Ukraina prowadzi swoją politykę znacznie skuteczniej niż Polska, a nasi politycy powinni uczyć się tego nie tylko od Izraela ale i od niej. Mieli szansę na normalne stosunki polsko-ukraińskie i ją zmarnowali. Teraz widać efekty tego marnotrawstwa.
„W polityce jedną z podstawowych zasad jest zasada symetrii oraz wzajemności”, pisał na tych łamach Marcin Hałaś w lipcu. Ukraina od paru miesięcy słusznie jest na ustach całego świata. I słusznie dostaje wsparcie militarne w wojnie, jaką toczy z Rosją. Polska od miesięcy jej tego wsparcia udziela, nie wspominając o otwarciu granic dla milionów Ukraińców. Właśnie się przekonaliśmy jak wygląda ukraińska „symetria i wzajemność”.
Pomimo, że Ukraina ma swoich nowych i prawdziwych bohaterów, nadal czci bandytów. Użala się (i słusznie) nad cierpieniem ludności cywilnej, torturowanej przez ruskich bandytów i wciąż milczy o tym, że jej „bohaterowie” traktowali Polaków z jeszcze większym bestialstwem. Co więcej, w piątek 18 listopada były ambasador Ukrainy w Niemczech Andrej Melnyk, został awansowany do funkcji wiceministra spraw zagranicznych.
Łgarstwa ambasadora
Powiedzieć, że nowy wiceminister spraw zagranicznych Ukrainy szczekał kłamstwa, to jak nic nie powiedzieć. Trzydziestego czerwca, kiedy Polacy szykowali się do obchodów Narodowego Dnia Pamięci Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach Rzeczypospolitej Polskiej, Melnyk, wówczas w randze ambasadora, udzielił wywiadu gazecie „Deutsche Welle”, w którym stwierdził, że Bandera nie był masowym mordercą Żydów i Polaków, a na uwagę dziennikarza, że przecież banderowcy zamordowali setki tysięcy Polaków, odparł: „I były też takie same masakry prowadzone przez Polaków na Ukraińcach” oraz „Polacy chcą upolityczniać historię”. Tym samym obronę przed mordowaniem niewinnych zrównał z bestialskim ludobójstwem. Owszem, sam Bandera nie brał udziału w tym ludobójstwie, ale był jego patronem. Jego rolę można porównać do roli Hitlera – jego podpisu na „ostatecznym rozwiązaniu” nie było, a nikt nie ma wątpliwości, że był on winien holokaustu.
To nie koniec, bo w tym samym wywiadzie Melnyk dodał, że dla Ukrainy Polska była takim samym wrogiem jak nazistowskie Niemcy i ZSRR (też ciekawe, bo kolaboracyjna SS Galizen ma na Ukrainie status bohaterów), a przed wojną „prześladowała Ukraińców w sposób, który trudno sobie wyobrazić”.
Wkrótce potem został odwołany z Niemiec, ale już wtedy mówiono, że tylko po to, żeby objąć właśnie stanowisko wiceministra spraw zagranicznych. Nie przeprosił Polaków za swoje słowa, a po nominacji na twitterze szyderczo „pozdrawiał” polskich polityków i komentatorów oburzonych jego awansem. Warto dodać, że sama nominacja nastąpiła dokładnie po tym, jak Polska podała, że rakieta, która spadła w Przewodowie należała do Ukrainy, czemu przez parę dni zaprzeczał prezydent Zełenski. W końcu przyznał, że była to “jego” rakieta, ale i tak się na Polsce odegrał i trudno to inaczej odbierać.
Polityczne piskorze
Politycy PiS po tej nominacji wili się jak piskorze. – Przecież jeszcze niedawno władze Ukrainy odcinały się od słów Melnyka. Prezydent Zełenski odwołał go z funkcji ambasadora [razem z czterema innymi ambasadorami – przyp. red.]. Ten powrót na eksponowane stanowisko w rządzie Ukrainy uważam za zadziwiający – dziwił się jeden z nich cytowany przez portal wp.pl.
– Nie bardzo chce mi się to komentować. Nie chcę eskalować tego problemu – powiedział w RMF FM szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Jakub Kumoch, pytany o decyzję ukraińskich władz. Rzecz w tym, że jego zachcianki nie mają tu nic do rzeczy, a odmawiając komentarza po prostu pozwala na jawne kpiny z Polski.
Wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski(PSL) orzekł, że powołanie Melnyka to „cios w serce polskich rodzin wołyńskich”. – Za rok będziemy obchodzili 80. rocznicę rzezi wołyńskiej. W przededniu 80. rocznicy na stanowisko wiceministra spraw zagranicznych powoływany jest człowiek, który zrównuje zbrodnie banderowskie z rzekomymi zbrodniami polskimi.To jest niedopuszczalne z punktu widzenia polskiej racji stanu i nigdy nie powinno się wydarzyć – stwierdził. Szkoda, że zapomniał, że jest to nie tylko cios w serce rodzin ofiar zbrodni, ale i policzek wymierzony państwu polskiemu.
– Przyjęliśmy informację o awansie Melnyka bez entuzjazmu, ale nie będziemy głośno wyrażać pretensji w tej sprawie – powiedział portalowi wp.pl „wysoko postawiony urzędnik zajmujący się dyplomacją”.
Trudno raczej byłoby takie protesty wyrażać – Ukraina to suwerenny kraj i na „swoim podwórku” robi, co chce, a Polska to nie Izrael, który notorycznie wtrąca się w politykę wewnętrzną innych państw (zwłaszcza Polski). Zresztą, czego oczekiwać po ugrupowaniu, które przez siedem lat nie potrafiło zrobić nic choćby w sprawie poszukiwania i ekshumacji ofiar ludobójstwa popełnionego przez Ukraińców z UPA?
Efekt wieloletniej polityki
Z kolei cytowani przez wp.pl „eksperci”, ocenili, że ta decyzja Ukrainy to „strzał w kolano”. Serio? A dlaczego Ukraina miałaby się zastanawiać nad powołaniem wielbiciela ludobójców i kłamcy historycznego na jedno z najważniejszych stanowisk, skoro od 30 lat kolejne polskie rządy nie potrafiły wyegzekwować tak prostej sprawy, jak prawda? Skoro były nieskuteczne w czasach pokoju, tym bardziej nie zrobią nic w czasie wojny, kiedy chociażby próba wyrażenia niezadowolenia zostanie przez Ukrainę nagłośniona jako prorosyjskie działanie.
„Eksperci” pocieszają się więc, że Melnyk „wyciągnął wnioski i nie będzie powodował już tak drażliwych sytuacji” i że jako ambasador wykazał się „dużym profesjonalizmem”. Akurat. Wykazał się realizowaniem polityki historycznej Ukrainy – żaden ambasador w żadnej publicznej wypowiedzi nie wyraża prywatnej opinii, zawsze jest to stanowisko kraju, który reprezentuje. Ukraina po prostu taka jest – probanderowska. Zakpiła z naiwniaków z Polski, odczekała parę miesięcy i zrobiła to, co planowała od kiedy Melnyk wyjechał z Berlina do Kijowa. Wtedy niemieckie media wprost zapowiedziały, że odwołany ambasador zostanie odwołany, a polscy politycy zakładali, że tak się nie stanie.
Półprawda na pocieszenie
Teraz politycy PiS każą nam się cieszyć, że Ukraina wydała zgodę na ekshumację ofiar Rzezi Wołyńskiej. Rzecz w tym, że zgodę tę otrzymał nie IPN, tylko jedna, jedyna fundacja – Wolność i Demokracja z panią Zofią Romaszewską w zarządzie. Na jedną ekshumację w jednym miejscu – Polaków zabitych przez jeden oddział UPA.
Pocieszają naród, że mają nadzieję, iż za tym pójdzie też zgoda na ekshumacje prowadzone przez powołaną do tego instytucję – IPN. No to teraz dostali prawdziwe podziękowanie.
Pocieszają się, że Melnyk nie będzie zajmował się relacjami z Polską. Nawet jeśli nie będzie, wystarczy, że jako wielbiciel zbrodniarzy będzie się zajmował relacjami Ukrainy z innymi państwami.
Jaki z tego morał? Ano taki, że Ukraina prowadzi swoją politykę znacznie skuteczniej niż Polska i że nasi politycy powinni uczyć się tego nie tylko od Izraela ale i od niej. Mieli szansę na normalne stosunki polsko-ukraińskie i ją zmarnowali. Niech się nie dziwią, że dziś Ukraina wspierana polskimi milionami, sprzętem wojskowym i poparciem, w podziękowaniu napluła nam w twarz.
Źródła: wp.pl, PAP, Deutsche Welle, Warszawska Gazeta
Relacje Polski z Ukrainą perfekcyjnie określa wiersz
A. Mickiewicza ” Chłop i żmija “.