Tresurę społeczeństwa, które uwierzyło Grzesiowskiemu w ciągu ostatnich czterech lat, trzeba utrzymać i pan inspektor na żołdzie koncernów medycznych już wywija nad głowami Polaków swoim ulubionym batem.
W wojence pomiędzy PiS a KO jest jeden temat, co do którego oba ugrupowania są zgodne i nie zamierzają siebie rozliczać. Co więcej – będą promować tych samych ludzi i te same rozwiązania. W ten sposób Paweł Grzesiowski był ekspertem Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19 u Morawieckiego, a u Tuska awansował na głównego inspektora sanitarnego.
Jak pan doktor zmieniał zdanie
Mało kto pamięta, że jeszcze w marcu 2020 r. Grzesiowski był daleki od szerzenia kowidowej paniki, która w 2021 r. stała się jego znakiem rozpoznawczym.
– Nie jest niczym nadzwyczajnym, nie jest HIV, nie jest ebolą, nie zabija w spektakularny sposób. Wybuchła pandemia dezinformacji i strachu, który w sobie mamy. Ludzkość jest w tej chwili niezwykle lękowa i to był zapalnik. Jesteśmy zestresowani, wciąż słyszymy o różnych zagrożeniach, o ociepleniu klimatu, mówi się, że będą wojny, że grożą nam huragany, że nadejdzie jakaś siła, która zmiecie ludzkość. Również w Polsce jest gotowość do myślenia o końcu świata, a to nie jest koniec świata – mówił o kronawirusie w wywiadzie dla portalu rynek zdrowia, opublikowanym 5 marca 2020 r.
– Maseczkomanię wykreowały media. Myśmy nigdy nie mówili: kupujcie maseczki. Ale codzienne przez wiele godzin w mediach można było oglądać ludzi w maskach – podnosił, zaś mediom zarzucał „przekaz histeryczny”.
Co się zatem stało, że rok później został jednym z największych kowidowych histeryków i zwolennikiem maseczkowo-szczepionkowego zamordyzmu? Oto tylko kilka wypowiedzi dr. Grzesiowskiego:
– Jesteśmy u progu katastrofy. (…) Niemal codziennie do szpitali trafia osiem autobusów pacjentów. I za chwilę nie będzie gdzie ich leczyć. Nie mamy w tej chwili żadnego rozwiązania systemowego, jak poradzić sobie z kolejnym tysiącami pacjentów wymagających hospitalizacji (październik 2020). (…)
Tymczasem nie od dziś wiadomo, że ten „niezależny ekspert” figuruje na listach płac koncernów farmaceutycznych. Według portalu Business Insider Grzesiowski – zwolennik „walki” z tzw. pandemią za pomocą szczepień, maseczek i zamykania kościołów, w 2021 r. otrzymał od GlaxoSmithKline 35 tys. zł, a w następnym roku prawie 7 tys. zł. Oczywiście niektórzy jego koledzy po fachu dostawali znacznie więcej, ale przyjęcie choćby złotówki od dowolnego koncernu farmaceutycznego całkowicie dyskwalifikuje Grzesiowskiego jako „eksperta”, nie mówiąc o stanowisku Głównego Inspektora Sanitarnego. Nie zmienia tego fakt, że inni dostali więcej. Na przykład znany pulmonolog i alergolog z Łodzi pobierał transfery od trzech firm: Glaxo, AstraZeneca oraz Angelini Pharma. Łącznie dostał 107 tys. zł w ciągu roku. Teraz należałoby sprawdzić, czy jako specjalista od chorób płuc nie zalecał aby szczepień i maseczek, a jako alergolog nie zapewniał, że szczepionki są całkowicie bezpieczne.
Bat na nieszczepionych
Grzesiowski swój program jako szefa GIS nakreślił już w lipcu 2022, stwierdzając: – Musimy się przygotować na to, że wirus zostanie z nami przez lata. Musimy się nauczyć funkcjonowania na zasadzie okresowych alertów, na które reagujemy, zakładając maseczki. Właśnie ten krok zapowiada. Nieważne, że nie ma to żadnego sensu, a jest wręcz szkodliwe, tresurę społeczeństwa, które uwierzyło Grzesiowskiemu w ciągu ostatnich czterech lat, trzeba utrzymać i pan inspektor na żołdzie koncernów medycznych już wywija nad głowami Polaków swoim ulubionym batem.
Całość artykułu – tylko w najnowszym numerze “Warszawskiej Gazety”. Już w kioskach!