INFORMUJEMY, NIE KOMENTUJEMY

© 2020-2021 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

Centralna Agencja Informacyjna

13:16 | środa | 26.06.2024

© 2020-2023 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

Aresztowanie polskich żołnierzy, czyli Tusk nadal szuka głupków

Czas czytania: 6 min.

Kartka z kalendarza polskiego

26 czerwca

Ruskie metody zawsze te same

22 czerwca 1941 r. Atak sojusznika z 22 czerwca 1941 r. kompletnie zaskoczył sowiecką Rosję. Niezwyciężona Armia Czerwona zdziesiątkowana przez "szlachetny Wehrmacht" cofała się na...

Koniecznie przeczytaj

Żołnierzy za obronę polskich granic aresztowano na przełomie marca i kwietnia. Od początku wiedział o tym Kosiniak-Kamysz, Tusk nagle się oburzył. Czy sprawa żołnierzy posłuży mu do pozbycia się z rządu ministra z PSL i zastąpienia go swoim człowiekiem? O to Tuskowi chodzi?

Wydarzenia na granicy polsko-białoruskiej w pobliżu Dubicz Cerkiewnych rozegrały się na przełomie marca i kwietnia. Widząc wdzierających się do Polski nielegalnych imigrantów, strzegący granicy żołnierze oddali strzały ostrzegawcze w powietrze. To standardowa procedura przewidziana do zastosowania przez wojsko i inne służby mundurowe w chwili pojawienia się poważnego zagrożenia bezpieczeństwa i wyczerpania innych środków. To nie powstrzymało nielegalnych imigrantów, którzy wdarli się na terytorium Polski. Wtedy żołnierze 1. Warszawskiej Brygady Pancernej w obronie koniecznej, nadal zgodnie z procedurami, oddali strzały w ziemię, przy czym 43 pociski trafiły rykoszetem w płot. Nielegalni imigranci cofnęli się, a “do akcji” wkroczyła Straż Graniczna, której funkcjonariusze zawiadomili Żandarmerię Wojskową. Tak przynajmniej relacjonował zdarzenia… Onet (sic!), który napisał o nich 6 czerwca – dwa miesiące po zajściu. Dalej jest jeszcze gorzej – trzech żołnierzy z kompanii “wyprowadzono w kajdankach jak bandytów”, wobec dwóch wszczęto postępowanie. Trafili do aresztu, z którego wyszli tylko dlatego, że ich koledzy zrobili zrzutkę na prawnika.

- reklama -

Zawiadomienie

W tym samym czasie ciekawe wydarzenia działy się w bodnarowskiej prokuraturze. Najpierw, 15 kwietnia 2024 r. Prokuratura Okręgowa w Siedlcach wszczęła śledztwo w sprawie  przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przy wykonywaniu czynności związanych z ochroną granicy państwa przez funkcjonariuszy Straży Granicznej, Policji i innych służb w okresie od września 2021 r. do marca 2024 r. w Białowieży, Bobrownikach i innych miejscach przy granicy polsko-białoruskiej, między innymi poprzez podejmowanie wobec ustalonych i nieustalonych cudzoziemców przybywających we wskazanym wyżej okresie z Białorusi do Polski, działań polegających na zawracaniu ich do linii granicy (tzw. procedura push-backu), pomimo zgłoszenia przez te osoby woli uzyskania ochrony międzynarodowej,  a także zawracania do linii granicy państwa uchodźców, którzy znajdowali się w stanie zagrażającym w sposób bezpośredni ich zdrowiu i życiu, tj. o czyny z art. 231 § 1 kk i inne. Śledztwo zostało wszczęte “po zawiadomieniu złożonym przez dziennikarza i aktywistę działającego przy granicy polsko – białoruskiej”. Niestety, “dzielny” żurnalista się nie ujawnił ani nie pochwalił skutecznością swojego zawiadomienia. Już dwa dni później – zarządzeniem Prokuratora Regionalnego Lublinie z dn. 17 kwietnia 2024 r. powołany został zespół śledczy, którego celem będzie zebranie i karnoprawna ocena materiału dowodowego dotyczącego zachowań funkcjonariuszy podejmowanych wobec cudzoziemców, którzy przekroczyli granicę białorusko-polską.

