak „gigantyczna skala” to 25 proc. tego, co przeładowuje dzisiaj port w Hamburgu. Czy to przypadek, że rozbudowę portu w Świnoujściu chce zablokować rząd Maklemburgii – ten sam, który forsował budowę Nord Stream 2, wystawiając na próbę stosunku polsko-niemieckie? Trzeba dokładnie zbadać przyczyny śnięcia ryb w Odrze, ale nie wykluczając żadnej z hipotez, ponieważ najczęściej, jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Oczywiście możemy mieć do czynienia ze zbiegiem okoliczności i zwykłym przypadkiem, ale jak mawiał śp. pamięci ks. Bronisław Bozowski: Nie ma przypadków, są tylko znaki. Może warto część sił, którymi dysponuje Straż Graniczna, skierować na odcinek Odry, pomimo iż traktat z Schengen zniósł kontrolę graniczną? Wszak strzeżonego Pan Bóg strzeże.
Cały felieton Mirosława Kokoszkiewicza w najnowszym numerze “Warszawskiej Gazety”. Już w sprzedaży!