Ukraińcy w czasie wojny, w ostatnich latach nie szczędzą „babrania” się w historii, jednak przewracają ją do góry nogami. Dla nich Bandera, największy zbrodniarz i morderca Polaków, wciąż jest wielkim bohaterem narodowym i właśnie w czasie wojny poświęcają mu wiele uwagi, organizują manifestacje na jego cześć i głoszą jego chwałę. Słowem, kult Bandery kwitnie właśnie teraz jak nigdy dotąd.
“Od 2010 r. skala poparcia dla Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii, a więc formacji zbrodniczych, które doprowadziły w latach 1939-1947 do wymordowania ponad 200 tys. Polaków na Kresach w siedmiu województwach, skala więc poparcia wśród Ukraińców wzrosła czterokrotnie, a od 2015 r. – dwukrotnie. Przekraczała wówczas, jak czytamy w dostępnych relacjach, już 80 proc. w skali kraju. Lidera OUN Stepana Banderę, pozytywnie oceniało 3/4 Ukraińców, czyli dwa razy więcej, niż jeszcze kilka lat wcześniej. Dodajmy, że tylko 1 proc. Ukraińców uważa, że Ukraina powinna przeprosić za ludobójstwo. Zresztą, ukraińska historiografa unika tego pojęcia jak ognia. Zdobywa się jedynie, podobnie jak fałszywi polscy „historycy” na pojęcie „rzeź wołyńska”, „mordy wołyńskie”. Byle by nie użyć należnego i jedynego prawdziwego pojęcia, jakim jest ludobójstwo lub ostrzej ludobójstwo ze szczególnym okrucieństwem, czyli po łacinie genocidum atrox. W każdym razie w czasie wojny na Ukrainie kult Bandery trwa i rozwija się. Jeszcze: „tylko 14 proc. Ukraińców uznaje pewną odpowiedzialność UPA za ludobójstwo wołyńsko-małopolskie, dwa razy więcej uważa, że wina leżała po obu stronach, a 8 proc. twierdzi, że to Polacy mordowali Ukraińców”. Wyjątkowo cyniczną postawę przyjmuje w tej sprawie były szef ukraińskiego IPN Wołodymyr Wiatrowycz, który twierdzi, że w latach 1942-1945 toczył się regularny konflikt polsko-ukraiński. Zawęża więc świadomie lata zbrodni i zrównuje winę. Niby, że to nie Ukraińcy mordowali, tylko „Z jednej strony była Ukraińska Powstańcza Armia, z drugiej – Armia Krajowa. Była to wojna podziemia, wojna partyzancka (…). W związku z tym możemy mówić, że działania ukraińskiego i polskiego podziemia były symetryczne. Obydwie strony konfliktu dopuszczały się zbrodni wojennych” – pisze na łamach “Warszawskiej Gazety” Stanisław Srokowski, naoczny świadek ludobójstwa na Wołyniu.
Więcej o ukraińskich sentymentach do ludobójców i o tym, co z tego wynika dla Polski – w najnowszym wydaniu “Warszawskiej Gazety”.