Posełka Nowej Lewicy i wiceszefowa resortu kultury Joanna Scheuring-Wielgus zawitała do Radia Zet i udzieliła wywiadu Bogdanowi Rymanowskiemu. Zagroziła Hołowni i Kosiniakowi-Kamyszowi protestami kobiet. Co budzi pytania o powrót haseł czarnych marszów, tym razem kierowanych do Tuska i jego koalicjantów.
Joanna Scheuring-Wielgus nie odbiegła daleko od swoich zwyczajowych wypowiedzi, koncentrując się głównie na promocji szeroko rozumianej aborcji. I chociaż słuchacze powinni już w zasadzie przywyknąć do jej poziomu intelektualnego, udało się jej wypowiedzieć kilka interesujących kwestii.
Tabletki jak tik-taki
Posełka intensywnie promowała dostępność bez recepty tzw. tabletki “dzień po”, zw. inaczej antykoncepcją awaryjną. Redaktora Rymanowskiego trudno zaliczyć do obrońców życia poczętego, ale zwrócił uwagę, że powszechna dostępność pigułki “dzień po” może spowodować, iż zwłaszcza młode kobiety mogą potraktować te tabletki “jak tik-tacki” i tak je stosować, podczas, gdy na całym świecie lekarze podnoszą wątpliwości co do szkodliwości nadmiernego stosowania tabletek “dzień po”, zwłaszcza przez młode kobiety. Co na to posłeka? – Nie. To jest nieprawda. Te tabletki są przebadane, kobiety zażywają je na całym świecie. To też nie jest tak, że to są tik-tacki, które się bierze. Kobiety nie są idiotkami, naprawdę. Chciałabym to wyraźnie powiedzieć – kobiety, młode dziewczyny nie są idiotkami. Nie traktujemy kwestii związanych z naszą seksualnością w czysto zabawowy sposób. Kobieta potrzebuje takiej tabletki. – odpowiedziała i sięgnęła do skarbnicy własnych wspomnień, przyznając, że raz w życiu sama zażyła tabletkę “dzień po”. Można się więc domyślać, że uznała, że jeśli ona zrobiła to raz, to inne kobiety też tak postąpią.
Talidomid
W tym momencie nie red. Rymanowski, ale komentujący te słowa posłeki internauci przypomnieli jej sprawę leku talidomid, w latach 50 opracowanego przez niemieckich chemików i wprowadzonego na rynek przez niemiecką firmę Gruenenthal. Miał mieć wielorakie zastosowanie, ale był szczególnie polecany kobietom w ciąży jako bezpieczny specyfik zwalczający mdłości, uspokajający i usypiający. Kobiety nosiły go w torebkach i przyjmowały masowo. W efekcie na świat przyszło tysiące zdeformowanych dzieci – bez rąk i nóg, z wadami oczu, uszu, narządów płciowych, mięśnia sercowego oraz wielu narządów wewnętrznych. Być może dziś nie miałyby szans w ogóle przyjść na świat, ale wtedy aborcja nie była powszechnie dostępna. Nie ma żadnych wątpliwości, że przyczyną deformacji i chorób tych dzieci było stosowanie “bezpiecznego i przebadanego” talidomidu. Nie wydaje się jednak, by ta analogia zrobiła na posełce wrażenie. Tak samo jak wątpliwości lekarzy. W dodatku z jakiegoś powodu posełce wydaje się, że reprezentuje kobiety.
Lewacka logika
Ciągnąc temat aborcji, posełka Nowej Lewicy zagroziła koalicjantom z Trzeciej Drogi i PSL (pamiętajmy, że poparcie aborcji było warunkiem znalezienia się na listach wyborczych PO), że jeśli będą się sprzeciwiać liberalizacji przepisów dotyczących aborcji, muszą liczyć się z protestami kobiet, które poprowadzi sama zainteresowana. – Ani Hołownia, ani Kosiniak-Kamysz nie będą mówić kobietom, jak żyć. Jeśli nie chcą zrozumieć, to kobiety im pokażą i ja z tymi kobietami stanę na ulicy wtedy – zapowiedziała i zasugerowała, by politycy obu ugrupowań nie zapominali o elektoracie, który dał im władzę. Najwyraźniej to ona zapomniała, że tylko jej ugrupowanie szło do wyborów pod hasłem “aborcja dla każdego”, a koalicjanci z PSL i Trzeciej Drogi wprost mówili, że ten pomysł im nie odpowiada, a gdy dojdzie do głosowania, to ich posłowie dostaną wolną rękę. Nawet Tusk, który co jak co, ale umie liczyć głosy, stwierdził, że “aborcja dla każdego” w tej kadencji nie przejdzie. Możemy więc doczekać się “wściekłych kobiet” ryczących pod adresem Tuska “wy***lać” i “j*** PO”. Może być ciekawie i pewnie wiele osób chciałoby to zobaczyć. Ciekawe, czy Szymon Hołownia ma na te okoliczności przygotowane barierki?