Trudno nie powiązać obu wydarzeń, tak samo, jak wyzwisk i oskarżeń pod adresem żołnierzy i funkcjonariuszy Straży Granicznej, wyzywanych od “morderców” (celebrytka Barbara Kurdej-Szatan) czy “watahy psów”, “śmieci” (Władysław Frasyniuk) czy o “twarzy bandyckich standardów państwa PiS” (aktor Piotr Zelt o rzeczniczce prasowej Straży Granicznej). Nikt za te słowa ukarany nie został, a bodnarowska prokuratura najwyraźniej nie zauważyła, że Tusk przełożył wajchę i przestał być obrońcą “biednych ludzi na granicy atakowanych przez PiS”. Przynajmniej medialnie. Co szokuje – sprawa aresztowanych żołnierzy była tak starannie ukrywana, że nikt o niej nie wiedział.

- reklama -

Szukanie głupków

Zaskakiwać może data jej ujawnienia – tuż przed wyborami. To strzał w kolano Tuska, który nie mając wyjścia musiał zabrać głos, mówiąc coś oczywistego – że postępowanie Żandarmerii i Prokuratury Wojskowej “budzi uzasadniony niepokój i gniew ludzi”. Jeszcze lepszym “zawodnikiem” okazał się Władysław Kosiniak-Kamysz. Minister Obrony Narodowej napisał na twitterze, że “Zatrzymanie żołnierzy oddających strzały alarmowe w kierunku atakujących migrantów jest nie do przyjęcia. Działania Żandarmerii Wojskowej wobec zatrzymanych zostaną bezwzględnie wyjaśnione. Żołnierze stojący na straży bezpieczeństwa państwa muszą być pewni, że procedury prawne ich chronią. Będę zawsze stał po stronie honoru żołnierzy”. Aż chce się zapytać, czy pan minister szuka idiotów? Dopiero po kilku godzinach Kosiniak przyznał, że już od końca marca o wszystkim wiedział. Wiedział i nie wyjaśnił? Jego resort nie zapewnił żołnierzom obrońcy? Jego twierdzenia, że “od razu po tym zdarzeniu dowódca 1. warszawskiej brygady pancernej w Wesołej udał się na miejsce do swoich żołnierzy, bo to z jego jednostki pochodzą ci żołnierze, udał się z prawnikiem, psychologiem, i przez cały czas informowani są zawieszeni żołnierze o możliwej pomocy i dostępności prawnika”, stoją w sprzeczności z tym, co mówią sami żołnierze – o zrzutce na obrońcę dla kolegów. Ktoś tu więc kłamie. I opinia publiczna raczej nie ma wątpliwości, kto. Nie brak więc głosów, że Kosniak powinien zabrać swój spakowany plecak ewakuacyjny i jak to się mówi w dyplomacji – udać się w długą i ekscytującą podróż.

Jest jeszcze jeden wątek tej sprawy. Ponieważ wyszła tuż przed wyborami i to w dodatku nagłośnił ją niemiecki Onet, komentatorzy już rozważają, czy nie posłuży ona Tuskowi do wysłania Kosiniaka-Kamysza w tę “długą i ekscytującą podróż”, dzięki czemu odzyska twarz “twardego polityka”, bo ostatnimi fikołkami i złamanymi obietnicami wyborczymi totalnie się ośmieszył i doskonale o tym wie. Zwłaszcza, że opinia publiczna żąda głów.

