Goście Angeli Merkel w Niemczech gwałcą, mordują, dostają minimalne wyroki, wychodzą na wolność i nadal przebywają w tych samych miejscowościach co ich ofiary. Niemcy zamiast się tym zająć, chcą Polskę uczyć „praworządności”.
Illerkirchberg w Badenii-Wirtembergii to typowa niemiecka mieścina, właściwie wieś – białe domki, zamek na wzgórzu, czyste ulice. Zmieniło się, gdy w 2015 roku do Niemiec napłynęła rzesza „inżynierów i lekarzy”, zaproszonych przez Angelę Merkel. Dziś nie mówi się o tym, czy mieszkańcy Illerkirchbergu serdecznie powitali gości kanclerz Niemiec w swojej miejscowości i w ośrodku dla uchodźców, utrzymywanym z ich podatków. Wydaje się, że dziś gorzko tego żałują.
Parę dni temu na jaw wyszła szokująca zbrodnia, jakiej w Illerkirchbergu dopuścił się jeden z „inżynierów i lekarzy”, zaproszonych do Europy przez Angelę Merkel. „Uchodźca” dźgnął nożem dwie dziewczynki czekające na przystanku na autobus. Jedna z nich zmarła. Policja zatrzymała trzech, pochodzących z Erytrei, „uchodźców” (oczywiście nielegalnych). Przy jednym znaleziono nóż, który był narzędziem zbrodni. Zbiegiem okoliczności, właśnie teraz wróciła sprawa z 2019 roku.
Gwałciciel na wolności
W 2019 roku w tej samej miejscowości czternastoletnia dziewczynka została zgwałcona przez ubiegających się o azyl czterech mężczyzn pochodzących z Afganistanu i Iraku. Mężczyźni w wieku od 17 do 26 lat odurzyli ją i wielokrotnie zgwałcili. Niemiecki sąd uznał „młody wiek” (sic!) sprawców za okoliczność łagodzącą. Dwóm wymierzył wyrok dwóch lat i trzech miesięcy więzienia, a pozostałej dwójce – po dwa lata i dwa miesiące pozbawienia wolności.
Jeden ze sprawców odsiedział swoje i wyszedł na wolność. Afgańczyk miał być deportowany do ojczyzny, ale nie zgadza się na to niemieckie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Deportacje z Niemiec do Afganistanu zostały zawieszone, od kiedy władzę w tym kraju przejęli talibowie. Ministerstwo argumentuje, że nie jest pewne bezpieczeństwa załogi, która miałaby odtransportować gwałciciela do Afganistanu. W efekcie gwałciciel przebywa na wolności i nadal zamieszkuje w Illerkirchbergu. Czyli dokładnie tam, gdzie jego ofiara.
Goście, goście…
„Deportacje będą możliwe dopiero wtedy, gdy sytuacja pod względem bezpieczeństwa będzie stabilna” – powiedział prasie rzecznik niemieckiego ministerstwa. Bezpieczeństwo kobiet z Illerkirchberga ma snadź drugorzędne znaczenie, skoro niemieckie władze nie widzą przeszkód, by gwałciciel tam przebywał. Teoretycznie władze niewiele mogą zrobić – odsiedział swoje, więc zamykać go nie mogą, bo przecież zaraz lewackie organizacje włączą jazgot o łamaniu praw człowieka.
Tymczasem policja zaapelowała do mieszkańców miasteczka, żeby nie wykorzystywali sprawy ataku nożownika „do podżegania do nienawiści wobec cudzoziemców lub osób ubiegających się o azyl”. Tak… Z całą pewnością dwie zbrodnie popełnione przez „inżynierów i lekarzy” nie mogą skłaniać mieszkańców miasta do wyciągania wniosków. Mają za utrzymywać utrzymywać bandytów, którzy gwałcą i zabijają ich dzieci i jeszcze nie okazywać im niechęci. Co tam bezpieczeństwo ich dzieci, ważne, żeby goście Angeli Merkel czuli się bezpieczni. A jeśli kogoś znowu zgwałcą albo zamordują?
Cóż, zdaniem niemieckich władz najwyraźniej „takie rzeczy się zdarzają”, a jeśli bandyci „nie znają” europejskiej kultury, to trzeba być wobec nich wyrozumiałym. W końcu są „ważniejsze sprawy”. Na przykład „brak praworządności w Polsce”, która takich gości na swoje terytorium nie wpuszcza.
. . . i bardzo dobrze tym bandytom niemieckim ————— kto ma miękkie serce , ten ma twardą dupę . . . oto prawdziwe oblicze ,,wolności i tolerancji “
Tematy znane od lat i nikogo myślącego nie trzeba przekonywać. Teraz może coś o gwałtownym wzroście przestępczości w Polsce po 24.02.22… Jasne jest dla każdego, że “przyjeciel” pisjudeomarksistów, krwawy klaun kijowski opróżnił przy okazji kolejnego cyrku z rzekomymi uchodźcami (prawdziwych jest może 5% ogólnej liczby “gosci” moravtza i jego antypolskiej bandy bandy) więzienia upadlińskie z ktyminalistów…