- reklama -

Kolejny ciekawy fikołek w sprawie wykonał zastępca Prokuratora Generalnego do Spraw Wojskowych Tomasz Janeczek. O czwartej nad ranem 6 czerwca opublikował w mediach społecznościowych wpis, w którym napisał, że zażąda dostarczenia mu akt sprawy, ale nie tylko. “Równocześnie informuję, że jako Zastępca Prokuratora Generalnego do Spraw Wojskowych nie byłem w żaden sposób poinformowany zarówno o zajściach na granicy, jak i o późniejszych krokach procesowych podjętych przez prokuratora. O sprawie dowiedziałem się z wyżej wymienionej publikacji. Od wielu tygodni w praktyce nie mam możliwości wykonywania swoich obowiązków służbowych w pełnym zakresie, wskazanym ustawą. Sytuacja ta jest skutkiem modus operandi obecnego kierownictwa Prokuratury Krajowej. Jest ona niezgodna nie tylko z obowiązującymi przepisami ustawy Prawo o prokuraturze, ale również z regulacjami wewnętrznymi mojej instytucji”, napisał w komunikacie, który o godz. 7-mej rano… zniknął z sieci. Parę godzin później – podtrzymał swoje stanowisko – o niczym nie wiedział. Ale portal wp.pl podał, że “niewiedzący” prokurator… już 6 maja objął nadzorem służbowym sprawę dotyczącą żołnierzy, którzy oddali strzały na granicy w stronę migrantów, którzy nielegalnie próbowali dostać się do Polski.

Państwo istniejące teoretycznie

Z powyższego wyłania się przerażający obraz państwa polskiego, istniejącego tylko teoretycznie. Oto żyjemy w kraju, w którym broniących polskiej granicy żołnierzy można bezkarnie lżyć, można ich karać za obronę kraju, a władze tego kraju w żywe oczy kłamią, że o niczym nie wiedzą. A tak w ogóle wszystko to wina… PiS. Takie przypuszczenie wysnuł Adam Szłapka, minister ds. funduszy europejskich. Goszcząc w TVN24, minister pytany o sprawę zatrzymania polskich żołnierzy, stwierdził: – Nie wykluczałbym tutaj jakiejś prowokacji. Takiej wewnętrznej: może ktoś z prokuratury, jeszcze powiązany ze Zbigniewem Ziobro, gdzieś przesadza w jakiejś sprawie. Trzeba to wyjaśnić. Nie zabrakło i dodatku, o tym, że żołnierze “muszą czuć się bezpieczni, wykonując swoje obowiązki”. Innymi słowy – aresztowanie żołnierzy to “pisowska prowokacja”. Dziwne, że jeszcze w 2021 roku troska o bezpieczeństwo żołnierzy nie towarzyszyła politykom Koalicji Obywatelskiej biegającym wzdłuż granicy i głosującym przeciwko postawieniu zapory powstrzymującej nielegalnych imigrantów.

Pytanie, dlaczego sprawa została ujawniona właśnie teraz pozostaje otwarte. A tymczasem Niemcy codziennie odstawiają do Polski nielegalnych imigrantów, którzy mieli przekroczyć granicę na Odrze. Sami zainteresowani niekoniecznie tę wersję potwierdzają. O tym jednak – cicho sza! Przynajmniej jeszcze przez cztery dni. Potem się okaże, ilu gości Angeli Merkel obowiązkowo i solidarnie weźmiemy na utrzymanie polskich podatników.

Śledź nas na:

Czytaj:

Oglądaj:

Subskrybuj
Powiadom o

0 komentarzy
Wbudowane informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze
reklama spot_img

Ostatnio dodane

Prawicowej rewolucji nie było

Zamordystyczny kurs brukselskiego establishmentu i „dokręcanie śruby” niepokornym zostaną utrzymane. Ogłoszony już po eurowyborach wyrok TSUE nakładający na Węgry...

Przeczytaj jeszcze to!

0
Podziel się z nami swoją opiniąx